Panie, gdybyś tu był (Ez 37,12-14; Ps 130; Rz 8,8-11; J 11,1-45 (J 11,3-7.17.20-27.33b-45))
Panie, gdybyś tu był… Ten okrzyk Marty, to przecież pretensja. Pretensja bliska wielu ludziom. Pretensja do Boga, że „zrobił sobie wolne” właśnie wtedy, gdy był szczególnie potrzebny, gdy my, którzy tak dobrze radzimy sobie z ustawianiem świata po swojemu, nagle zapragnęliśmy Jego interwencji. To my chcemy decydować, kiedy Bóg ma wkroczyć w życie świata.
Choroba kogoś bliskiego jest często sytuacją, w której oczekujemy, że Bóg będzie na nasze zawołanie. W poczuciu bezradności wobec czyjegoś cierpienia chcemy, aby Bóg też miał obowiązek „chorych nawiedzać”. I gotowi jesteśmy Go z tego obowiązku szczegółowo rozliczać.
Bóg nie „robi sobie wolnego” nigdy. Jest z nami w każdej chwili. A im bardziej nie odczuwamy Jego obecności, tym bardziej On jest. Marta to jedna z najbardziej uwikłanych w doczesność postaci Nowego Testamentu. Mimo tego uwikłania, krok po kroku buduje swoją wiarę.
Co ciekawe, okrzyk Marty powtarza również jej siostra Maria, ta, która według oceny samego Jezusa „obrała lepszą cząstkę”, ta - według tradycyjnego kaznodziejstwa - „bardziej uduchowiona” i mniej związana przyziemnością. Nawet najwięksi święci miewali poczucie opuszczenia przez Boga. Ale się nie poddawali. Trwali w wierze.
Chorych nawiedzać - Czy na pewno żaden chory w moim najbliższym otoczeniu nie czeka bezskutecznie na moją obecność przy nim? Nawet jeśli to jest uciążliwy sąsiad?
Palcem po ziemi (Dn 13,41-62; Ps 23; J 8,1-11)
Właściwie w jaki sposób Jezus uratował tę cudzołożnicę? Niektórzy twierdzą, że palcem po ziemi wypisywał grzechy tych, którzy domagali się od Niego okrutnej zasady kamienowania jawnogrzesznic. Trudno w to uwierzyć. Przynajmniej w to, że wypisywał konkretne grzechy konkretnych ludzi w taki sposób, aby wszyscy to widzieli i mogli przeczytać.
Chrystus ratując życie cudzołożnicy odwołał się do sumień tych, którzy chcieli ją ukarać. Przypomniał im, że nie tylko ona jest chora, lecz ich również trapi wiele dolegliwości. A to oznacza, że nie mają prawa czuć się lepsi. A to znaczy, że powinni ją potraktować tak samo, jak sami chcą być ze swą grzesznością traktowani.
Trudno o bardziej wyrazisty przykład oddzielania przez Boga zła od człowieka. Ale równocześnie jest to bardzo stanowcze przypomnienie, że nie nam, ludziom, osądzać innych ludzi.
Chorych nawiedzać - Czy zdarzyło mi się stracić cierpliwość do człowieka chorego?
Późne poznanie (Lb 21,4-9; Ps 102; J 8,21-30)
„Jeżeli nie uwierzycie, że Ja jestem, pomrzecie w grzechach swoich”. „Gdy wywyższycie Syna Człowieczego, wtedy poznacie, że Ja jestem”. Tak powiedział Jezus faryzeuszom.
Pierwsze skojarzenie, jakie przychodzi do głowy, jest takie: Faryzeusze poznają, że Jezus jest Synem Bożym, za późno. Ale czy Jezus naprawdę coś takiego powiedział? Nie, raczej zapowiedział, że chociaż w tej chwili faryzeusze są na etapie pytania „Kimże Ty jesteś?”, to jednak nadejdzie chwila, gdy znajdą na nie odpowiedź.
Wiemy, że gdy Jezus mówi „wywyższycie Syna Człowieczego”, mówi o ukrzyżowaniu. Patrząc na tę zapowiedź czysto po ludzku, według mechanizmów, które są obecne w moim życiu, uświadamiam sobie, że i mnie zdarza się prawdziwie poznać drugą osobę nie tylko wtedy, gdy ją tracę (na przykład, gdy śmiertelnie zachoruje), ale również wtedy, gdy kogoś krzywdzę. Nie umiem odpowiedzieć, dlaczego tak jest, ale wiem, że to się zdarza.
Póki człowiek żyje na tej ziemi nigdy nie jest za późno, aby prawdziwie poznać Jezusa. Szansę mamy do ostatniej chwili.
Chorych nawiedzać - Czy w chorym, cierpiącym człowieku, umiem dostrzec Chrystusa?
Niech mnie wyzwoli (Dn 3,14-20.91-92.95; Dn 3; J 8,31-42)
W ostatnich kliku latach wielokrotnie różni ludzie przywoływali słowa „Prawda was wyzwoli”. Ale wyrywali te słowa z kontekstu, w którym umieścił je Jezus. A On powiedział dokładnie tak: „Jeżeli będziecie trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli”.
Nie chodzi więc o to, aby walić innych prawdą jak obuchem w łeb. Prawda podana w niewłaściwy sposób może zabić. Nie bez powodu lekarze często nie mówią człowiekowi, że wykryli u niego bardzo ciężką chorobę. Najpierw chcą go przygotować do przyjęcia prawdy.
Co to znaczy prawda podawana we właściwy sposób? To prawda połączona z miłością. Jezus mówił o sobie „Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem”. Mówił tak, bo jest Bożym Synem. Mówił tak, bo Bóg jest Miłością.
Chorych nawiedzać - Czy umiem choremu człowiekowi powiedzieć prawdę?
Kamieniem w Jezusa (Rdz 17,3-9; Ps 105; J 8,51-59)
Pewien polityk powiedział niedawno: „Gdy nikt nie chce cię chwalić, chwal się sam”. Czy Jezus w rozmowach ze swymi współziomkami stosuje tę samą zasadę, gdy mówi „Jeśli kto zachowa moją naukę, nie zazna śmierci na wieki”?
Najwyraźniej tak właśnie ocenili Go słuchacze, skoro nie zawahali się stwierdzić „Teraz wiemy, że jesteś opętany”. Powiedzieć coś takiego Bożemu Synowi, to więcej niż „pójście po bandzie”. To samodyskwalifikacja. To osobiste dopisanie się do grona kłamców.
Jezus powołuje się na Abrahama. Na radość Abrahama. Jego deklaracja zderza się z murem ironii: „Pięćdziesięciu lat jeszcze nie masz, a Abrahama widziałeś?”.
Ale dlaczego chwilę potem porwali kamienie? Przecież Jezus powiedział zaledwie jedno zdanie. Co było w tym zdaniu, że od ironii przeszli do chęci mordu? „Zanim Abraham stał się, Ja jestem” – powiedział Jezus.
„Ja jestem” – to imię, którym Bóg przedstawił się Mojżeszowi.
Chorych nawiedzać - Jak wiele czasu jestem w stanie poświęcić komuś, kto choruje w mojej rodzinie?
Wierzyć łatwiej (Jr 20,10-13; Ps 18; J 10,31-42)
Czasami zastanawiam się, komu jest łatwiej uwierzyć w Jezusa – mnie, dziś, ponad dwa tysiące lat temu po tym, jak chodził po ziemi, czy tamtym ludziom, którzy mieli możliwość spotkać Go, słuchać, rozmawiać z Nim, widzieć znaki, które czynił.
Wydawałoby się, że nie ma większego ułatwienia dla wiary, jak bezpośrednie, osobiste spotkanie Jezusa. A mnie ogarnia niepewność, a nawet pewna obawa. Próbuję sobie wyobrazić, gdzie wówczas byłoby moje miejsce. I nie mam pewności, że po stronie tych, którzy przyjęli wiarę w Jezusa – Bożego Syna. To wymagałoby przecież ogromnej odwagi.
Dzisiaj buduję moją wiarę na świadectwie tysięcy ludzi, którzy uwierzyli w Chrystusa zarówno wtedy, gdy chodził po ziemi, jak i w następnych stuleciach. Moja decyzja wiary nie jest aż tak dramatyczna, jak decyzja tych, którzy z ust samego Chrystusa słyszeli „Jeżeli nie dokonuję dzieł mojego Ojca, to Mi nie wierzcie. Jeżeli jednak dokonuję, to choćbyście Mnie nie wierzyli, wierzcie moim dziełom, abyście poznali i wiedzieli, że Ojciec jest we Mnie, a Ja w Ojcu”.
Chorych nawiedzać - Czy potrafię zrezygnować z obejrzenia ciekawego filmu lub meczu w telewizji, aby pojechać do apteki po lekarstwo dla kogoś chorego?
Bóg po swojemu (2 Sm 7,4-5a.12-14a.16; Ps 89; Rz 4,13.16-18.22; Mt 1,16.18-21.24a (Łk 2,41-51a))
Historia świętego Józefa uczy ostrożności. Ostrożności w osądzaniu ludzi i wyciąganiu wniosków z tego, co widzimy, nie znając motywacji i okoliczności. Przede wszystkim uczy ostrożności wobec Boga, ponieważ On działa po swojemu i nie znając Jego zamysłów często sami wprowadzamy się w błąd. A potem nam głupio.
Święty Józef był normalny. Jak wykrył, że jego kobieta jest w ciąży, a on na sto procent nie ma z tym nic wspólnego, wcale nie zamierzał wychowywać cudzego dzieciaka. Ani dłużej zadawać się z osobą, która nie jest mu wierna. Na plus można mu zaliczyć, że zamierzał rzecz załatwić po cichu. Ale jakoś nie przyszło mu do głowy, że taka porządna dziewczyna, jak Maryja, nie zrobiła nic złego i jeśli nosi pod sercem nie jego dziecko, to z jakiegoś ważnego powodu.
Dlaczego Pan Bóg nie uprzedził Józefa przed Zwiastowaniem? Ha. Dobre pytanie. A odpowiedź na nie zna tylko Pan Bóg. Tylko On wie, dlaczego wystawił świętego Józefa na tę trudną próbę. Podobnie jak tylko Bóg wie, dlaczego na rozmaite próby wystawia i dziś mnóstwo ludzi.
Chorych nawiedzać - Czy pamiętam, że chory nie przestaje być człowiekiem, ze wszystkimi zaletami i wadami, potrzebami i pragnieniami, a także z ludzkimi prawami i ludzką godnością?