Wyjście z grobu w ciszy nocy wszystko zmieniło. Wszystko wygląda inaczej. Zapowiedzi, błogosławieństwa, przypowieści. Wszystko…
Coś się kończy, coś zaczyna. Triduum Paschalne jest przełomem. Kończy czas postu, inicjuje czas wielkanocnej radości. Z reguły też bywa kresem postanowień, umartwień, duchowych praktyk, tak gorliwie przeżywanych w ciągu czterdziestu dni Przygotowania Paschalnego. Można odnieść wrażenie, że niekiedy przypominamy człowieka uzależnionego, zrywającego z nałogiem w okresie przedświątecznym, by wrócić doń w chwili, gdy wybrzmią wielkanocne dzwony. Tymczasem autentyczne życie chrześcijańskie nie jest sinusoidą z charakterystycznym szczytowaniem i spadaniem poniżej zera. Jest systematycznym wzrostem, budowaniem, ewangeliczną wiernością.
Stąd wielkopostny trud wymaga kontynuacji. Bez niej zamiast dojrzałych owoców będziemy patrzeć na zwiędłe kwiaty. A przecież nie o to chodzi w spotkaniu z Ogrodnikiem. Dlatego warto stawiać pytanie o drogę. Co dalej po Wielkim Poście i Triduum Paschalnym.
Spróbujmy iść tropem spotkań Zmartwychwstałego z uczniami.
„Szedł z nimi i Pisma im wyjaśniał.” Bo trzy lata nie wystarczyły. Bo zabrakło klucza. Najważniejszego. Wyjście w ciszy noc z grobu wszystko zmieniło. Także perspektywę. Wszystko wygląda inaczej. Zapowiedzi, błogosławieństwa, przypowieści. Wszystko… Ożyło wraz z Nim. Już nie jest wspomnieniem przeszłości. Zakończoną tragicznie historią. Więcej, nie jest ideą z wyspy Utopia. Jest Życiem. Drogą, na której nie jesteśmy skazani na samotność. „Szedł z nimi…”
Właściwie trzeba napisać, powiedzieć inaczej. Skoro jest Życiem, Drogą, dlaczego pisać w czasie przeszłym. Idzie… Z nimi, z nami, z tymi, którzy będą po nas. Aż do dnia, kiedy wszyscy staniemy przed tronem i przed Barankiem. Choć pewnie i tam będziemy szli. Bo w miłości nie ma zastoju. Więc i tam każdego dnia śpiewać będziemy „pieśń nową”. Każdy dzień będzie nowością. Bo Bóg się nie starzeje. Trójca Święta jest wieczna młodością.
Idzie… Z nimi, z nami, z tymi, którzy będą po nas. I Wyjaśnia Pisma.
To dobry moment, by wrócić do początku naszych rozważań. Do umieszczanej na futrynie domów Izraelitów Mezuzy. Biblia w naszym domu. Przygodny Wędrowiec zapraszający do pochylenia się nad Pismami i wspólnego z Nim ponownego odczytania proroctw.
Roman Brandstaetter, poeta i dramaturg, a przede wszystkim wielki miłośnik Biblii, poświęcił Jej wiele wierszy i jedną książkę. Krąg Biblijny. Wspomina w niej swój dom zauważając, że w nim nikt nigdy Biblii nie szukał. Była zawsze w salonie, na specjalnym stoliku, na honorowym miejscu. Zbliżający się do niej, by pochylić się nad świętymi literami, na znak szacunku musieli wpierw umyć ręce. Jak myje się duszę przed przyjęciem Komunii świętej. Bo lektura Pisma też jest Komunią. Uzdrawiającą, przemieniającą, oczyszczającą. „Wy już jesteście czyści dzięki słowu…” Ożył i słowa z Wieczernika nabrały nowego znaczenia. „Zjedz tę księgę…” Pokarm.
Zatem nie tylko idzie i Pisma wyjaśnia. Także karmi. By wypełnić wolę Bożą najpierw trzeba się nią nakarmić. „Wszystko, co usłyszałem od Ojca mego…” „Moim pokarmem…”
Bardziej aniżeli święconki potrzebujemy innego pokarmu. Poeta dał przykład. Może nadszedł czas na domowe sanktuarium. By już nie trzeba było szukać Wędrowca. Czekać Nań kolejnych kilka miesięcy. Pytać gdzie jest. Bo „jest z nami”. Bo „Słowo jest blisko ciebie…”
Poeta wyznał: „Biblio, Ojczyzno moja (..) w Tobie jest wszystko…”
„Szedł z nimi i Pisma im wyjaśniał.” Szedł… Idzie… Byśmy z Nim odkryli darowane nam „wszystko”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |