...a tak wielkie podnoszą się głosy zachwytu że dają się słyszeć na zewnątrz kościoła. Kiedy bowiem tajemnice są odsłaniane, nie ma nikogo, kto by nie był poruszony tym, co słyszy.
Czasem nie potrzeba słów. Wystarczy przytulenie i z serca znika lęk – największy wróg radości.
Chrześcijanami nie rodzimy się, lecz stajemy się nimi z dnia na dzień, co domaga się trudu zaangażowania się i współpracy z łaską.
W ekonomii ludzkiej nie ma nic za darmo, zwykle chodzi o „coś za coś” – ja komuś – ktoś mnie. Ekonomia Boża ukazuje zupełnie inną logikę – łaska Boża jest darem darmo danym.
Jeżeli dziś mamy problem z Kościołem, to między innymi dlatego, że całą uwagę skupiamy nie na tym, co jest jego istotą, ale właśnie na „dodatku” i „nadmiarze”.
W sakramencie chrztu otrzymujemy podwójny dar, dzięki któremu jesteśmy w stanie żyć świętością Boga.
Pielgrzym ma przed sobą drogę, na końcu której znajduje się cel. Nie jest więc przypadkowym przechodniem, który jak znudzony spacerowicz błąka się po okolicy.
„Zamieszkało”. Czas przeszły niedokonany. Paliki pozostają w ziemi, namiot stoi w miejscu, gdzie został rozbity, będąc znakiem dla narodów, miastem na górze, światłością świata.
Nasza wierność wobec Boga stanowi odpowiedź na Jego wierność. On jest wierny swojemu słowu, swojej obietnicy, uzdrawia i niesie pocieszenie.
Jezusowe błogosławieństwo odnosi się do ludzi, którzy potrafią nie dopominać się o swoje, nawet słuszne, prawa, nie rozpychają się łokciami.
Być Kościołem Matką mającym oczy Matki. Czyli widzieć. Nie tylko to, co leży na ulicy, rzuca się w oczy, epatuje biedą...