Jezusowe biada, które wybrzmiewa w Ewangelii, odnosi się nie tylko do uczonych w Piśmie i faryzeuszów.
Zazdrośni faryzeusze czuli się lepsi od innych, dlatego wciąż daleko było im do prawdziwej przemiany serca.
Mamy być lepsi od uczonych w Piśmie i faryzeuszy. Sama znajomość Bożego prawa, to za mało.
Kim dla faryzeuszy był Bóg, skoro Go nie szukali, nie słuchali tego, co do nich mówił?
Nierozumni byli Ci faryzeusze. Tak zapatrzeni byli w to, co zewnętrzne, że przestali zwracać uwagę na wnętrze.
Pobożni, wierzący to nie religijni magicy, powierzchowni hipokryci czy zadufani w sobie faryzeusze. Ale to ci, którzy zaufali Panu
Jeśli będziemy, jak faryzeusze uznawać siebie za świętych, nie będziemy szukać Jezusa, by nas uleczył, ale co najwyżej, by nas pochwalił
Czy trwam przy Jezusie, jak uczniowie, słucham Jego słów i bezgranicznie Mu ufam? A może stoję po stronie faryzeuszów – pełna nieufności, wystawiam Go na próbę?
„Ten przyjmuje grzeszników i jada z nimi” – szemrali faryzeusze widząc kto przychodzi do Jezusa. Dobrze musieli znać tych wszystkich ludzi. Albo przynajmniej tak im się wydawało.
Bóg rozmawia z pogańskim prorokiem i pokazuje mu rzeczy przyszłe. Rozmawia, bo ten pyta. Chce usłyszeć. Faryzeusze pokazali, że nie chcą słyszeć. Chcą tylko prowadzić swoje rozgrywki.
Da się zamknąć Tego, który tchnie kędy chce, prowadzi do całej prawdy, mówi co usłyszy, w jakiejkolwiek liczbie skończonej?