Komentarze biblijne i liturgiczne, propozycje śpiewów, homilie, Biblijne konteksty i inne.
więcej »Patrzysz i mijasz – tyle. Zobaczysz, miniesz, i dalej… Bez zatrzymania.
Pewnie wszyscy znamy zabawę w znajdywanie różnic pomiędzy dwoma obrazkami. Wpatrujemy się na zmianę to w jeden, to w drugi – żeby tylko coś dostrzec, znaleźć, odkryć. Przecież skoro tak jest napisane, to musi być te dziesięć różnic! Hm… tak, to prawda, te różnice istnieją. A gdyby tak spróbować przenieść zasady tej zabawy na grunt naszej codzienności?
Niech tymi obrazami, pomiędzy którymi trzeba znaleźć różnice będą dni tygodnia. Czym się różni poniedziałek od wtorku? Albo od czwartku? Potrafisz dostrzec te różnice? Widzisz mistykę codzienności? A może już dawno przestałeś łudzić się, że coś takiego istnieje? Może żyjesz już tylko z dnia na dzień, ale z zupełnie opróżnionym zbiornikiem nadziei i miłości? Gdyby te różnice istniały i potrafiły zaskakiwać…
Ale one naprawdę są! Bóg nie kłamał, kiedy powiedział o człowieku, tak – właśnie o Tobie! – że jest Bardzo Dobry! To nie żart. Podobnie nie kłamie, gdy próbuje przekonać Cię, że jesteś dla Niego bardzo ważny. Każdy Twój dzień jest dla Niego wielką radością i przygodą. Cieszy się, słysząc Twój głos i oglądając Twoją twarz – podobnie jak Ty cieszysz się, gdy widzisz jak Twoje marzenie się spełnia… Nie dostrzegasz tego, prawda? Bajka dla grzecznych, ale głupiutkich dzieci? Hm…
Spróbuj spojrzeć na swoje życie, tylko tyle. Nawet nie próbuj od razu zamieniać tego spojrzenia w modlitwę. Popatrz jak człowiek, albo raczej – Człowiek. Czasem właśnie tak trzeba – zwyczajnie po ludzku. W każdym z nas drzemie niekiedy kapłan i lewita, jakaś schorowana pobożność, która próbuje wyrwać się na pierwszy plan, a przy tym zupełnie nie pomaga. W niczym. Bóg nie chce, żebyś wykrzykiwał Mu godzinami „Alleluja” niczym mantrę. Nie chce, żebyś uśmiechał się, gdy zupełnie tego nie czujesz. Chce, żebyś miał kontakt z sobą samym, żebyś przychodził do niego jako Ty. Prawdziwy, bez masek. Wcale nie w stroju kapłańskim czy w przebraniu gotowego do „świętej służby” lewity. Nawet gdy czujesz się tylko samarytaninem, gdy myślisz, że „wiara wiarą, a żyć trzeba”… Jeśli wtedy jesteś sobą, wtedy jesteś z Bogiem.
Może poprzez nakładanie rożnych masek i kostiumów nie potrafisz cieszyć się swoim życiem. Patrzysz i mijasz – tyle. Zobaczysz, miniesz, i dalej… Bez zatrzymania. „A przecież życie po to jest, żeby pożyć”, jak śpiewa Anna Maria Jopek. Zatrzymaj się chwilkę nad nim. Spójrz choć przez chwilę, jak ono wygląda. Może jest właśnie takie jak ten człowiek leżący gdzieś między Jerozolimą a Jerychem. Niezdecydowane, pogubione, strasznie poranione. Życie złamane, pokaleczone. Życie, którego nikt nie chce uleczyć ani nawet dotknąć… Spróbuj się nad nim zatrzymać. Jasne, łatwiej ominąć – nawet samego siebie. Przecież zatrzymanie nad sobą i swoimi ranami boli… Prawda. Tylko czy nie warto okazać sobie miłosierdzia? Na dłuższą metę właśnie to może pomóc. Spróbuj!
Jeśli nikt się nad Tobą nie lituje, nie widzisz żadnej pomocnej dłoni obok siebie – może właśnie nadszedł czas, żebyś zatrzymał się przez chwilę nad swoim życiem? Pochyl się nad swoimi zranieniami. Spróbuj zalać je samym Bogiem, Jego słowem, nawet jeśli dawno (a może nigdy?) tego nie próbowałeś. Poświęć trochę czasu samemu sobie, żeby odpocząć, podleczyć swoją duszę. Nie żałuj środków ani czasu na kontakt i pracę z samym sobą. Spróbuj wzruszyć się głęboko samym sobą. To niekoniecznie musi być egoizm i chora miłość własna…
Bądź miłosiernym samarytaninem - także dla siebie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |