Trzy homilie
ks. Leszek Smoliński
„Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie”. To znane przysłowie stanowi polską wersję przepisu zawartego w starożytnym kodeksie Hammurabiego: „Oko za oko, ząb za ząb”. Trudno je pogodzić się z nakazem miłości nieprzyjaciół czy darowania urazów. To prawda, że czasem zadane zło jest tak wielkie, że nawet jeśli ktoś próbuje przebaczyć, to gdy spotyka nieprzyjaciela, pojawia się emocjonalne napięcie i rodzi niezdolność do najmniejszej pozytywnej reakcji. Czasem nawet reakcje ciała na widok wroga: nerwowe tiki, pocenie się rąk i drżenie głosu wskazują, jak wielka krzywda została wyrządzona. To tak, jak z dorosłym mężczyzną, który na samo wspomnienie swego ojca wstrzymywał oddech.
Każdy z nas w jakimś momencie życia został zraniony przez innych. Niektóre z tych zranień wymagały interwencji medycznej, w postaci założenia opatrunku, szwów, gipsu czy nawet przeprowadzenia operacji. Często jednak, zranienia te mają charakter duchowy i żaden lekarz jest w stanie nic na nie poradzić. Chodzi o urazy, które jak chwast niszczą nasze życie. Co w takiej sytuacji? Ktoś stwierdził, że „w świecie dźwigającym skutki pierwszego grzechu przebaczenie jest szczepionką przeciwko szerzeniu się zarazy zła”. Warto sobie uświadomić, że brak przebaczenia i darowania sieje spustoszenie u każdego, kto żywi w sobie urazę. Stąd chętnie darowanie urazów jest wyrazem nie tylko dobroci względem innych, ale i względem samego siebie.
Przebaczać i darować urazy to nic innego jak być dla siebie dobrym! Stąd czyjaś bezmyślność i ostre słowa typu „nie odpuszczę ci aż do grobowej deski” mogą zadać więcej bólu niż choroba czy rana fizyczna. Przemoc, brak zrozumienia, wrogość, odejście przyjaciela – to tylko niektóre przykłady bolesnych sytuacji, a zadane przez nie rany wymagają uzdrowienia wewnętrznego. Z pewnością nie da się, jak mówią małe dzieci, nie popełniać grzechów w ogóle, nie ranić innych. Możliwe jest jednak przebaczenie i zasypywanie międzyludzkich przepaści. Na tym polega prawdziwa – choć trudna – miłość.
Jezus kierując do nas swoje słowo, pragnie bronić nas przed nami samymi. Zauważmy, jeżeli ktoś żywi wobec kogoś urazy, to całe jego życie upływa na kombinowaniu, jak swojemu przeciwnikowi dołożyć, jak go poniżyć wobec innych, by poczuł naszą nienawiść; nic innego nie robi, tylko myśli o tym problemie. I taka postawa niszczy, Nie pozwala twórczo pracować, kochać, cieszyć się życiem.
Jako chrześcijanie mamy nie tylko pomnażać dobro, ale także walczyć ze złem. Walczyć ze złem to nie wybielać, nie usprawiedliwiać zła, nie tłumaczyć: „bo on musiał”, „bo ja musiałem”. Walczyć ze złem to domagać się, by skutki złych czynów zostały naprawione.
Spójrzmy w swoje serce i na swoje relacje. A potem znów spójrzmy w swoje serce i jeśli są tam urazy czy zranienie, których dokonali inni – wybaczmy. Pamiętajmy, że do przebaczenia nie można się zmusić, można natomiast wiele zrobić żeby przyszło w sposób naturalny. Ta postawa jest dla nas zbyt trudna, dlatego szukamy umocnienia w Eucharystii, u przebaczającego Jezusa. Trening czyni mistrza. A więc warto próbować! On wciąż nas wzywa: „Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |