Podczas liturgii przez jej moc sakralną zostajemy postawieni w punkcie, w którym wieczność krzyżuje się z czasem i w którym stajemy się rzeczywiście współcześni wypadkom biblijnym od Stworzenia aż do Paruzji. Niebo zstępuje i człowiek jednoczy się z chórem aniołów, by godnie spotkać Przychodzącego.
Reforma reformy przez krok do tyłu
Tradycjonalizm, zakochany w liturgii trydenckiej, stawia poważne i ważne krytyczne pytania pod adresem posoborowej reformy liturgicznej . Istotne jest, że nurt ten (pomijając radykałów) – przy całym swoim krytycznym stosunku do tej reformy – nie neguje prawomocności mszy Pawła VI.
Posoborowa reforma liturgii – zdaniem tradycjonalistów – poszła zdecydowanie dalej niż to, co postulował Sobór Watykański II. To charakterystyczny rys tego stanowiska: unika się (jawnej) krytyki nauczania Soboru, a nawet stara się wygrywać go dla swojej sprawy. Dobrze wyraża to następujący cytat: Reformy były odbierane jako gwałtowne i głębokie. Sobór, na który się powoływano, nie wymagał nigdzie ani tworzenia nowego mszału, ani dodawania nowych kanonów eucharystycznych, ani porzucania łaciny jako języka liturgicznego, ani odprawiania Mszy «twarzą do ludu», ani wprowadzania Komunii na rękę… Żaden z tych „znaków firmowych” reformy posoborowej nie ma mandatu Soboru.
Jak jednak pogodzić takie stawianie sprawy choćby z oceną posoborowej reformy liturgicznej dokonaną przez Jana Pawła II: Dziś można uznać, że reforma Liturgii, taka jakiej chciał Sobór Watykański II, została już zrealizowana, a w pracy tej kierowano się soborową zasadą wierności Tradycji i otwarcia się na prawowity postęp; dlatego można powiedzieć, że reforma liturgiczna jest ściśle tradycyjna, „ad normam Sanctorum Patrum” (List apostolski „Vicesimus quintus annus”, nr 10 i 4)?
Na czym powinna polegać „reforma reformy”? Na to pytanie tradycjonaliści nie mają jeszcze w pełni sprecyzowanej odpowiedzi, poza głębokim przekonaniem, że stara liturgia winna być głównym natchnieniem dla korekty nowej, powinna być dla niej „punktem orientacyjnym, kryterium” . Tymczasem żywią nadzieję na rozwój nowego ruchu liturgicznego, który doprowadzi do korekty posoborowej reformy.
Wierność reformie posoborowej
Chociaż w Watykanie można spotkać zwolenników stanowiska tradycjonalistycznego, a i niektóre ruchy dykasterii kurii rzymskiej już poszły w kierunku oczyszczania liturgii w tym duchu, to jednak nie wydaje się, aby – przynajmniej jak na razie – nurt tradycjonalistyczny mógł święcić triumfy. Ostatni Synod Biskupów, który w październiku debatował nad sprawami liturgii, jednoznacznie opowiedział się za posoborową reformą – i to jest kolejne stanowisko w ramach współczesnej debaty liturgicznej. Według niego, owszem, trzeba leczyć liturgię, bo jest w niej wiele błędów i zaniedbań, ale należy czynić to nie przez powrót do „starego”, lecz przez większą wierność zasadom reformy dokonanej po Soborze.
Przedstawiciele tego stanowiska stają w obronie posoborowej reformy, podkreślając, że z natury każdej reformy wynika, iż na właściwe jej owoce należy cierpliwie czekać, podobnie jak na obumarcie wyrastających gdzieniegdzie chwastów. Te chwasty – twierdzi się – to wynik nie samej reformy liturgicznej, ale niekontrolowanego, błędnego, powierzchownego, zbyt pospiesznego wprowadzania jej w życie. Wydaje się, że to stanowisko reprezentuje większość specjalistów od liturgii i biskupów.
Postulaty uzdrowienia liturgii, zgłaszane w ramach tego nurtu, wyraźnie wypowiadało wielu biskupów, którzy uczestniczyli w ostatnim październikowym rzymskim Synodzie Biskupów : konieczność przeciwstawiania się nadużyciom w liturgii, trzymania się zasad i reguł liturgicznych, właściwego wychowania wiernych do liturgii, kształtowania zdrowej duchowości.