Tam, gdzie panuje nienawiść i chęć odwetu, gdzie wojna przynosi ból i śmierć niewinnych, potrzeba miłosiernej miłości Boga...
W każdym więc momencie, gdy boli mnie serce, umysł, ciało, dokonują się te małe śmierci i – jeśli pozwolę – moje zmartwychwstanie.
Takie sytuacje są najtrudniejsze. Zastanawiam się wtedy, po co w ogóle wysłuchiwał? Żeby zabierając co dał zadać większy ból?
Pozostało ciche pragnienie. Że coś się zmieni. Że skończy się czas jęku, płaczu i bólów rodzenia. I tęsknota za złotym wiekiem.
Boli najbardziej wtedy, gdy dotyka niewinnych, bezbronnych, najmniejszych. Dlaczego cierpienie? To pytanie zawsze sięga Boga. Odpowiedzią jest krzyż Chrystusa, czyli Boskie współcierpienie.
Wsłuchać się w ciszę grobu, by usłyszeć Ciebie. Dostrzec, że prowadzi tam, gdzie nie ma już bólu, smutku, cierpienia, gdzie jesteś tylko Ty
Czy przez to, że wierzę w Jezusa, moje życie jest lżejsze? Przecież i mnie spotykają cierpienia, bóle, rozczarowania, wszelkiego rodzaju smutki, niepowodzenia.
Sąd nad nami, który jest jak bóle brzemiennej; rozstrzygnięcie, gdy wraca Pan domu – to nie tylko ostrzeżenia. To także obrazy nadziei...
Stać pośrodku walącego się świata nie krzycząc i nie oskarżając. Przyjmując ból i lejąc łzy. Nie poddając się zwątpieniu i rozpaczy.
Na rodzaj bólu, trudności, które nas w życiu dotkną, wpływu tak do końca nie mamy. Zaś na kontakt ze Źródłem – tak.
Przecież słabi jesteśmy.