Zwyczajna niedzielna Msza święta. Przede mną ludzkie głowy. I gdzieś stojący daleko przy ołtarzu kapłan. Słyszę, jak powtarza dobrze znane słowa: „Uświęć te dary mocą Twojego Ducha, aby stały się dla nas Ciałem i Krwią naszego Pana Jezusa Chrystusa”. Dzwonek. Wszyscy klękają. Na ołtarzu rozgrywa się tajemnica, której żaden ludzki umysł nie potrafi pojąć.
Zdrowy rozsądek się buntuje
Już wtedy, podobnie jak w ciągu wieków, wielu zgorszyło się tą prawdą. Chleb Ciałem? Wino Krwią? Dla wielu to absurd nie do pogodzenia ze zdrowym rozsądkiem. A jednak Kościół w ciągu wieków nie przestaje wierzyć słowom Jezusa. Ufa, że podczas Eucharystii dary przyniesione do ołtarza w przedziwny sposób Bóg, mocą swojego Ducha, zamienia w Ciało i Krew swojego Syna. Czytam w katechizmie: „W Najświętszym Sakramencie Eucharystii są zawarte prawdziwie, rzeczywiście i substancjalnie Ciało i Krew wraz z duszą i Bóstwem Pana naszego Jezusa Chrystusa, a więc cały Chrystus. Ta obecność nazywa się rzeczywistą nie z racji wyłączności, jakby inne nie były rzeczywiste, ale przede wszystkim dlatego, że jest substancjalna i przez nią uobecnia się cały Chrystus, Bóg i człowiek".
Moje oczy widzą chleb i wino. Uczeni teologowie ujęli to jeszcze mocniej:
to, co spożywam, ma tylko formę chleba i wina. W rzeczywistości to prawdziwe Ciało i Krew mojego Pana.
Dziękczynienie ocalonych
„Przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie, Tobie, Boże Ojcze Wszechmogący, w jedności Ducha Świętego, wszelka cześć i chwała przez wszystkie wieki wieków”. Znów dotykam przedziwnej tajemnicy. Pamiętam jeszcze słowa kapłana rozpoczynającego prefację wezwaniem wiernych do dziękczynienia Bogu. Pamiętam, że z aniołami, archaniołami i wszystkimi świętymi głosiłem chwałę Boga w modlitwie „Święty, Święty,Święty...”. Teraz słyszę uwielbienie Ojca. Przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie.
Wiem, dlaczego przez Chrystusa. Wracam myślą do raju, gdzie Adam przez nieposłuszeństwo zniszczył przyjaźń z Bogiem. Swoim grzechem zaraził wszystkich tak, że wszyscy stali się w mniejszym czy większym stopniu buntownikami. Dopiero Jezus nigdy grzechu nie popełnił. A gdy mógł uniknąć śmierci przez zaparcie się swojego Bożego Synostwa wolał ją przyjąć, niż okazać się niewiernym Ojcu. Jego posłuszeństwo wobec tego, co było dobre i sprawiedliwe, jego posłuszeństwo wobec [prawa danego przez] Ojca, zaprowadziło Go na krzyż. Swoim posłuszeństwem zadośćuczynił za moje i innych nieposłuszeństwo. Złożył Bogu najlepszą ofiarę: ze swojej wierności. Najpełniej Go przez to uwielbił. Kościół sprawując Eucharystię uobecnia tamtą Jego ofiarę. Dlatego cześć i chwałę Ojcu Kościół oddaje przez Chrystusa.
Ale i z Nim. Bo i ja, i inni, przynosimy Bogu swoje dziękczynne ofiary. Swoją wierność, swoje dobre czyny, swoje dobre chęci. Choć przy ofierze Jezusa są niczym, Ojciec nimi nie gardzi. Bo jesteśmy przez Syna Jego synami (dziećmi). Bo przez Chrystusa i w Jego Duchu możemy wołać „Abba, Ojcze”. W Nim, bo w jakiś tajemniczy sposób Chrystus nosi nas wszystkich w sobie. Jak winny krzew dający życie i pozwalający owocować zaszczepionym w niego gałązkom.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |