Czyli normalna Droga Krzyżowa.
„Jeśli kto chce iść za Mną, niech weźmie swój krzyż i mnie naśladuje”. Wezwanie do wiary o życia chrześcijańskiego. Dobrze je znamy. A zatem idziemy, bierzemy krzyż i próbujemy naśladować. Ale w tej drodze naśladownictwa pojawia się także i ten moment – zdjęcie z krzyża. Jezus i krzyż to nie to samo. Krzyż trzeba także umieć porzucić – albo zejść z krzyża, albo pozwolić się z niego zdjąć. Porzucić swoje cierpienie i krzyż, nie trzymać się go na siłę. Nie budować wciąż swojej tożsamości na formułach – jestem chory, jestem alkoholikiem, jestem rozwódką…
I tak się kończy droga krzyżowa – przy grobie. I choć potrafimy dłużej, lub krócej stać przed grobem, to jednak czekamy na cichy dźwięk dzwonów wielkanocnych. W poszukiwaniu taniego pocieszenia można się zagubić. Bóg nie chce dać taniego pocieszenia, ale prawdziwe ukojenie. Przy tej stacji warto pogodzić się z Bogiem i przyznać Mu rację, że wie, co robi. Czasem trzeba z płaczem i bólem wybiec z kościoła, żeby naprawdę spotkać Boga w swoim życiu.
„A Bóg wszelkiej łaski, Ten, który was powołał do wiecznej swojej chwały w Chrystusie, gdy trochę pocierpicie, sam was udoskonali, utwierdzi, umocni i ugruntuje. Jemu chwała i moc na wieki wieków! Amen.”
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |