Ofiara – nóż i ogień. Wielki Czwartek otwiera ofiarną przestrzeń.
Ogień w Wielki Czwartek? Wygląda na nieporozumienie. Przecież poza świecami i lampką przed ciemnicą ten znak dziś jest w liturgii nieobecny. Cynowa misa i prześcieradło, chleb i wino, krwawy pot na czole, śpiący uczniowie i dramat pojmania. Gdzie w tym wszystkim ogień?
Cofnijmy się do figur i zapowiedzi. Wzgórze Moria i Abraham z Izaakiem. Pierwszy trzyma w ręku nóż, drugi wiązkę chrustu na plecach. W tle baranek, zaplatany w zaroślach. (Skąd na odludziu baranek?) Nóż okazał się przydatny. Chrust również. Ofiara została złożona.
Ofiara – nóż i ogień. Wielki Czwartek otwiera ofiarną przestrzeń. Syn Boży rozpoczyna ostatni etap wędrówki ku swojej górze Moria. Apostołowie nieświadomi jak Izaak. I z pustymi rękami. Deklarujący wolę oddania życia za swojego Mistrza. „Bóg upatrzy sobie ofiarę.” To Abraham. „Panie, nie przyjdzie to na Ciebie.” To Piotr. Zmącony na chwilę wyjściem Judasza klimat Ostatniej Wieczerzy (raczej nie do końca zmącony, bo chyba nikt nie zrozumiał, o co chodzi), Jan spoczywający na piersi Jezusa, hymny i poczucie bezpieczeństwa, wszystko to zdaje się przyznawać rację Piotrowi. Nie przyjdzie…
Nie przyszło. To On wyszedł. „Chodźmy stąd…” Wykąpani, z obmytymi nogami, zanurzają się w ciemności, w której doświadczą oczyszczającej mocy ognia.
Nożem poddanie się woli Ojca („Nie moja…”); nożem pojmanie („Czyż nie mam pić kielicha…?”); nożem biczowanie i cierniem ukoronowanie („Oto Człowiek”); nożem krzyżowanie („Zaiste, Ten był…”).
A ogień? Nie ten, co spala drwa, rozświetla pożogą niebo, trawi ciało, grzeje dłonie, budzi lęk i przerażenie. Jest ogień serca. „Serce Jezusa, gorejące ognisko miłości.” „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich.” Ogień to oddająca życie za przyjaciół miłość. „Rozniecili ogień na środku dziedzińca i zasiedli wkoło.” Chcieli tylko ogrzać ręce… Gdzie ogień, ogrzewający serce? „Naigrawali się z Niego i bili Go.” Ogień przed Wysoką Radą. Ogień przed Herodem. Ogień przed Piłatem. Ogień na drzewie. „Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę, żeby zapłonął.” Zapłonął. Płonie. Nigdy nie zgaśnie. „Góry mogą ustąpić i pagórki się zachwiać, ale miłość moja nie odstąpi od ciebie i nie zachwieje się moje przymierze pokoju.”
„Radzę ci kupić u mnie złota w ogniu oczyszczonego, abyś się wzbogacił…” Kupić? „Zostaliście wykupieni nie czymś przemijającym, srebrem i złotem, ale drogocenną Krwią Chrystusa, Baranka bez skazy.” Wykupiony nie musi kupować. Wystarczy, jeśli zdobędzie się na akt ufności. „Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa.” Tak zaczyna się droga po ogień… Droga po złoto…
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |