Komentarze biblijne i liturgiczne, propozycje śpiewów, homilie, Biblijne konteksty i inne.
więcej »Chyba każdy człowiek, wcześniej lub później, znajduje w życiu wzór godny naśladowania. Takim wzorem mogą być narodowi bohaterowie, wybitne jednostki, ale także rodzice, rodzeństwo. To jednak nam nie wystarcza. Czyż nie jest tak, że chcemy, by poza tymi doczesnymi wzorami był Ktoś, kto nas chroni, obdarza łaskami i pomaga nam?
Abstrahując od spraw wiary, wolimy by nikt nie „wtrącał się” do naszego życia, chcemy oddzielić życie doczesne od Niego, od wiary. A przecież naszym zadaniem jest podążać Jego śladem, ewangelizować, czynić dobro, prowadzić innych – zbłąkanych – do Zbawienia. Wiadomym jest przecież, że sami, nawet poprzez najwspanialsze uczynki wobec bliźnich, nie jesteśmy w stanie uzyskać zbawienia, jeśli nasze uczynki nie będą poparte wiarą, miłością do Boga i bliźnich. Świętując dzisiaj Uroczystość Chrystusa Króla, musimy trzeźwo spojrzeć na nasze działania, postępki. Starajmy się naśladować nasz niedościgły Wzorzec, kroczmy drogą, którą nam wskazuje Ten, który nigdy nie nosił korony królewskiej, nie trzymał w ręku berła i nie zasiadał na tronie królewskim, a któremu tytuł Króla najzupełniej się należy, i to w zakresie, jakim nie dysponował żaden władca świata.
Władcy ziemscy nabywają tytuł królewski przez dziedziczenie, nominację i podbój. Natomiast Chrystus z krwi i dziedziczenia ma prawo do tytułu Króla. Chrystus jest Synem Bożym, naturą równy Bogu. Jako taki jest Panem nieba i ziemi, Panem najwyższym i absolutnym, z którym wszelkie panowania ziemskie są nieporównywalne. Nazywany od dawien dawna Królem z powodu dostojeństwa, przez które wyprzedza wszystkie stworzenia i przewyższa je. Dzisiaj byłby również takim samym, jakim był 2000 lat temu – wątpię, czy cokolwiek by zmienił, może tylko więcej korzystałby ze środków masowego przekazu, ale równie dobrze nie musiałby, ponieważ Jego słowa, gesty i czyny z taką samą wyrazistością docierałyby do nas wszystkich.
A my, patrząc dzisiaj na Chrystusa ukrzyżowanego, co sobie myślimy? Czy w ogóle coś myślimy? Czy widzimy w Nim naszego Pana, który w obietnicy naszego Zbawienia ogarnia nas swoją miłością? Czy też patrzymy historycznie, czując żal i smutek, ale nie widzimy w Nim Króla, Boga, Najwyższego Sprawcy, samego Dobra, lecz tylko ikonę, obraz?
Nie traktujmy Chrystusa jako Króla niedościgłego i nieosiągalnego – traktujmy Go jak brata, ojca, kuzyna, który zawsze dla nas ma otwarte serce. Wtedy będzie nam łatwiej podążać Jego śladem, naśladować Jego życie, wreszcie być z Nim samym. Zawsze bądźmy z Nim, krocząc Jego drogą nie tylko przy okazji święta.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |