Nigdy nie modlimy się tak samo. Ta trzeźwa uwaga dotyka naszego doświadczenia modlitwy, które zmienia się wraz z nami.
Od dłuższego mówi się o prywatyzacji doświadczenia religijnego. Można zastanawiać się, czy nie jest to proces, trwający od stuleci.
I co z tego, że słuchaliśmy samych siebie, że poznaliśmy uroki samorealizacji, że doświadczyliśmy swobodnego wyboru? Co nam po tym?
Cierpienie nie omija tych, którzy żyją wolą Bożą. Z każdego bolesnego doświadczenia, Pan Bóg wyprowadza dobro, często znacznie większe.
Szukać mądrzejszych od siebie. Potrafiących zapalać światło pośród zawiłości losu, łączyć zdobytą wiedzę z doświadczeniem, budować przyszłość na wartościach...
On jest w samym centrum każdego cierpienia. Doświadczył je na Sobie. Ludzki ból przeniknął Go do szpiku pogruchotanych kości.
By w noc Paschy, po pokropieniu wodą chrzcielną, jeszcze raz doświadczyć radości Boga, spoglądającego na swoje dziecko. „Tyś najpiękniejszy…”
Trudne doświadczenie to nie jest coś, co Pan Bóg zsyła specjalnie dla swoich uczniów, bo ma taki kaprys.
Jeśli ktoś lekceważy Boga i Jego słowo to dlatego, że nie doświadczył Jego miłości i nie potrafi w nią uwierzyć.
Czemu wiec jestem tu, gdzie jestem? Czemu Bóg tak pokierował moimi losami? Czemu spotyka mnie tak trudne doświadczenie?
Da się zamknąć Tego, który tchnie kędy chce, prowadzi do całej prawdy, mówi co usłyszy, w jakiejkolwiek liczbie skończonej?