Komentarze biblijne i liturgiczne, propozycje śpiewów, homilie, Biblijne konteksty i inne.
więcej »Wokół Jezusa w betlejemskim żłobie przewinęło się sporo postaci. Różnie do Maleńkiego Jezusa się odnosili: jedni z radością, inni z nienawiścią, jeszcze inni z obojętnością.
Ludzie od najdawniejszych czasów podróżowali. Z różnych powodów. Odwiedzając krewnych i znajomych, pielgrzymując do świętych miejsc i w celach handlowych. Podobnie robili mieszkańcy Palestyny. Po niewielu istniejących wówczas drogach tego górzystego kraju ciągnęły rzesze wędrujących. Często mogli się zatrzymywać u swoich krewnych i znajomych. Jeśli ich zabrakło, a pora roku pozwalała, można było nocować na dworze, przykrywając się płaszczem. Podobnie jak Jezus z uczniami w ogrodzie Getsemani. Istniały też w zajazdy, gospody, w których strudzeni wędrowcy mogli znaleźć nocleg, co było ważne zwłaszcza wtedy, gdy aura nie była zbyt sprzyjająca do spania na dworze. Zapewne nie były zbyt luksusowe, składały się z kilku izdebek dla bogatszych gości, zadaszonego miejsca, gdzie mogli odpocząć biedniejsi i ogrodzonego placyku, na którym nocą trzymano zwierzęta.
Trudno odpowiedzieć na pytanie, dlaczego dla wędrujących Józefa i Maryi nie znalazło się miejsce w gospodzie. Może był to skutek wzmożonego ruchu, związanego ze spisem ludności? Może byli za biedni, aby zapłacić za nocleg? Jeśli właściciele zajazdu liczyli na większy zysk, który mógł im zapewnić ktoś bogatszy, to ich postępek budzi nasze oburzenie. Jeśli rzeczywiście wszystkie miejsca w gospodzie mieli już pozajmowane rozumiemy ich, choć dziwimy się, dlaczego nie pomogli świętej rodzinie znaleźć miejsca u kogoś innego. W każdym razie porusza nas ich obojętność, zmuszająca ciężarną Maryję i Jej zatroskanego męża do szukania noclegu między zwierzętami.
W gruncie rzeczy najczęściej jesteśmy do nich bardzo podobni. Przytłoczeni codziennymi obowiązkami łatwo znajdujemy wytłumaczenie dla naszej obojętności. Lubimy tylko rutynowe działania. Dlaczego zaprzątać sobie głowę kimś, kto nagle popadł w tarapaty? Takich ludzi jest przecież wielu, a wszystkim i tak nie uda się pomóc. Znajdujemy łatwe usprawiedliwienia orzekając, że sami są winni swojej sytuacji albo że do pomagania stworzyliśmy odpowiednie instytucje. Gospoda naszego serca jest dla nich zamknięta.
To prawda. Często nie bardzo możemy bliźniemu w potrzebie pomóc. Parę dobrych rad, kilka ciepłych słów, zapewnienie o modlitewnej pamięci to już coś. Obym się jednak za bardzo do mojej bezradności nie przyzwyczaił. Oby nie było mi z nią wygodnie. Obym pamiętał, jak wielka jest samotność pukającego od drzwi do drzwi w poszukiwaniu bezpiecznego schronienia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |