Komentarze biblijne i liturgiczne, propozycje śpiewów, homilie, Biblijne konteksty i inne.
więcej »Aby przekonująco mówić o Eucharystii człowiekowi trzeciego tysiąclecia, nie powinniśmy godzić się na zniewalający fatalizm, który każe mnożyć obrzędy i ofiary, aby zaskarbić sobie łaskawość Boga. Powinniśmy raczej przypomnieć sobie zasadę wdzięczności, która uwypukla wytrwałą bliskość Pana...
Patrząc z życzliwością na owo zdumienie, odpowiemy ze szczerością i prostotą: tą mocą jest Jezus Chrystus, który posłuszny woli Ojca ustanowił wspólnotę ludzi z Bogiem. Ofiara Chrystusa, w której dokonało się Jego zjednoczenie z Ojcem, uobecnia się w Eucharystii. Sprawia ona, że ludzie włączają się do ofiary krzyżowej i jednoczą się z Ojcem; «w Sakramencie Eucharystii Zbawiciel, który dwadzieścia wieków temu przyjął ciało w łonie Maryi, nadal ofiarowuje się ludzkości jako źródło Boskiego życia» (Tertio millennio adveniente, 55). Z prostotą odpowiemy pytającym, że to właśnie Eucharystia sprawia cichy cud pustych rąk i urzeczywistnia wspólnotę żyjącą Bożym pokojem, która nieustannie odtwarza w swoim ciele konanie Jezusa Chrystusa (por. 2 Kor 4, 10). Jako wspólnota mężczyzn i kobiet, którzy żyją nowością i królowaniem Jezusa, wyznając je i świadcząc o nich, będziemy wsłuchiwać się — z dobrocią ubogich i niezłomnością pokornych — w to bolesne błaganie. A sercem wyznania i świadectwa będzie dziękczynienie za wspólnotę z Ojcem, jakiej doświadczamy dzięki Jezusowi, który ją ustanowił i nam ofiarował.
Wdzięczność każe nam zachęcać wszystkich bez wyjątku do nawiązania tej pełnej pokoju relacji z Ojcem i troszczyć się o to, by mogła się ona urzeczywistniać. Będziemy też zawsze radować się, jeśli Boży pokój będzie rozprzestrzeniał się dzięki działaniu Ducha Jezusa również poza Kościołem — i to czasem w sposób bardzo pouczający dla samego Kościoła.
Bolesne zmagania człowieka
Będziemy trafnie mówić o Eucharystii człowiekowi trzeciego tysiąclecia, jeśli przypomnimy sobie ewangeliczny język wdzięczności. Będziemy poprawnie mówić o Eucharystii, jeśli w różnych sposobach jej sprawowania rozpoznamy bolesne zmagania, jakich człowiek doświadcza w obliczu tajemnicy Boga. Chcielibyśmy czuwać nad tym, by życie Kościoła i jego podstawowe działanie, Eucharystia, urzeczywistniały się zgodnie z zasadą wdzięczności. Pomoże to człowiekowi odrzucić sugestie, które dogłębnie zniekształcają oblicze Boga — czyniąc Go zbyt łagodnym lub zbyt niepokojącym. Ostatecznie bowiem źródłem nieustannych wątpliwości człowieka jest postrzeganie Boga jako wszechmocy — groźnej i totalnej, która już to napawa lękiem, bo wydaje się despotyczna i nieprzewidywalna, już to pociąga, pozwalając się do siebie zbliżyć.
Wydaje się, że mamy tu do czynienia z tęsknotą za lekkomyślnie opuszczonym domem ojca. Wciąż wraca wspomnienie utraconej harmonii, towarzyszy mu jednak głęboko zakorzenione przekonanie o wrogości ojca. Dlatego powrót do domu odbywa się, jak w przypadku syna marnotrawnego, w atmosferze poddańczej uległości i regulowania należności. Sprowadza się ona do wymyślania niezliczonych sposobów, aby odzyskać to, co w bezmyślny sposób zostało roztrwonione.
Czy nie jesteśmy nadal zbytnio przyzwyczajeni do owego religijnego rytuału składania ofiar Bogu, aby zapobiec wrogości i zyskać przychylność? Czy w naszych celebracjach nie dominuje niekiedy ton niewolniczego lęku? Czy nie zdarza się nam, zbyt często zubożać oddziaływania Eucharystii sprowadzając ją do sakralnego obrzędu, który ma nam pomóc zmniejszyć dystans dzielący nas od Boga i zjednać Jego życzliwość? Czy na sprawowaniu Eucharystii nie ciąży niekiedy nadmierny indywidualizm, który przysłania jej właściwy owoc, tj. budowanie wspólnoty Kościoła?
Aby przekonująco mówić o Eucharystii człowiekowi trzeciego tysiąclecia, nie powinniśmy godzić się na zniewalający fatalizm, który każe mnożyć obrzędy i ofiary, aby zaskarbić sobie łaskawość Boga. Powinniśmy raczej przypomnieć sobie zasadę wdzięczności, która uwypukla wytrwałą bliskość Pana, Jego wieczną gotowość do poświęcania się i współczucia, Jego ofiarę za nas i za wszystkich ludzi.
Człowiek współczesny poczuje wtedy kojący pokój płynący z naszych radosnych słów, które pośród rozbrzmiewających nocą skarg i zadawnionych nieporozumień wokół Osoby Boga głoszą, że Bóg ma nieustannie «biodra przepasane» i przychodzi, aby nam służyć (por. Łk 12, 37); że życiem z Bogiem, drogą do Boga i Bożą prawdą jest Jezus, Jego udręka i Jego noc, Jego milczenie i Jego krzyk, cichy cud Jego pustych rąk i... naszych własnych.
Tekst publikujemy za: L'Osservatore Romano (3/2000)
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |