Nakłońcie uszu i przyjdźcie do Mnie, posłuchajcie Mnie, a dusza wasza żyć będzie Iz 55
Idąc na Mszę świętą, zadaję sobie czasem pytanie, po co to robię. Idę, bo tak trzeba, bo to obowiązek wynikający z wiary, bo tego chce Jezus, czy też, dlatego, że Go kocham? A może dla świętego spokoju, czy też z lęku przed grzechem, albo, by ktoś o mnie źle nie pomyślał? Trudno o jednoznaczną odpowiedź, bo zapewne w każdej z nich jest nieco prawdy o mnie. Dzisiejsza Liturgia Słowa prowadzi do takich przemyśleń. Warto pytać, czy moje praktyki religijne wypływają z autentycznego pragnienia Boga? Czy w modlitwie tak naprawdę chcę usłyszeć, co On do mnie mówi? Czy mój udział we Mszy rodzi chęć trwania w miłości Chrystusa?
Jezus z miłości nakarmił w cudowny sposób ponad pięć tysięcy ludzi. Rozmnożył chleby i ryby, by dać jeść tym, którzy spragnieni Jego słów, chcieli przy Nim trwać. Ile we mnie jest z postawy tamtych ludzi? Tak trudno mi docenić, że mam Jezusa w zasięgu ręki. Nikt mnie nie prześladuje, nie zabrania mi spotykania się z Nim na Eucharystii. A jednak wciąż daleko mi do pełnego przeżywania i czerpania z tego, co On mi daje w tym miłosnym spotkaniu. Może obawiam się, że zbytnia bliskość z Bogiem wymagałaby ode mnie przemiany niektórych postaw?
Dodaj swój komentarz »