Termin "Przemienienie Pańskie" nie jest adekwatny do greckiego słowa metemorfothy, które ma o wiele głębsze znaczenie. Kiedy słowo "przemienienie" oznacza zjawisko zewnętrzne, to słowo greckie sięga w istotę zjawiska.
Ks. Grzegorz Strzelczyk
Na tle przepełnionej symbolami podniosłej sceny Przemienienia św. Piotr - zupełnie zagubiony i wspominający coś o namiotach - może irytować lub śmieszyć. Jednak poprzez tę postać przebija głęboka prawda o ludzkiej bezradności wobec Bożej tajemnicy…
Możemy spróbować wyobrazić sobie, co przeżywali towarzyszący Jezusowi owej nocy Piotr, Jan i Jakub. Oto weszli na górę, aby się modlić. Czynili tak wiele razy. I pewnie jak wiele poprzednich razy posnęli, podczas gdy sam tylko Jezus trwał na modlitwie. Jednak przebudzenie nie było już takie zwykłe: ujrzeli Jezusa o przemienionym obliczu, w lśniących szatach, a wraz z Nim Mojżesza i Eliasza. Ten widok musiał wywołać lawinę skojarzeń ze scenami ze Starego Testamentu. Zmiana wyglądu Jezusa musiała mieć związek z niezwykle intensywną obecnością Boga. A Mojżesz i Eliasz to osoby, które doświadczyły bodaj najgłębszych i najbardziej bezpośrednich spotkań z Bogiem, jakie kiedykolwiek dane było przeżyć człowiekowi - pierwszy rozmawiał z Nim ”twarzą w twarz, jak się rozmawia z przyjacielem” (Wj 33,11), drugi przeżył niezwykłe doświadczenie na górze Horeb, kiedy to rozpoznał Boga po szmerze łagodnego powiewu (1 Krl 19,11nn).
Apostołowie musieli sobie natychmiast uświadomić, że są świadkami takiego właśnie wydarzenia w życiu Jezusa. I nie tylko świadkami, ale jakoś i uczestnikami. A taka świadomość musiała wywołać zmieszanie… Piotr zdołał tylko zawołać: ”Mistrzu, dobrze, że tu jesteśmy. Postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza”. A Łukasz Ewangelista opatrzył te słowa druzgocącym komentarzem: ”Nie wiedział bowiem, co mówi” (Łk 9,33).
Rzeczywiście, Piotr nie mógł jeszcze w pełni zdawać sobie sprawy z tego, co się działo. Jak dotąd wyglądało na to, że Jezus przeżywa intensywne doświadczenie Bożej obecności, jak kiedyś Mojżesz czy Eliasz. Ale już za chwilę miało się okazać, że chodzi o coś znacznie więcej: oto z obłoku, który osłonił Jezusa, odezwał się głos: ”To jest Syn mój, Wybrany, Jego słuchajcie! ” (Łk 9,35). A zatem nie chodziło tylko o zbliżenie człowieka Jezusa do Boga! Ten człowiek jest Synem Bożym, czyli Bóg jest obecny nie tyle dla Niego, ile w Nim!
Boży głos odkrył wreszcie prawdziwe znaczenie całej sceny. Oto na krótki moment została ujawniona w uchwytnych znakach tajemnica tożsamości Jezusa. Przemiana oblicza, lśniące szaty, obecność mężów Starego Testamentu, obłok i głos wskazały na to, że Jego człowieczeństwo jest miejscem Bożej obecności. Że ten, którego powszechnie uważano za syna Józefa z Nazaretu, jest w rzeczywistości Synem Najwyższego…
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |