Dotknąć Modlitwy Pańskiej. Rozdział siódmy.
Ważne spotkanie, wielu ludzi. Modlitewny entuzjazm zdawał się sięgać szczytu. „Wypróbuj mnie”, „sprawdź mnie” – wołał śpiewający jakąś modlitewną piosenkę. A ja się wzdrygnąłem. Wielkiej trzeba odwagi, żeby proponować Bogu coś takiego. I nie chodzi nawet o to, że ciężka choroba czy śmierć bliskich są doświadczeniami zbyt trudnymi, by tak lekkomyślnie o nie prosić. Przecież nawet zwykłym pokusom nieraz bardzo łatwo ulegamy. Lenistwo, gniew, obżarstwo (czy pijaństwo), zazdrość, pożądliwość, chciwość.... A gdy człowiekowi uda się wszystkie te pokusy pokonać, już czai się ta najbardziej podstępna – pokusa pychy. Jak jej nie ulec, gdy oto okazaliśmy się tacy wspaniali odrzucając wszystkie inne? A pycha to przecież korzeń wszelkiego zła. I duchowa walka musi zacząć się na nowo... Stanowczo bezpieczniej jest nie mieć pokus.
„Nie wódź nas na pokuszenie”.... Czy Bóg może człowieka kusić? Skądże znowu. Na pewno nie. Ale w tej prośbie nie o to chodzi. Raczej o to, by Ojciec uchronił nas przed pokusami. To spora różnica...
Pokusy, choć są zachętą do zła, same jednoznacznie złe nie są. To swoista próba, okazja, by chrześcijanin zdobył zasługi; by pokazał, że ufa Ojcu, choć zło wydaje się całkiem smacznym kąskiem. Przeżywanie pokus może być dość ważnym elementem drogi do doskonałości. Co by to był za święty, który by ich nie miał? Taki święty z braku okazji?
Jeśli mimo to prosimy: „nie daj, Ojcze, byśmy byli kuszeni”, „oddal od nas pokusy”, to dlatego, że jesteśmy świadomi własnych słabości. I wiemy, że każda z nich to dla nas ryzyko. Lepiej więc, by tych pokus nie było. To wołanie: „Ojcze, oddal ode mnie wszystkie! Ty wiesz, że jestem za słaby, by na ryzyko grzechu się narażać. Mogę zdradzić! Co tam zasługi! Wolę ich nie mieć niż tak bardzo ryzykować, że Cię obrażę”.
W prośbie tej, jak chyba w żadnej innej z Modlitwy Pańskiej, zawarte jest więc przyznanie się do naszej bezradności wobec potęgi zła. I nie chodzi o to, że zły jest szczerzący na nas wielkie zęby świat, więc Bóg musi nas przed nim bronić. Ta prośba uświadamia nam, że zło tkwi często także w nas samych. I że to my sami nieraz przyczyniamy się do rozplenienia zła w świecie. Stanowczo lepiej nie ryzykować. Ojcze, obroń nas przez złem tkwiącym w nas samych! Zabierz okazje do czynienia zła!
Prośba „nie wódź nas na pokuszenie” to też przyznanie, że w tych wszystkich sporach czy wojenkach z bliźnimi wcale nie musimy mieć racji. Że my też bywamy przyczyną czyjegoś bólu, łez, a czasem pewnie i zgorszenia. Z tą postawą łatwiej od myślenia o moim Bogu przejść do okrycia, że to Ojciec nasz. Niech lepiej odsunie ode mnie wszystko, co mogłoby kiedyś w niebie sprawić, że będę się wstydził moim bliźnim spojrzeć w oczy.
Zobacz też:
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |