To był problem wierności podstawowym zasadom. Zasadom które normowały ich życie religijne.
Różni ludzie przychodzili do Jezusa i różne były ich oczekiwania. A ja? Do których się zaliczam? Czy szukam Jezusa, a jeśli tak, to dlaczego?
Prawda nie da się zagłuszyć nawet wtedy, gdy są wymyślane kolejne metody, podstawiani coraz to bardziej kłamliwi klakierzy.
W każdej chwili mogę wchodzić przez tę Bramę we wszystkie sytuację mojego życia, ponieważ Jezus jest Bogiem Żywym.
Jak głosić chwałę Pan w czasach, które jeden z przyjaciół Nereusza scharakteryzował jako „czas, w którym nasz Pan zdawał się zasypiać w Piotrowej łodzi”?
Żyjemy w świecie, w którym coraz mocniej zaciera się granica między prawdą a fałszem. Z łatwością przychodzi nam operować półprawdami, manipulować słowem...
Można przemówić do rozumu, wzbudzić zachwyt, sprowokować emocje, pobudzić do gniewu, siać rozłam, zachęcić do działania, zwrócić uwagę…
Choćby już wszystko wskazywało na klęskę, jednak wierzę: On zwyciężył. A ja mogę zwyciężyć tylko z Nim. Tylko Jego metodami.
Podobno śmierć jest największym nieszczęściem, jakie może spotkać człowieka. Na szczęście tylko podobno.
W wierze bardzo ważna jest odwaga. By kochać i dać się poprowadzić miłości – nawet wtedy, gdy inni uznają za głupca, mięczaka, słabeusza.
Być Kościołem Matką mającym oczy Matki. Czyli widzieć. Nie tylko to, co leży na ulicy, rzuca się w oczy, epatuje biedą...