Całe ciało jest narzędziem i wyrazem duszy. Ona nie tylko przebywa w ciele, jakoby w domu swoim, ale mieszka i działa w każdym z członków, w każdej tkance, przemawia w każdej linii i formie i w każdym poruszeniu ciała.
Godzina południowa
O poranku zaczyna się życie i podnosi się w górę zrazu szybko i radośnie; następnie piętrzą się przeszkody, droga w górę staje się wolniejsza. W końcu życie dochodzi do zenitu i wypoczywa przez krótką chwilę. Niebawem poczyna się zniżać. Opada coraz to ociężałej, aż na ostatku, po krótkim, nowym ożywieniu się zachodzi w milczenie nocy.
Pomiędzy pochodem wzwyż a zachodem, w połowie drogi, na dnia przełęczy, jest krótka, przedziwna chwila wytchnienia: południe. W ową chwilę życie nie spoziera w przyszłość, albowiem nie posuwa się naprzód. Nie zaczęło się również schodzenie w dół, przeto życie nie ogląda się jeszcze poza siebie, w przeszłość. Stanęło - ale nie wyczerpane jeszcze, nie zmęczone: ten postój pełen jest jeszcze całej mocy biegu. Stanęło pośrodku samej tylko teraźniejszości. A jego spojrzenie idzie w dal - nie! nie idzie w ogóle ani w czas ani w przestrzeń: ono dąży w wieczność.
Jakże głęboką jest chwila południa! Nie odczujesz jej w mieście, gdzie wszystko rozbrzmiewa hałasem, gdzie nie masz ani milczenia, ani przerwy w ruchu. Ale wyjdź poza miasto, przejdź się pomiędzy łanami zboża, albo przez ciche wrzosowisko, latem, gdy słońce stoi w zenicie, a cały obszar wkoło goreje żarem... Jak wtedy wszystko staje się naraz pełne głębi! Stoisz w miejscu - i wszelki czas kędyś ginie. Spogląda na ciebie wieczność.
Wieczność przemawia o każdej godzinie, ale dla południa jest ona najbliższą sąsiadką. Bo oto wtedy czas staje w miejscu, czeka, otwiera się przed tobą. Południe jest czystą teraźniejszością, pełnią dnia.
Pełnia dnia... Bliskość wieczności... Oczekiwanie - i całkowita otwartość... Z dala odzywa się dzwon na Anioł Pański. ...Jego głos niesie milczącemu południowi słowo zbawienia: „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, a Bogiem było Słowo”...
„Anioł Pański zwiastował Pannie Maryi -
i poczęła z Ducha Świętego...
Oto ja służebnica Pańska -
niech mi się stanie według słowa Twego...
A Słowo ciałem się stało
i mieszkało między nami...”
Raz już nadeszła godzina południowa dnia ludzkości, „pełnia czasu”. I był człowiek, w którym stała ta pełnia i oczekiwała. Człowiekiem tym była Maryja. Ona nie spieszyła się, nie spoglądała ani przed siebie, ani poza siebie; W Niej samej przebywała pełnia czasu, czysta teraźniejszość, otwarta dla wieczności, przebywała w niej - i czekała. A wieczność nachyliła się, nadeszła wieść, a wieczne Słowo stało się Ciałem w Jej czystym łonie.
Dzwon ogłasza te wieść naszemu dniowi. W godzinę południową dnia chrześcijańskiego wiecznie odżywa tajemnica południa ludzkości. Przez wszystkie czasy dźwięczy pełnia czasu.
Całe nasze życie powinno być sąsiadem wieczności. Zawsze powinna by w nas być ta cisza, co otwiera się ku wieczności i nadsłuchuje. Ale życie jest zgiełkliwe i zagłusza ją swym krzykiem. Dlatego przynajmniej w uświęconej godzinie, na „Anioł Pański” powinniśmy zatrzymać się w miejscu, oddalić wszystko, co ciśnie się ku nam natrętnie, stać w cichości i wsłuchiwać się w tajemnicę, w której „wiekuiste Słowo, gdy wszystko spoczywało w głębokim milczeniu, zstąpiło z królewskiego tronu”.
Zstąpiło raz tylko w zewnętrznych dziejach świata, ale czyni to wciąż na nowo w każdej ludzkiej duszy.
O, jakże w tym momencie ciszy można się czuć głęboko zjednoczonym z innymi, którzy stanęli w miejscu równie cisi i skupieni! Jakież głębokie można mieć obcowanie, jakże daleko pozdrawiać i błogosławić...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |