Czemu tak? Czemu inaczej? Po pierwsze dlatego, że tak uczy Kościół.
Patrząc na moje relacje z Bogiem i w sobie zauważam coś z postawy faryzeuszy.
Lepiej przyjąć postawę Boga. I z nim radować się świętem łagodności, skromności i prostoty
Jezus, uzdrawiając w szabat pochyloną kobietę, zdaje się tego od nas oczekiwać: postawy życzliwości...
Ofiara, zwłaszcza niezauważona, niedoceniona, czyniona w ukryciu, prowadzi do kształtowania w sobie postawy ofiarności.
Czy dla chrześcijanina wzorem może być poganin? Okazuje się, że tak. Przynajmniej w niektórych swoich postawach.
Wdzięczność wyraża postawę człowieka, który ma poczucie obdarowania. Dla wierzącego oznacza to, że mówi językiem Boga.
Jest czymś żywym, energetycznym – potrafi ożywić to, co w naszej postawie duchowej wydaje się zamarłe lub skarlałe.
Najprościej powiedzieć, że granica między tymi dwoma postawami – czytelnym świadectwem a szukaniem własnej chwały – przebiega w sercu.
Spójrz w swoje serce. Czy nie odnajdujesz czasem w sobie postawy podobnej do tej z niedzielnej Ewangelii?
Być Kościołem Matką mającym oczy Matki. Czyli widzieć. Nie tylko to, co leży na ulicy, rzuca się w oczy, epatuje biedą...