Dla mnie Dz 10,25-26.34-35.44-48; Ps 98; 1J 4,7-10; J 15,9-17Nic tak nie wpływa na pokorę, jak cotygodniowe sobotnie zakupy! Szybka sprzedawczyni w mięsnym, która bezceremonialnie rozprawia się z kolejką, z szybkością karabinu maszynowego wypowiadając: „Coś jeszcze?”. Pieniądze, które mają dziwną tendencję do rozpływania się. Ciężkie siatki, dźwigane ze świadomością, że w poniedziałek rano niewiele z ich zawartości zostanie. Takie czynności nas zrównują - każdy musi jeść, niezależnie od zasobności portfela, społecznego znaczenia czy liczby tytułów przed nazwiskiem.
To, co daje nam Bóg, także czyni nas równymi sobie. Oferta jest taka sama dla każdego: możemy trwać w Jego miłości, zmartwychwstać. Nie jest to jednak jakieś szczęście z rozdzielnika, które wymaga od nas zbyt wiele wysiłku i kończy się zbyt szybko. Słyszymy: „W tym przejawia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował”, „Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem”, „Już was nie nazywam sługami”. Dla Boga każdy z nas ma twarz, imię. Historię życia, która ma znaczenie i nie jest Jemu obojętna. Dlatego cokolwiek dostajemy – jest podpisane naszym imieniem i nazwiskiem.
Uwaga! Prezent! Dz 16,11-15; Ps 149; J 15,26-16,4aCzytam o Lidii, która słuchała Pawła, głoszącego Słowo Boże, przyjęła chrzest, a potem wymogła na apostołach, by zatrzymali się w jej domu. Zastanawiam się, czy jesteśmy w stanie wymóc na kimś przyjęcie dobra, które posiadamy? Wymaga to na pewno stanowczości, ale i umiejętności rozeznania czyjejś sytuacji, potrzeb. A także wiedzy o sobie - swoich zaletach, możliwościach.
Kiedy myślę o "kulturze dawania", przychodzą mi na myśl sytuacje zgodne z zasadą "zastaw się, a postaw się"; kilka przykładów zachowań kosztem męża/ żony/ dzieci; uszczęśliwianie nas na siłę, które przyjmujemy z krzywym uśmiechem, żeby kogoś nie urazić... Zatem wzorce raczej negatywne. Być może za mało o sobie wiemy, albo za bardzo chcemy grać dobroczyńców ludzkości, układając życie za kogoś... Dawanie i przyjmowanie nie jest jednak kaprysem - ma służyć naszemu wspólnemu, lepszemu życiu. Dlatego nie można tego pozostawić przypadkowi, jakiemuś natchnieniu chwili. Jak mawiał Kubuś Puchatek: "Myśl, myśl!".
Chrześcijanin w kapciach? Dz 16,22-34; Ps 138; J 16,5-11Tę informację można by dobrze sprzedać, malując obrazek w tonie sensacji. Oto wrzuceni do lochu więźniowie, ich odbijający się echem od ścian śpiew, choć są pobici i zakuci w dyby. Trzęsienie ziemi. Desperacja strażnika, gdy sądzi, że udało im się uciec. Ulga, gdy tak się nie stało: "Wtedy zażądał światła, wskoczył [do lochu] i przypadł drżący do stóp Pawła i Sylasa". Oni powiedzieli mu o Jezusie, a on "tej samej godziny w nocy wziął ich z sobą, obmył rany i natychmiast przyjął chrzest wraz z całym swym domem. Wprowadził ich też do swego mieszkania, zastawił stół i razem z całym domem cieszył się bardzo, że uwierzył Bogu".
Napięcie, towarzyszące sprawie emocje, urwały by się jednak zapewne gdzieś w trakcie opowieści. Najmocniejsza scena to ta – gdy strażnik drżąc, obejmuje nogi apostołów. Znając życie: to, co nastąpiło potem – opowieść o Jezusie, nawrócenie, późniejsza uczta – byłoby opowiedziane w kilku sentymentalnych obrazkach.
Lubimy smakować czasem to, co dramatyczne - choć niekiedy szukamy tego nie tam, gdzie należy. Nasze kanapowe chrześcijaństwo sprawia, że przyglądamy się wierze z bezpiecznej odległości, niby w nim uczestnicząc. Nie chodzi tu o jakieś wielkie porywy, sceny takie, że łza się w oku kręci. Chodzi o to, by nasze drżenie miało ciąg dalszy, nasze zaangażowanie było naprawdę, nasza radość zmieniała cały nasz świat.
Przed nami Dz 17,15.22-18,1; Ps 148; J 16,12-15Pamiętam z przeszłości kolorową kartkę z napisem: "Najlepsze przed tobą! Szczęść Boże!" - przekazywaną z rąk do rąk, dodającą otuchy, krążącą wśród nas, nastoletnich, pełnych problemów, które nie miały skończyć się nigdy... Przyszłość to była niewiadoma, czasem groźna, ale pełna jakiejś nieokreślonej nadziei.
To, o czym po zmartwychwstaniu opowiada uczniom Jezus, jest w jakiejś mierze podobne do takiej niosącej nadzieję pocztówki. Nie są to pobożne życzenia, ale prawda, że najlepsze ma dopiero nadejść. Wraz z wniebowstąpieniem nie ustaną dobre czasy, więź z Bogiem nie osłabnie, radość wspólnego życia nie ustanie. Zapowiedziany Duch Prawdy ma te same pragnienia, te same cele, co Jezus – będzie pouczał, prowadził, umacniał.
I apostołów, i nas.
Recykling Dz 18,1-8; Ps 98; J 16,16-20Czasem o naszym życiu zdają się decydować jakieś zewnętrzne okoliczności. Szczególnie nasze niepowodzenia i trudności radzibyśmy złożyć na karb wrogich nam sił czy zwykłego przypadku. To właśnie wygnanie przez Klaudiusza żydów z Rzymu sprawiło, że Akwila z Pryscyllą trafili do Koryntu, a ich zawód - wyrabianie namiotów - był powodem, że zatrzymał się u nich św. Paweł. Można by powiedzieć: zbieg okoliczności. A jednak posłużył on czemuś dobremu.
Ta oporna materia naszego dnia codziennego także może być wykorzystana, przetworzona. Nie tylko w tym sensie, że coś uda się właśnie nam. Ale i w tym także, że dzięki naszej obecności, pracy - to innym będzie lepiej, łatwiej osiągną swoje cele. Tak jak Paweł - dzięki mieszkaniu u żydowskiego małżeństwa.
Benzyna Dz 18,9-18; Ps 47; J 16,20-23aNa ile starcza łaska? Na przykład buteleczka witamin starcza na miesiąc, jedna kapsułka codziennie; butelka soku - na sporządzenie około 10 litrów napoju; jakieś 8 litrów benzyny na przejechanie 100 kilometrów... Oto Bóg mówił do Pawła w widzeniu: "Przestań się lękać, a przemawiaj i nie milcz, bo Ja jestem z tobą" – i ten głosił słowo Boże "przez rok i sześć miesięcy". Wracam pamięcią do chwil Bożego objawienia we własnym życiu. Rekolekcji, czytań, sakramentów... Na ile mi starczyło? Czy stopniowo ubywało mi ufności – dzień po dniu, przeszkoda po przeszkodzie?
Tak niewiele dni minęło od świąt Zmartwychwstania – kiedy Bóg okazał się silniejszy niż śmierć, kiedy ostatecznie poświadczył, że Jezus jest tym, za kogo się podaje, a Jego słowa są prawdą. Na co więc dzisiaj czekam, czego wymagam? Kolejnego dowodu?
Specjaliści Dz 18,23-28; Ps 47; J 16,23b-28Kiedy przegląda się czasopisma dla młodych rodziców – teraźniejszych i tych przymierzających się do tej roli – nie można oprzeć się wrażeniu, że rodzicielstwo wymaga jakiejś specjalizacji wysokiego stopnia. Nie chodzi o odpowiedzialność czy jakieś ważne cechy osobowe, ale o znajomość prawa, trendów w wózkoznawstwie, najnowszych odkryć dietetyki i pediatrii. Ilość przedmiotów, które Każdy Dobry Rodzic Posiadać Powinien jest imponująco - albo przerażająco - długa. Traktując to poważnie trzeba by być nie lada ryzykantem, by zdecydować się na dziecko. Jednak jeśli je posiadamy, to mimo trudności, wątpliwości czy braku praktyki w gotowaniu, jakoś nam się udaje.
Przypomina mi się to, gdy czytam o Apollosie, który "przemawiał z wielkim zapałem i nauczał dokładnie tego, co dotyczyło Jezusa, znając tylko chrzest Janowy". Okazuje się bowiem, że to, co otrzymaliśmy do tej pory wystarczy. Oczywiście, jako chrześcijanie (rodzice zresztą także) musimy się doskonalić, wzrastać. Jednak już teraz - tacy, jacy jesteśmy - mamy coś do zrobienia. I poradzimy sobie w tej roli.
Czytania mszalne komentuje Katarzyna Solecka