O małych i wielkich samotnościach, automacie na radosne życie i karierze matki-Polki z Natalią Niemen rozmawia Agata Puścikowska.
Na tej drodze była i solowa płyta, która...
– ... została ostro zjechana. Bardzo to przeżyłam. Zastanawiałam się: może ja rzeczywiście powinnam się tej płyty wstydzić? Wielu ludzi dawało mi do zrozumienia, żem niegodna córka TAKIEGO ojca. Ogromne osamotnienie, ból, bunt. Znów nie wiedziałam, kim jestem i gdzie jestem. I jakoś nie docierały do mnie oczywistości, że gdybym nazywała się Kowalska, to i płyta zostałaby inaczej przyjęta... Jednakowoż za ten mój zawodowy falstart jestem Bogu dziś wdzięczna. Z perspektywy widzę, ile pokory, cierpliwości i dojrzałości zafundowało mi to niełatwe doświadczenie. Słowem – co mnie nie zabiło, to mnie wzmocniło! Po swoistej porażce solowej płyty pomogło mi bycie w Kościele, jako wspólnocie ludzi wierzących. W modlitwach, rozmowach, wspólnym byciu, śpiewaniu. Poznałam muzyków z chóru TGD, później chłopaków z New Life’m. Koncertowaliśmy, nagraliśmy parę płyt, powstały piękne, trwałe przyjaźnie.
Czułam, że naprawdę narodziłam się na nowo. Muzyka nie była już dla mnie najważniejsza. Część babskiej samotności i tęsknoty za bliskością, uczuciem została zamknięta, gdy poznałam swojego przyszłego męża. Generalnie to był bardzo przyjemny czas w moim życiu.
Religijne ciepełko?
–No wiesz, masz piękną relację z Bogiem, harmonijne relacje z ludźmi, swoją kochaną wspólnotę, sprawy dobrze się układają, wszyscy bliscy żyją. Radość, że kontrolujesz swoje życie. Duchowe także. Czułam się więc bezpieczna i spełniona. Taka sielanka duchowa. Z czasem jednak sytuacja zaczęła się stopniowo zmieniać. Choroba taty oraz kilka bolesnych rozczarowań ludźmi wprowadziły mnie w zgoła inne krajobrazy.
Po co to było?
– Może po to, żeby pokładać nadzieję w Panu, nie w ludziach? Może po to, żeby nie tratować relacji z Bogiem jak automatycznego przycisku: lekkie klik i jest miło? Modliłam się o uzdrowienie taty, ale nie dopuszczałam myśli o najgorszym. Byłam przecież na początku pierwszej ciąży. Starałam się postępować jak wzorowa mama z kolorowych pisemek. Głaskać brzuch, dobrze się odżywiać i nie denerwować, bo przecież stres zagraża dziecku... To jak Pan Bóg mógłby zabrać mi w takiej chwili ojca?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |