Wokół Jezusa w betlejemskim żłobie przewinęło się sporo postaci. Różnie do Maleńkiego Jezusa się odnosili: jedni z radością, inni z nienawiścią, jeszcze inni z obojętnością.
Wydawałoby się, że małe dzieci nie uczestniczą w życiu politycznym. Nie są w żadnym wypadku zdolne zagrozić sprawującym władzę. A jednak dla wietrzącego wszędzie spiski Heroda stały się potencjalnym zagrożeniem. Przerażony przyniesioną mu przez mędrców ze Wschodu wieścią o nowo narodzonym Królu Żydowskim kazał wymordować wszystkich chłopców w wieku do lat dwóch w Betlejem i okolicy.
Nie wiemy, ilu ich dokładnie było. Dziś szacuje się, że nie więcej niż 50. Zginęli zupełnie bezsensownie. Czas pokazał, że żaden z nich nie mógł zagrozić Herodowi, który kilka lat później zmarł. Nie uratowali też swoją śmiercią małego Jezusa, którego rodzice, ostrzeżeni przez Anioła, szybko wywieźli do Egiptu. Byli tylko jakby pionkami w grze stoczonej między realizującym swoje plany Bogiem a chcącym za wszelką cenę dopiąć swego, zazdrosnym o swe przywileje królem niewielkiego państewka. Ten ostatni poświęcił ich dla ocalenia swojej władzy. Bóg, chroniąc swojego Syna, im nie przyszedł z pomocą, choć z Jego powodu zginęli. Tylko że on ich tak naprawdę nie opuścił Cieszą się dziś w chwale Jego Syna. Ich bezsensowna śmierć dała im przepustkę do domu Ojca.
Zżymam się czasem, kiedy los wyznacza mi miejsce w dalszych rzędach. Chciałbym odgrywać ważne role, a przynajmniej z bliska obserwować grę. Dziś młodziankowie uczą mnie, że nawet z pozoru najbardziej bezsensowne życie ma swoją wartość. Gdy więc Bóg postawi mnie tam, gdzie wszystko wyda się bez sensu, przyjmę to z pokorą pamiętając, że ważne jest tylko, aby szczęśliwie dotrzeć do domu Ojca.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |