Sześć homilii
Piotr Blachowski
Jako wierzący chcemy być blisko wiary, blisko obietnic złożonych nam przez wiarę i przez Chrystusa, pragniemy ją wyczuwać i być z nią jak najbliżej. Częściej jednak nam się to nie udaje, bowiem pokusy ziemskiego świata, rzeczywistość, w której żyjemy, prowadzą nas bardziej ku złemu niż ku świetlanej przyszłości. Jeśli jeszcze w świątyni lub przechodząc obok niej przeżegnamy się i wymamroczemy coś na kształt modlitwy, to już będąc dalej zapominamy bardzo szybko o wartościach, które powinny nas obowiązywać.
Składamy sobie niejednokrotnie obietnice poprawy i chrześcijańskiego zachowania, jednak w obliczu spraw które nas dotykają, a czasami dopadają, frustracja ogarniająca nasz umysł przekracza dopuszczalne granice, nie jesteśmy w takich momentach zdolni do poświęceń. W podobnej sytuacji stanął prorok Jeremiasz, który skarży się, „Tak, słowo Pańskie stało się dla mnie codzienną zniewagą i pośmiewiskiem.” (Jr 20,8b), lecz jednocześnie odczuwa niemoc wobec miłości do Boga, „Nie będę Go już wspominał ani mówił w Jego imię! Ale wtedy zaczął trawić moje serce jakby ogień, nurtujący w moim ciele. Czyniłem wysiłki, by go stłumić, lecz nie potrafiłem.”(Jr 20,9b).
W Liście do Rzymian święty Paweł, jakby rozumiejąc nasze rozterki, wyczuwając naszą niemoc, pragnienie bycia z Panem, a jednocześnie widząc wśród sobie współczesnych, z jakim trudem i z jakimi problemami przychodzi się borykać, by żyć według wiary, daje nam radę „Nie bierzcie więc wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu, abyście umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża: co jest dobre, co Bogu przyjemne i co doskonałe.” (Rz 12,2). Czy potrafimy zrozumieć te słowa i zastosować je do własnej osoby? Czy jesteśmy w stanie pokonać własne uprzedzenia i zastosować się do praw, które nam ze swej miłości nadał Bóg?
Tydzień temu Piotr wyznał, że Jezus jest Mesjaszem, a Pan powierzył mu misję bycia opoką Kościoła. Dzisiaj spotkał się z surową naganą: „Zejdź mi z oczu szatanie!” (Mt16,23). Na pewno zadajemy sobie pytanie, o co w tym zamieszaniu właściwie chodzi? Słowa Piotra to reakcja na słowa Chrystusa opowiadającego Apostołom to, co niechybnie Go czeka. Być może odpowiedź Piotra nie była do końca przemyślaną, ale jego serce i umysł nie mogły powiedzieć nic innego, gdyż chodziło o życie Jezusa. Dla nas szczególne znaczenie ma w dzisiejszej Ewangelii wypowiedź Chrystusa. Jest ona nadzwyczaj ważna, ale i trudna, bo Jezus podejmował trudne zadanie.
Dla nas podjęcie trudnego zadania z reguły jest połączone z mniejszym lub większym ryzykiem. Jezus nie ryzykował, wiedział w stu procentach, co otrzyma w Jerozolimie, czuł dokładnie każde uderzenie, każdy upadek. Czuł pocałunek Judasza i straszne pragnienie na krzyżu. Czuł, jak bolą gwoździe. Znał też efekt swego poświęcenia – szczęście ludzi zbawionych przez Jego Ofiarę. Kupował to nasze szczęście za taką cenę.
Teraz nadszedł czas na nas, na nasze krzyże i krzyżyki. Zaakceptujmy je, wtedy damy radę, na DOBRE I NA … DOBRE. Jeśli zaś oddamy je Jezusowi, to ciężar krzyża da nam nowe spojrzenie na własne życie i życie innych ludzi.
MARYJO, MATKO CHRYSTUSA, pragniemy w modlitwie jednoczyć się z Tobą współcierpiącą. Spraw, abyśmy w obliczu cierpienia, odrzucenia czy próby, nawet bolesnej, nie wątpili o Jego miłości do nas i abyśmy wytrwali pod krzyżem do końca.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |