Papież nie ucieka od pytań, które stawiają sobie wszyscy cierpiący ludzie: „Dlaczego?”, ale uczy szukać odpowiedzi na to pytanie u Boga.
Prawda o miłości Boga do nas sączy się czasami wąskimi szczelinami – bo jesteśmy ludem o twardym karku.
Historia konkretnych ludzi. Świętości i grzechu. Miłości i zdrady. Właśnie w niej i przez nią Bóg napisał historię naszego zbawienia.
„Boga tylko poznanego można miłować i tylko miłowanego można poznawać” – tak pisał św. Wilhelm opat. Chrześcijaństwo jest religią miłości. Miłość to imię naszego Boga (1 J 4, 8) i Jego istota. Miłość wypływa z Boga. Dosięga poprzez ludzi świat i rzeczy, bo tak jest jej wiele. Ludzie rozpoznają Boga po tym, co On dla nich robi. Jest to doświadczenie dobra i obdarowania niezasłużoną miłością, miłością bezwarunkową – miłością mimo wszystko. Dlatego wiara staje się odpowiedzią dawaną na poznaną Miłość Boga.
Dla Boga człowiek nigdy nie jest pretekstem. On patrzy i widzi osobę. Kobietę. Widzi ludzi, którzy ją przyprowadzili...
Jedynie cierpienie może skruszyć i użyźnić glebę ludzkiego serca pot o, by kiełkowała w nim miłość do Boga i do ludzi.
Bóg jest dobry. On wie, że słabi ludzie potrzebują umocnienia. Dlatego zanim przyszli na górę Kalwarię, zaprowadził uczniów na górę Przemienienia.
„Idź precz ode Mnie ze zgiełkiem pieśni twoich, (...) dźwięku twoich harf nie chcę słyszeć”. Twarde słowa wypowiada w imieniu Boga Amos do Wybranego Ludu.
Zwycięzca śmierci, piekła i szatana, śmiercią umiera... Umęczony, w ranach, jest podejrzenie, że Bóg Go opuścił, jak w najzwyklejszej śmierci zwykłych ludzi...
Dziwny ten mój Bóg. I zaskakujący. Zupełnie nie przystający do moich ludzkich intuicji na temat tego, jak powinien się zachowywać wobec nas, małych ludzi, wielki Bóg. Postępuje wobec nas zupełnie inaczej, niż wielcy tego świata...
Jest wielka różnica między ludzką słabością a złą wolą.