Chorzy odzyskują zdrowie. Kobiety katujące się po doświadczeniu aborcji słyszą, że ich dzieci modlą się właśnie za swe mamy. Demony wychodzą z wielkim rykiem...
Archanioły i ludzie
Marzena, 31 lat: „Ostatnio dużo złego działo się w naszym życiu: zdrada, przemoc, wszystko nie do ogarnięcia ludzkim umysłem. Zaczęłam szukać odpowiedzi. Dlaczego? Zaczęłam czytać Pismo św., gdzie co chwilę trafiałam na fragmenty o bożkach, wróżbach. Przypomniało mi się wiele wydarzeń z życia, a wszystko zaczęło się układać w przerażającą mnie całość. Uwikłanie mojej rodziny w okultyzm pod pozorem dobra. Dużo by o tym pisać. W czasie tego Wieczoru Uwielbienia Bóg przez prowadzących modlitwę mówił o kobietach, które są uwikłane przez przodków w zło. Poczułam wtedy wielką słabość, stałam przy samym ołtarzu zaczęłam więc modlić się usilnie. Usiadłam bo bałam się, że upadnę. Za chwilę ogarnął mnie spokój. Pan był przy mnie”.
– A ty nie boisz się tego krzyku ciemnej strony mocy? – pytam Agnieszkę Skrzypczyk z diakoni modlitwy Ruchu Światło-Życie – Długo się bałam. Jestem osobą wrażliwą, więc gdy trafiały do nas osoby zniewolone, początkowo omijałam takie sytuacje szerokim lukiem. Ale gdy do naszej parafii trafił na pewien czas egzorcysta, a my jako diakonia modlitwy posługiwaliśmy przy uwolnieniach trochę oswoiliśmy się z tematem – śmieje się Agnieszka, na co dzień dziennikarka radiowa – Modlitwa nad osobą zniewoloną jest ogromnym doświadczeniem mocy i miłości Jezusa. Zresztą w czasie wieczoru uwielbienia nie jesteśmy sami. Stoi za nami spora wspólnota dorosłych – około 90 osób, które modlą się i poszczą w intencji tych spotkań i wielki tłum świętych i aniołów. My ich nie widzimy, ale złe duchy świetnie zdają sobie sprawę z ich obecności. Dlatego krzyczą.
Kapłan wchodzi w szpaler stłoczonych między ławkami wiernych. Jest jak w wierszu Czechowicza: „Przenika się nawzajem tłum. Archanioły i ludzie”. W centrum uwagi Najświętszy Sakrament. Ludzie nie przychodzą na „uzdrowiciela”.
– I o to właśnie chodzi, by nie koncentrować uwagi na sobie, ale na Jezusie! – wyjaśnia Agnieszka – Gdy rozpoczynaliśmy wieczory uwielbienia nie przypuszczaliśmy, że to się tak rozrośnie. Na pierwsze spotkanie – zorganizowane troszkę jako sprawdzian, by zobaczyć, „jak to będzie” przyszło z 200-300 osób. Postawiliśmy na uwielbienie, bo to najważniejsza modlitwa. Zazwyczaj skupiamy się na prośbie, czasem, gdy nam się przypomni, dziękujemy, a to właśnie uwielbienie Boga, zachwyt Jego pięknem i miłością jest kwintesencją modlitwy! Uczyłam się jej od Maryi. Dla mnie ideałem uwielbienia jest jej Magnificat. Uwielbienie to też najpiękniejsza forma modlitwy. Mam nadzieję, że to słychać. Gdy tysiące osób oddaje chwałę Jezusowi czasem dochodzi do manifestacji złych duchów. Wiele osób zostaje uwolnionych. Demon nie może ścierpieć tego, że tłum wyśpiewuje Imię ponad wszelkie Imię.
– Współczesny Kościół cierpi na zanik świadomości realnej obecności Chrystusa – dopowiada dr Aleksander Bańka, filozof – Dziś tysiące ludzi nad Wisłą odkrywa, że hostia na ołtarzu to realnie obecny Bóg, a nie jakaś idea zaklęta w chlebie. Za czasów Chrystusa ludzie mieli problem, by odkryć w tym konkretnym człowieku Boga. my mamy problem, by w kawałku chleba odkryć żywą obecność. Podczas wieczorów uwielbienia dochodzi do wielu spektakularnych uzdrowień. Charyzmat uzdrawiania nie jest przypisany do konkretnej osoby, ale jest dany wspólnocie, która głosi Dobrą Nowinę.
Sparaliżowany lękiem
Kuba, 22 lata: „Odkąd pamiętam miałem w sobie mnóstwo lęku, wynikającego z pokrzywionych relacji w domu. Miałem też wstydliwe dla mnie schorzenie. Z tych dwóch powodów byłem ściśnięty lękiem. Ten lęk mnie przerastał. Na Tyskim Wieczorze Uwielbienia Pan uzdrowił mnie z tego lęku. Najpierw podczas modlitwy osoby posługujące prosiły o to, by Pan Jezus zabrał lęk. Wtedy poczułem jak ogarnia mnie ciepło, jak gdyby ktoś otoczył mnie płaszczem gorącej wody, która nie parzyła. Od razu zauważyłem, że coś się zmieniło, że czuję się swodobniej, że nie ma jakichś blokad. Gdy osoby prowadzące modlitwę prosiły, aby zgromadzeni w Kościele powierzali Jezusowi wszystkich, którzy mają różne komplikacje w życiu wynikające z trudnych relacji rodzinnych zacząłem się trząść i z oczu zaczęły mi samoczynnie płynąć łzy. Poczułem, że coś się zmieniło, że jest mi w pewien sposób lżej. Wreszcie przyszedł moment modlitwy o konkretne fizyczne uzdrowienie za wstawiennictwem bł. Jana Pawła II. Prosiłem z całego serca właśnie o uzdrowienie z dolegliwości, o której wspomniałem. Wiedziałem, że ona powoduje we mnie ogromy lęk. Poczułem fizyczne dotknięcie ciepła. Teraz, wraz z upływem czasu, odkrywam ogromne dzieła, jakich Bóg dokonał tego wieczoru”.
Trzy razy w roku do parafii Karoliny Kózkówny ściągają tłumy. Przychodzi też wielu sporo sceptyków, dla których jedynym rozpoznawalnym członem nazwy było dotąd słowo „Tyskie”. Wracają przemienieni.
Pojechałem prywatnie, a jednak po kilku dniach zdecydowałem się o tym napisać. Czy dlatego, że to co zobaczyłem przerosło moje najśmielsze oczekiwania? Że tuż za miedzą znalazłem konkretną odpowiedź na wezwanie Kościoła do nowej ewangelizacji? A może podobnie jak św. Jan nie potrafię nie opowiedzieć o tym „na co patrzyłem i czego dotykały moje ręce”? Nie wiem. Bywałem już na wielu podobnych imprezach ale nigdzie nie doświadczyłem takiej jedności Kościoła jak tu, pośrodku blokowiska. W mieście sypialni. Kilka tysięcy stłoczonych jak sardynki w puszcie ludzi ukryło się pod płaszczem Maryi. Hasło „Tychy – bezpieczne miasto” nabrało nowego znaczenia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |