To, że rozumienie Adwentu redukujemy do ostatnich kilku dni, jest wymowne. Pokazuje, że nie umiemy czekać, coraz bardziej się spieszymy. Od razu chcemy uczestniczyć w tym, co obiecane. Z jednej strony to piękne, bo oznacza, że tęsknimy za tym, by już świętować z rodziną przy wigilijnym stole. Z drugiej strony, bez właściwego przygotowania samo świętowanie może stać się prawdziwym koszmarem: w Boże Narodzenie nie wiemy, co ze sobą zrobić, bo wszystko się zrealizowało na tygodnie przed nim – mówi w rozmowie z KAI dominikanin i liturgista o. Dominik Jurczak OP.
KAI: A dlaczego boimy się końca świata?
– Być może dlatego, że mamy zbyt małe doświadczenie Chrystusa. Jeżeli masz doświadczenie miłującego Boga, to nie musisz się bać. Nie chodzi o to, żeby się wywyższać nad tymi, którzy takiego doświadczenia nie mają i ogarnia ich lęk. Wiara nie jest ideologią, w związku z tym zdarzają się nam także momenty trudniejsze: poszukiwań czy wątpliwości, które są częścią drogi w wierze. Chodzi o to, by próbować Go poznać.
KAI: Jak, w takim razie, próbować Go poznać, jak zadbać o to doświadczenie Boga?
– Przede wszystkim dbać trzeba nie tylko w Adwencie, ale każdego dnia. Oczywiście Adwent jest czasem, kiedy my weryfikujemy puls naszej nadziei; lecz nie jest tak, że teraz zajmujemy się nadzieją, a potem nadzieja znika, bo Chrystus się narodził.
KAI: A jak dbać o naszą nadzieję na co dzień?
– Czytać Pismo Święte, uczestniczyć w sakramentach, żyć łaską. Choćby te trzy sprawy. Jestem przekonany, że ktoś, kto – pomimo trudności z wiarą, pomimo lęku, czy doświadczenia wewnętrznej słabości – próbuje przełamać ten impas beznadziei, to jednak po jakimś czasie będzie miał doświadczenie spotkania z Bogiem. Ono usuwa lęk.
KAI: Przejdźmy teraz do drugiej części w liturgii Adwentu. Od 17 grudnia, w oficjum Nieszporów pojawiają się niezwykle piękne antyfony, tak zwane Wielkie Antyfony “O”.
– Siedem pozdrowień Mesjasza, które Go zapowiadają, które przygotowują nas do świętowania Jego pierwszego przyjścia w czasie. Te antyfony to prawdziwe okrzyki radości, wzywające Go różnymi imionami: Mądrość, Adonai, Korzeń Jessego, Klucz Dawida, Wschód, Król narodów czy wreszcie Emmanuel. Boga nie można zamknąć w jednym imieniu, bo On je wszystkie przekracza! Ale fakt, że w Jezusie rozpoznajemy Boże działanie, że widzimy w nim Mesjasza, nie jest tak zupełnie bez znaczenia.
Komentowanie tych antyfon jest trudnym zadaniem, bo rozumie je ten, kto zna Pismo. Można przejść nad nimi niepostrzeżenie, przeczytać szybko, prześlizgnąć się, bo niewiele nam mówią, albo można napisać o nich doktoraty i karmić życie duchowe. Jak wspomniałem, ich głębię można odkryć wówczas, gdy znamy Pismo Święte. Antyfony te są one naszpikowane Słowem Bożym. Zachęcam, by zrobić sobie egzamin z tego, ile aluzji biblijnych jestem w stanie wyczytać. A jak już je wyczytamy, to warto się zastanowić, dlaczego akurat ten fragmenty nasi bracia i siostry przed nami odnosili do Chrystusa. To fantastyczna, duchowa przygoda.
KAI: Po co nam zatem Adwent?
– Adwent służy temu, żeby zbadać i odnowić chrześcijański puls nadziei. Ma nam przypomnieć, że nie ma chrześcijaństwa bez tej nadziei. Teksty, które słyszymy, pieśni, które śpiewamy, świadomość tego, na kogo czekamy, wiele nam o tej nadziei mówią. Jeżeli ktoś choć trochę spróbuje sobie to poukładać w życiu, nie prześpi tego Adwentu.
KAI: Dziękuję za rozmowę.
***
Dominik Jurczak OP jest wykładowcą w Papieskim Instytucie Liturgicznym „Anselmianum” i na Papieskim Uniwersytecie „Angelicum” w Rzymie, członkiem Międzynarodowej Komisji Liturgicznej Zakonu Kaznodziejskiego.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |