Za każdym razem, gdy zapodzieje się gdzieś moja więź z BOGIEM, ginę po prostu.. zaczyna się od niepokoju, potem ogarnia mnie lęk.. panika wewnętrzna i gdyby nie natychmiastowa modlitwa na różańcu, wołanie do NIEGO o ratunek - zatraciłabym się w ogarniającym mnie przerażeniu.. Nie wolno mi zapominać, że bez NIEGO nie ma dla mnie życia.. ginę jak odcięta od krzewu latorośl.. że tylko ON "prawdziwie mój los zabezpiecza".
W świecie duchowym wystarczy zaufać Chrystusowi.
Tylko i aż zaufać.
Wytrwać w Jego miłości.