Ludzie zamykają oczy i wolą nie widzieć czegoś, co wymaga od nich uważności, wysiłku, podjęcia pracy nad zmianą swojego życia.
Banalne dotąd słowa mogą poruszać, znany człowiek może na nowo otworzyć nasze oczy, pobudzić do myślenia, do nowego zaangażowania.
Modląc się Psalmem 146 trudno nie słyszeć Jezusa, ogłaszającego: „szczęśliwe oczy wasze, że widzą i uszy wasze, że słyszą”.
Pan daje nam siłę do zerwania ze ślepotą. Dzięki temu nasze „oczy wiary” mogą dostrzegać Jego obecność w innych.
Co takiego uczynił człowiek, że balsam krwi i wody spływa z głowy, na oczy, uszy, brodę, prosto do serca?
Słychać pokolenia pierwszych chrześcijan, kończących tym zawołaniem niedzielną Eucharystię. Widać skierowane ku wschodowi twarze, wypatrujące nadejścia Oblubieńca oczy.
Moc do promieniowania Chrystusem w świecie mamy czerpać z Eucharystii. Dzięki niej otwierają się nasze oczy.
Idą naprzeciwko ciebie. Łapy w kieszeniach. Patrzą ci prosto w oczy. Uważaj! Oni mogą cię błogosławić!
Wdzięczność otwiera nasze oczy na to, co otrzymujemy, na tego, od którego otrzymujemy, pobudza do obdarowywania innych
Zazdrość, zawiść, zamyka oczy na każde dobro. I mimo wewnętrznego przekonania, że jest dobrem, próbuje przed sobą samym nie uznawać go.
Świadomość bycia kochanym… To naprawdę dodaje skrzydeł.