Abraham, Dawid, przesiedlenie babilońskie, Chrystus. I co z tego? To, że właśnie tymi słowami Ewangelista przypomina mi, jak mogę dojść do spotkania z Jezusem.
„Tak więc w całości od Abrahama do Dawida jest czternaście pokoleń; od Dawida do przesiedlenia babilońskiego czternaście pokoleń; od przesiedlenia babilońskiego do Chrystusa czternaście pokoleń.”
Druga część adwentowego oczekiwania na Jezusa Chrystusa rozpoczyna się Jego rodowodem. Chyba gorszego początku wybrać nie można... jak się nie zagubić w tym gąszczu tajemniczo brzmiących imion?
Po pierwsze, do tego fragmentu Ewangelii podejść należy chyba troszkę inaczej. Zawsze kiedy przypadał w liturgii widziałem w nim tylko dziwaczną litanię, z której z czasem zacząłem wyciągać wnioski natury „egzystencjalnej”. Mianowicie, jak to Pan Jezus wchodzi w ludzką historię, historię niedoskonałą, naznaczoną grzechem, ale zarazem historię obejmującą nie tylko naród wybrany, lecz i całą ludzkość. I tak już po prostu było... aż do dziś. Właśnie dziś zrozumiałem, że w tym tekście jest coś więcej, że jest on świetnym wprowadzeniem do ostatniego tygodnia przed uroczystością narodzenia Pana. Dlaczego? Przeczytaj ostatnie zdanie tej Ewangelii. Abraham, Dawid, przesiedlenie babilońskie, Chrystus. I co z tego? To, że właśnie tymi słowami Ewangelista przypomina mi, jak mogę dojść do spotkania z Jezusem w Boże Narodzenie. Proponuje drogę trzech etapów, trzech kroków.
Krok pierwszy – Abraham. Ta postać kojarzy mi się z początkiem wielkiej przygody, podróży w nieznane. Abram (bo tak jeszcze wtedy się nazywał) wyruszył ze swojego miejsca pobytu nieomal w pustkę. Na głos Boga zostawił to, co bardzo dobrze znał, to, do czego był przyzwyczajony, w czym czuł się zapewne dobrze. I ruszył. Co mi chce przez to powiedzieć? Że pierwszym krokiem jest opuszczenie tego, co znam, tego co mnie na co dzień otacza. To krok wyjścia ponad codzienność i świat rzeczy, świat materii, który tak łatwo mnie pochłania każdego dnia. Najpierw należy coś opuścić, zostawić, bo to, co mam, to jednak za mało...
Krok drugi – Dawid. Kiedy pojawia się ta postać w Piśmie Świętym? Jest on, jak powszechnie wiadomo, drugim królem Izraela, królem, którego rządu stanowią odniesienie dla jego następców. Dawid jest zatem odpowiedzią na prośbę Izraela o dobrego władcę. Gdzie w tym ja? Przychodzi, musi przyjść w życiu taki moment, kiedy człowiek dochodzi do wniosku, że nad tym wszystkim, co mnie otacza jest ktoś większy. Dawid to prośba o dobrego władcę, to wyczuwana potrzeba dobrych rządów nad wszystkimi sprawami.
Krok trzeci (najtrudniejszy do przyjęcia) – przesiedlenie babilońskie. Wyruszyłem już ze swojego kraju, opuściłem to, co mnie ograniczało, wiem, kto rządzi całym światem i jestem Mu poddany i … wszystko się wali. Przesiedlenie babilońskie dla Izraela to utrata tego, co naprawdę ważne, najważniejsze. Zburzenie Świątyni i opuszczenie rodzinnej ziemi, która miała być darem od Boga. Co jest nie tak? Przychodzi, musi przyjść taki okres, w którym wszystko się wali. Wszystko to, co było bardzo dobre. Dlaczego? To pytanie, którego nie warto zadawać w takich sytuacjach. Lepszym i ważniejszym jest: po co? I choć brzmi to nieomal strasznie, wypada przyznać, że kryzys jest szansą, szansą na spotkanie prawdziwego Boga w Osobie Jezusa Chrystusa.
Właśnie tak, taką drogą prowadzi nas Kościół przez słowa tej Ewangelii. Porzuć to, co Cię otacza, zobacz, kto tym wszystkim kieruje, strać wszystko, także i to, czego nigdy w życiu nie chciałbyś stracić. A wszystko po to, aby poznać i przylgnąć do Chrystusa. Czy tak być musi? Chyba tak. A choć w życiu każdego człowieka wygląda to inaczej, choć niektóre elementy trudno rozpoznać lub nazwać, to jednak one się pojawiają. Rodowód to więcej niż tylko imiona, podobnie jak Ewangelia to więcej niż słowa, a życie to więcej niż historia...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |