Dar dla brata (Dz 2,1–11; Ps 104, 1ab i 24ac.29bc–30.31 i 34; 1 Kor 12,3b–7.12–13; J 20,19–23)
Zastanawiające, że Duch Święty zstąpił wówczas, gdy uczniowie znajdowali się wszyscy razem na tym samym miejscu. Zstąpił jeden Duch na całą wspólnotę, choć każdy osobiście otrzymał Łaskę. Od tej pory stanowili jedno ciało, którego głową jest Chrystus. Ciało, któremu na imię Kościół.
W dniu zmartwychwstania Jezus udzielił apostołom Ducha Świętego. Dał im władzę odpuszczania grzechów. I znów: podobnie jak dar języków, przecież nie dla nich samych był ten dar, a dla wspólnoty. I tu chyba leży tajemnica.
Ile by można osiągnąć, gdyby tak Duch zechciał pomóc nam zrealizować nasze plany! Niestety, często jakoś nie można się Go o tę pomoc doprosić… Może właśnie dlatego, że dar Ducha Świętego jest dany wspólnocie i dla wspólnoty, a my chcemy go wykorzystać dla siebie?
A jeśli patrzę na cuda, których On dokonuje, czy pamiętam, że to nie dla mnie i mojej chwały, a ma przynieść dobro innym? Czy pamiętam, że powierzony mi dar jest dla brata?
Koniec wina (Rdz 3,9-15.20; Ps 87,1-3.5-6; Dz 1,12-14; Łk 1,28; J 2,1-11)
Nie mają już wina. Zapas radości się wyczerpał. Zaraz zostanie tylko pustka i wstyd, goście wesela znikną. Po co mieliby siedzieć, skoro koniec rozrywki? I pewnie przez długi czas nie zapomną, że u nas właśnie wina zabrakło!
Nie mają już wina. Są smutni, zgaszeni, zmęczeni i bez nadziei. Nie mają siły się uśmiechać, a przecież znajomi oczekują zabawy i dobrej miny do złej gry. Nie wolno się przyznać do smutku. Kto by tam chciał przebywać ze smutasem.
Jak w Kanie Galilejskiej Jezus może przynieść radość. Taką, która nie zniknie, nie skończy się jak wino. Daleką od wesołkowatości i nieudawaną, bo nie będzie potrzeby udawać…
Jeśli zechcę. Jeśli zrobię, cokolwiek On powie. Jeśli Mu zaufam, jak radzi Maryja…
Priorytety (Jk 1,12-18; Ps 94; Mk 8,14-21)
„Jeszcze nie pojmujecie i nie rozumiecie, tak otępiały macie umysł?” Gorzka wymówka. I za co? Przecież trzeba zadbać o to, żeby mieć co jeść i pić! Nikt za nas pomyśli! Co tam jakieś sprawy faryzeuszów, skoro dotyka nas problem o wiele bliższy – brakuje chleba!
Nikt za nas nie zadba o nasz byt. To zdanie – w różnych formach – to dobra wymówka. Są rzeczy ważne i ważniejsze. Trzeba znać priorytety, a utrzymanie się musi być jednym z ważniejszych! Muszę pracować, muszę się uczyć, nie zostaje już czasu dla Boga czy innych ludzi. Doba ma tylko 24 godziny i więcej nie chce.
Czy nie pamiętacie? Tak niedawno jedliście do syta za darmo, choć nic nie mieliście. Nie raz tak się zdarzyło. Czemu skupiacie się na tak nieważnych sprawach, zostawiając podstawowe? Nie martwcie się o to, co będziecie jeść. Jesteście ważniejsi niż lilie na polu. Nie martwcie się o swoje życie na ziemi. Kto chce je zachować, ten je straci.
Zadbajcie przede wszystkim o swój byt. Wieczny.
Cud na raty (Jk 1,19-27; Ps 15,1-2.3 i 4b.4c-5; Ef 1,17-18; Mk 8,22-26)
Czy Ten, który jednym słowem wskrzeszał zmarłych, nie mógł od razu uzdrowić niewidomego? Dlaczego cud się za pierwszym razem nie udał?
Przyprowadzili do niego niewidomego – napisał ewangelista. Nie przyszedł sam. Czy tylko dlatego, że nie widział, czy może nie wierzył w możliwość uzdrowienia? Być może ten czas wyjścia poza miasto, gestów dokonywanych przez Jezusa, w końcu pytanie: „Widzisz coś?” były po to, by właśnie nabrał nadziei.
Człowiek, który nie ma nadziei na wyzdrowienie nie ma siły pragnąć. Nie będzie się modlił o zdrowie. Nie podejmie leczenia. Człowiek pogrążony po uszy w grzechu nie będzie walczył, póki nie uwierzy, że ma szansę.
Bezpośrednio po nawróceniu czasem wszystko wydaje się proste. Nawet pokusy jakby znikły. I jakiś czas potem wszystko wraca. Bóg zawiódł? Uleczył na trochę? Nie – po prostu pokazał, jak być może, odbudował nadzieję, by później człowiek mógł już sam wybrać.
I w końcu zobaczyć jasno i wyraźnie.
Tylko nie mów (Jk 2,1-9; Ps 34,2-3.4-5.6-7; J 6,63b.68; Mk 8,27-33)
Dopiero co wyznał: „Ty jesteś Mesjasz. Ledwo chwilę później upomina Jezusa, by nie mówił o cierpieniu, odrzuceniu, męce i śmierci. Nie mów, o tym, Panie, to niemożliwe! Przecież jesteś Mesjaszem – królem Izraela, zwycięzcą! Nie chcę słyszeć, że tak będzie, że tak może być, przecież jeśli Ciebie zabiją, co z nami?
Nikt nie lubi złych wiadomości, zapowiedzi nieszczęść. Bardzo często nie chcemy ich słyszeć, karmimy się zapewnieniami, że zawsze będzie dobrze. Tymczasem przecież Jezus nie mówi tych słów bez powodu. Chce przygotować uczniów na czas, który przyjdzie. Chce, by ich to, co się stanie, nie zaskoczyło, nie złamało.
Tylko do tego, o czym wiemy, co dopuszczamy do naszej świadomości, możemy się przygotować. Dlatego nie warto zamykać uszu na ostrzeżenia, choćby były najbardziej niepokojące, a konieczność przygotowania się niewygodna.
Chrystus podzielony (Ap 12,10-12a (1 Kor 1,10-13.17-18) • Ps 34 • J 17,20-26)
Czyż Chrystus jest podzielony? Czyż Paweł został za was ukrzyżowany? Czyż w imię Pawła zostaliście ochrzczeni?
Słowa doskonale znane, wielokrotnie powtarzane. Jedno tylko chyba umyka. To Paweł zadaje te pytania. Czyżby nie było dla niego miłe, że ludzie czują się z nim związani? Czy musiał mówić aż tak ostro? Nie można było delikatniej?
Słowa Pawła to bardzo ostre napomnienie dla tych, którzy stawiali jego samego ponad Bogiem, raniąc jedność młodego Kościoła. To jasno i wyraźnie powiedziane: nie życzę sobie tego, to wbrew Chrystusowi, który mnie posłał!
Czy to naprawdę tak ważne? Jezus modlił się: „Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał.” Jedność chrześcijan świadczy o Chrystusie. Żadna racja nie usprawiedliwia dzielenia Kościoła na kawałki.
To nie są słowa do polityków, ale do mnie. Czy na pewno zawsze pamiętam, że należę do Chrystusa, nie do jakiejś frakcji? I czy czasem nie buduję frakcji - choćby maleńkiej - wokół siebie?
Tak być nie może (Jk 3,1-10 • Ps 12 • Mk 9,2-1)
„Jeśli kto nie grzeszy mową, jest mężem doskonałym, zdolnym utrzymać w ryzach także całe ciało.” Czy to nie przesada? Jest przecież tyle poważniejszych grzechów! Cóż można zrobić samym gadaniem?
Można bardzo wiele. Można odebrać komuś godność. Można słowami uderzyć i słowami zabić. Nie na darmo psalm mówi: „Naszą siłą język, usta nasze nam służą, któż jest naszym panem?” Przecież nie trzeba nic mówić wprost, nie trzeba kłamać. Wystarczy odpowiednio zasugerować, naświetlić kawałek prawdy lub użyć jej, by zasłonić własne kłamstwo.
Przed językiem niezwykle trudno się obronić. Bo i cóż ze sprostowania, które przecież do wszystkich nie dotrze? Cóż z wyjaśnień, choćby najbardziej rzeczowych, skoro zawsze znajdą się tacy, którzy powiedzą, że „coś musiało być na rzeczy”?
Słowami wielbimy Boga i Ojca i nim przeklinamy ludzi, stworzonych na podobieństwo Boże. Z tych samych ust wychodzi błogosławieństwo i przekleństwo. Tak być nie może, bracia moi.
Tak być nie może.