Garść uwag do czytań święta Świętych Archaniołów Michała, Gabriela i Rafała z cyklu "Biblijne konteksty".
I do tego sądzącego Boga – to oczywiście niekoniecznie sąd ostateczny, raczej „sąd historii”, sąd nad królestwami – podchodzi Syn Człowieczy. Tu – przypomnijmy – symbolizujący „lud święty Najwyższego”. I jemu „powierzono (...) panowanie, chwałę i władzę królewską, a służyły Mu wszystkie narody, ludy i języki” I o nim Daniel mówi, że „panowanie Jego jest wiecznym panowaniem, które nie przeminie, a Jego królestwo nie ulegnie zagładzie”.
Egzegeci twierdzą, że z czasem – a ślad tego odkrywamy w apokryficznej księdze Henocha – w biblijnych tłumaczeniach „lud” stał się „osobą”, królem. Nie wchodząc w szczegóły nie sposób nie zauważyć, że tytuł „Syn Człowieczy” Jezus stosował do siebie. Znamienne, że także podczas przesłuchania przed Wysoką Radą. U Mateusza, Marka i Łukasza. Wtedy też w dwóch pierwszych z nich Jezus mówi o Synu Człowieczym nadchodzącym na obłokach niebieskich. To dość wyraźna aluzja do wizji Daniela. Na dodatek ów Syn Człowieczy – mówi Jezus – zasiada po prawej stronie Boga. Czyli jest nie tylko Bożym Wybrańcem, królem któremu wszyscy będą służyć, ale tylko tu, na ziemi, lecz i następcą tronu w niebie! Następcą tronu samego Boga! W tym właśnie stwierdzeniu przesłuchujący Jezusa Żydzi zobaczyli bluźnierstwo. Bo gdyby Jezus nie był Synem Bożym, naprawdę by nim było.
Czytany w święto Archaniołów fragment Księgi Daniela jest więc wizją królującego Boga i królującego ludu Bożego. Dla Żydów to Izrael, dla ludu Nowego Przymierza to Kościół, a zwłaszcza Jego głowa, Jezus Chrystus, prawdziwy Syn Człowieczy i jednocześnie Syn Boży. Co to ma wspólnego z Archaniołami?
No właśnie. Czytanie to przypomina, kto jest Panem. To swoiste napomnienie, by Aniołów, nawet najpotężniejszych, nie stawiać wyżej ani na równi z Jezusem Chrystusem.
1B. Pierwsze czytanie Ap 12,7-12a
Może też najpierw tekst czytania... Ale w szerszym kontekście. Samo czytanie – pogrubioną czcionką.
Potem wielki znak się ukazał na niebie: Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu. A jest brzemienna. I woła cierpiąc bóle i męki rodzenia. I inny znak się ukazał na niebie: Oto wielki Smok barwy ognia, mający siedem głów i dziesięć rogów - a na głowach jego siedem diademów. I ogon jego zmiata trzecią część gwiazd nieba: i rzucił je na ziemię. I stanął Smok przed mającą rodzić Niewiastą, ażeby skoro porodzi, pożreć jej dziecię. I porodziła Syna - Mężczyznę, który wszystkie narody będzie pasł rózgą żelazną. I zostało porwane jej Dziecię do Boga i do Jego tronu. A Niewiasta zbiegła na pustynię, gdzie miejsce ma przygotowane przez Boga, aby ją tam żywiono przez tysiąc dwieście sześćdziesiąt dni.
Nastąpiła walka na niebie: Michał i jego aniołowie mieli walczyć ze Smokiem. I wystąpił do walki Smok i jego aniołowie, ale nie przemógł, i już się miejsce dla nich w niebie nie znalazło. I został strącony wielki Smok, Wąż Starodawny, który się zwie diabeł i szatan, zwodzący całą zamieszkałą ziemię, został strącony na ziemię, a z nim strąceni zostali jego aniołowie. I usłyszałem donośny głos mówiący w niebie: „Teraz nastało zbawienie, potęga i królowanie Boga naszego i władza Jego Pomazańca, bo oskarżyciel braci naszych został strącony, ten, co dniem i nocą oskarża ich przed Bogiem naszym. A oni zwyciężyli dzięki krwi Baranka i dzięki słowu swojego świadectwa i nie umiłowali dusz swych aż do śmierci.
Dlatego radujcie się, niebiosa oraz ich mieszkańcy”. Biada ziemi i biada morzu bo zstąpił do was diabeł, pałając wielkim gniewem, świadom, że mało ma czasu». A kiedy ujrzał Smok, że został strącony na ziemię, począł ścigać Niewiastę, która porodziła Mężczyznę. I dano Niewieście dwa skrzydła orła wielkiego, by na pustynię leciała na swoje miejsce, gdzie jest żywiona przez czas i czasy, i połowę czasu, z dala od Węża. A Wąż za Niewiastą wypuścił z gardzieli wodę jak rzekę, żeby ją rzeka uniosła. Lecz ziemia przyszła z pomocą Niewieście i otworzyła ziemia swą gardziel, i pochłonęła rzekę, którą Smok ze swej gardzieli wypuścił. I rozgniewał się Smok na Niewiastę, i odszedł rozpocząć walkę z resztą jej potomstwa, z tymi, co strzegą przykazań Boga i mają świadectwo Jezusa. I stanął na piasku [nad brzegiem] morza.
Może przesadziłem, ale wydaje mi się że warto. Oczywiście nie ma co wchodzić w szczegóły, ale ogólnie – można. Pierwsza część wizji to obraz Niewiasty i czyhającego na nią i na jej Dziecię Smoka. W niewieście widzieć można zarówno Kościół jak i jego najdoskonalszą reprezentację – Maryję. Obie interpretacje nie tylko się nie wykluczają, ale uzupełniają. Dziecię to Jezus. Smok – diabeł, szatan. Scena ta to obrazowe przedstawienie prawdy, że diabeł, sprzeciwiając się Bożym planom chciał zniszczyć Bożego Syna. Stąd tak pokierował sercami wrogów Jezusa, że skazali Go na śmierć. Ale nic z tego nie wyszło. Jezus wprawdzie umarł, ale jako że był wierny Bogu aż do śmierci, został wskrzeszony i wstąpił do nieba – dziecię zostało porwane do Boga i do Jego tronu, a jest ono tym władcą, który będzie pasł wszystkie narody rózgą żelazną (zostawmy to pasanie rózgą i to jeszcze żelazną; intuicja podpowiada o co chodzi). Tak, Jezus jest Panem.
Niewiasta? Zbiegła na pustynie. Wprawdzie diabeł, jak wynika z dalszej części wizji, też chciał ją zniszczyć - „wypuścił z gardzieli wodę jak rzekę, żeby ją rzeka uniosła” ale nic z tego nie wyszło. Niewiasta to Kościół? Niewiasta to Maryja? Tak czy siak Kościół i Maryją są już bezpieczni. Są na pustyni, gdzie przygotowano dla nich miejsce i gdzie troszczy się o nich Bóg. Ale nie wszyscy członkowie Kościoła. Straszliwie złowrogo brzmią ostatnie zdania tej części Janowej wizji: „I rozgniewał się Smok na Niewiastę, i odszedł rozpocząć walkę z resztą jej potomstwa, z tymi, co strzegą przykazań Boga i mają świadectwo Jezusa. I stanął na piasku [nad brzegiem] morza”. Kościół, ten na pustyni, jest już bezpieczny. Ale ma on jeszcze inne swoje dzieci, te żyjące tu, na ziemi. Z tymi będzie nadal walczył Smok.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |