Gdy święta stają się głównie okazją do spotkań w rodzinie i obfitego jedzenia, a w mediach dominuje akcentowanie słodko-ckliwego ich charakteru, łatwo zagubić istotę.
I tak było przez całą historię zbawienia. Bóg, chociaż brzydzi się złem, nie karał swojego ludu natychmiast, gdy ten schodził z Jego drogi. Czasem tracił cierpliwość i wystawiał Izraela na pastwę Jego wrogów, ale gdy naród do Niego powracał, konsekwentnie go przyjmował i prowadził dalej. Byle Izrael pamiętał, kto jest jego Bogiem. Byle pamiętał, kto go ochrania wśród silniejszych.
To jeszcze za mało
Ale historia Wybranego Narodu pokazuje, że sam przykład, samo pociągniecie miłością, to za mało. Zresztą tą metodą pociągnąć można tylko swoich wybranych, a niewybranych tylko zrazić. Dlatego trzeba było jeszcze pokonania zła u samych jego korzeni. Trzeba było kogoś, kto odwróci w kosmicznym wymiarze skutki nieposłuszeństwa Adama. Kogoś, kto nawet w najbardziej niesprzyjających okolicznościach nie przestanie być posłuszny Bogu. Czy w skażonej grzechem ludzkości mógł się ktoś taki znaleźć?
Chyba dlatego Bóg postanowił zrobić coś niesamowitego. Posłać na ten grzeszny świat swojego Syna. Ba, żeby tylko posłać. Mógłby sobie chodzić Syn Boży po ziemi z oddziałem aniołów i robić porządki. Bóg postanowił... zrobić z niego człowieka. Skoro nie ma na ziemi kogoś, kto mógłby odkupić grzech Adama, ten ktoś musi zejść z nieba. I ten Ktoś – Syn Boży – nie tylko po raz kolejny pouczy człowieka o Bogu. Nie tylko przyciągnie człowieka miłością. On przez swoje posłuszeństwo Ojcu aż do śmierci sprawi, że bramy Edenu na powrót otworzą się dla tych, którzy w Niego uwierzą.
Bóg-człowiek
To naprawdę niesamowite. Bóg stał się jednym z nas. Stał się człowiekiem. Ten, który jest „Bogiem z Boga, światłością, ze światłości; który jest zrodzony, a nie stworzony, współistotny Ojcu” nie tylko „przyjął ciało z Maryi Dziewicy”, ale stał się w pełni człowiekiem. To znaczy ma ludzkie ciało i ludzką duszę. W Jednej osobie Jezusa Chrystusa łączy się w sposób harmonijny bóstwo i człowieczeństwo. Czysta natura Boga i czysta natura człowieka. Odtąd będzie można mówić: Bóg się urodził, Bóg żył między nami, Bóg nas nauczał, Bóg cierpiał i Bóg zmartwychwstał. Z Bogiem na krzyżu pojedna nas ten, który jest Bogiem. Więc będzie działał niejako w imieniu Boga. Z Bogiem pojedna nas jednak i ten który jest człowiekiem. Będzie działał w imieniu nas, ludzi. Idealny pośrednik.
Ale to nie wszystko. Przecież Jezus Chrystus nie przestał i nigdy nie przestanie istnieć jako człowiek! To się nie mieści w głowie. Mamy w niebie, i to na takim „stanowisku”, swojego, człowieka. W tej perspektywie zupełnie inaczej brzmią słowa św. Jana, który mówi: „Jeśliby nawet ktoś zgrzeszył, mamy rzecznika wobec Ojca”. To ktoś, kto nas rozumie; kto „może współczuć naszym słabościom”, bo „jest doświadczony we wszystkim na nasze podobieństwo z wyjątkiem grzechu”. No i przede wszystkim z tej perspektywy jasne stają się brzmiące nieco górnolotnie słowa o podniesieniu przez Jezusa upadłej natury ludzkiej.
Byliśmy Bożym stworzeniem, na obraz i podobieństwo Boże, ale tylko stworzeniem. Jak koń, osioł albo mrówka. Przez dzieło Chrystusa staliśmy się dziećmi Bożymi. To nie tylko tytuł. Taki trochę na wyrost. Przez Jezusa – Boga i człowieka – naprawdę staliśmy się krewnymi Boga. Cóż powiedzieć. Jeśli natura ludzka została dopuszczona do zjednoczenia z Bogiem, to nie dziwi, że zazdrosny szatan tak bardzo nienawidzi ludzi.
W innym stylu
Teoretycznie wiemy, że Bóg jest zupełnie inny niż nasze ludzkie wyobrażenia. W praktyce chyba często wydaje nam się, że On stoi na szczycie drabiny. Znaczy naszej drabiny społecznej. Że najpierw jest On, potem kardynałowie, biskupi i arcybiskupi, kapłani, siostry zakonne, wielcy tego świata, a potem my, szaraczkowie. Narodzenie Jezusa w Betlejem to jedna z wielu historii, która burzy ten obraz. Nieskończony Bóg w Betlejem staje się małym człowieczkiem, zupełnie zależnym od dorosłych ludzi, karmionym przez mamę, noszonym na rękach i sikającym w pieluszki. Bóg na swoją Matkę i ziemskiego opiekuna wybiera prostych ludzi. Więcej, tak kieruje swoim losem, że przychodzi na świat jako bezdomny tułacz, dla którego nawet w betlejemskim hoteliku nie znalazło się miejsce. Zamiast łóżeczka miał żłób, a pierwsi oddali mu pokłon zwyczajni pasterze. Ten Bóg jest zupełnie inny niż moglibyśmy się spodziewać po kimś tak ważnym, jak Stwórca wszystkich rzeczy i ludzi.
Z tej perspektywy wcale już tak nie dziwi, że ten wielki Bóg, kiedy chcę się do Niego zwracać w modlitwie, zawsze znajduje dla mnie czas...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |