Twoje niewypowiedziane wołania wznoszą się ku Ojcu z serca Kościoła, który cierpi i zmaga się w imię Ewangelii.
Niezwykle trudno w bólu przyjąć, że moje cierpienie dla kogoś może być ocaleniem. Odpowiedzią na czyjś krzyk: „ratuj”!
Cierpienie nie omija tych, którzy żyją wolą Bożą. Z każdego bolesnego doświadczenia, Pan Bóg wyprowadza dobro, często znacznie większe.
On jest w samym centrum każdego cierpienia. Doświadczył je na Sobie. Ludzki ból przeniknął Go do szpiku pogruchotanych kości.
Czy my, chrześcijanie, wyglądamy na zwycięzców? Nie, właściwie, to nie. Jesteśmy oskarżani, wypytywani o sens cierpienia...
Im bardziej człowiek czegoś pragnie, im bardziej prawdziwe jest to dążenie, tym większa w nim gotowość do cierpienia.
Na drodze radosnego oczekiwania ważne miejsce zajmuje cierpienie wewnętrzne, które otwiera na autentyczną relację z Bogiem i bliźnim.
Samotność jest trudem i cierpieniem, a człowiek nie został stworzony do życia w osamotnieniu, ale do życia wśród ludzi.
Jakiej wielkości potrzeba, by z godnością w milczeniu znosić zniewagi i poniżenie. Przyjąć cierpienie, ból bez buntu i krzyku.
Życie nadzieją na szczęśliwą wieczność u boku miłującego Boga powinno być źródłem radości, choć doświadczamy zranień, cierpień, samotności, odrzucenia.
Jest wielka różnica między ludzką słabością a złą wolą.