Poznanie Jezusa nie jest bujaniem w obłokach. Światłe oczy serca to nadzieja nowego nieba, ale i lepsze, pełniejsze widzenie tu i teraz.
Chirurg podchodzi do stołu. Jeszcze odwraca głowę. Przez chwilę widzę jego oczy. Pół-ślepe, zmętniałe. Bierze do ręki skalpel i…
Mieć dostęp do Boga, na własne oczy Jego świat oglądać. Wołać po imieniu do Oczekiwanego: Jezu, Jezusku mój!
Pyta o to, co oczywiste. O tych, których nie zaprosiliśmy. O telefony nieodebrane, oczy odwrócone, słuchawki na uszach i pospiech gdy należało się zatrzymać.
Rozkoszujemy się chwilami szczęścia i dobrobytu. Wtedy, nawet jeśli nie zapominamy o dziękowaniu Panu za to, co dostajemy, łatwo zamykamy oczy na swoje niedoskonałości.
Jedna z trudniejszych życiowych lekcji: nie wszystko od razu. Od dzieciństwa: kiedy oczy się świecą do zabawek za szybką, kiedy ręce wyciągają się po kolejny smakołyk.
Po wielu wiekach zobaczyli to na własne oczy. Przyszedł. Wołał. Szukał. Wskazywał drogę. Swój głos zwielokrotnił, wysyłając apostołów. By każdą zagubioną odszukać...
Oczy wiary i wyobraźni nie zwiastują mi różowej pościeli i śpioszków, pokoju na poddaszu z oknem w suficie i tysiąca prezentów. Zwiastują mi natomiast autentyczną miłość.
Z Nim oglądać film, korzystać z Internetu, z Nim przyjmować gości. Z Nim przeżywać poczęcie i narodziny kolejnych dzieci i z Nim zamykać oczy tym, którzy udają się do domu Ojca.
Bóg nie chce od człowieka zaufania tylko słowom. Pozwala zobaczyć, dotknąć, doświadczyć. Pozwala przekonać się na własne oczy, że jest godny wiary. Jeśli wszyscy cię opuszczą, On jest. Nawet jeśli tego nie dostrzegasz.
Być Kościołem Matką mającym oczy Matki. Czyli widzieć. Nie tylko to, co leży na ulicy, rzuca się w oczy, epatuje biedą...