Komentarze biblijne i liturgiczne, propozycje śpiewów, homilie, Biblijne konteksty i inne.
więcej »Modlitwa nie jest tylko myśleniem o Bogu, to stawanie w pełnej dyspozycyjności wobec Niego.
Jest taka duchowość, która dzieli życie na sacrum i profanum: medytacja, msza... to coś sakralnego, ale przygotowywanie jedzenia, sprzątanie... to musi być świeckie. Tymczasem wszystko może być włączone w modlitwę. Dzieje się tak wtedy, kiedy każdą chwilę przeżywamy jako coś, w czym wyraża się konkretna wola Boga. Jeśli w każdej chwili widzimy zadanie do wypełnienia. W chwili obecnej, wśród banalnych i codziennych spraw, możemy odkryć żywą obecność Boga. Kiedy ją przyjmujemy, to ten moment staje się dokładnie takim, jakim zaplanował Bóg: częścią historii zbawienia, którą ma być nasze życie. Żyjąc chwilą obecną pozwalamy Bogu wciąż na nowo stwarzać, wprowadzać w życie Jego zbawczy plan.
Takie życie chwilą obecną, zbytnie nie wybieganie w przyszłość, ani w przeszłość jest najprostszą formą medytacji Bożej obecności. Medytacją możliwą w każdych warunkach i okolicznościach życia. Jeżeli w każdej chwili jesteśmy otwarci na przyjmowanie jej jako daru, wtedy nasze życie czynimy medytacją, czyli modlitwą. Modlitwa nie jest tylko myśleniem o Bogu, to stawanie w pełnej dyspozycyjności wobec Niego. W gotowości, by czynić dokładnie to, czego w danej chwili chce Bóg. Z chwilą, kiedy człowiek staje się zupełnie oddany Ojcu, tak jak Jezus, jego życie staje się modlitwą.
Chwila jest jak ziarno gorczycy, najmniejsze spośród wszystkich nasion, a jednak to z niego wyrasta coś wielkiego. Jeśli każda chwila będzie wykorzystywana, aby pielęgnować i ubogacać to, co robimy o miłość wkładaną w pracę dla innych, o radość, o wierność w rzeczach małych, wtedy będzie więcej światła, radości, więcej miłości w całej wieczności. Życie będzie wzrastać i ubogacać się przez to, że coraz liczniejsze chwile będą wypełnione miłością.
Święty Ignacy Loyola zachęcał, aby być „kontemplatykiem w działaniu”. Prawie wszyscy wielcy mistycy podejmowali wiele działań, ale nie były one zagrożeniem dla modlitwy, raczej jej owocem.
Kiedy Teresa z Avila zastanawiała się, czy nie powinna oddać swojego czasu tylko na modlitwę, wtedy usłyszała: „Pożytek człowieka, póki żyje, nie na tym polega, by starał się jak najwięcej cieszyć się rozkoszą posiadania Mnie, ale na tym, by czynił Moją wolę”. Ludzie, którzy pewnego dnia odkrywają radość modlitwy lubią narzekać, że nie mają na nią jeszcze więcej czasu. Chcieliby wciąż się modlić, co dla nich oznacza nieustannie myśleć o Bogu. Kładą wtedy zbyt duży nacisk na świadomość, szukają stanu świadomości. Ale nie jest ona tak ważna jak nam się wydaje. Może Bóg nie chce, aby myśleć o Nim w tej chwili, może chce aby ciężko pracować. A więc pracujemy. Z początku możemy odnieść wrażenie, że porzucamy Boga dla pracy, ale w rzeczywistości przez nią jeszcze głębiej jednoczymy się z Nim, niż gdybyśmy ją zostawili i poszli do kościoła. Jeśli ktoś zaczął żyć medytacją chwili obecnej, wtedy przestaje uskarżać się na brak czasu, staje się bardziej elastycznym narzędziem. Co więcej praca zyskuje głębię. Wtedy możemy odnaleźć w sobie radość uczestniczenia w akcie stwórczym Boga.
Im bardziej żyjemy chwilą obecną, tym bardziej pracujemy na podobieństwo Boga przez to, że po prostu jesteśmy obecni. Przy takiej pracy nie szukamy żadnej zasługi, nie chcemy napełniać swoich spichlerzy. Po prostu kochamy, dajemy, służymy.
W zeszłym tygodniu mówiliśmy o tym, że cisza jest miejscem, w którym możemy usłyszeć stwórcze i zbawcze Słowo Boga. Teraz widzimy, że Bóg zaprasza nas nie tylko do wsłuchania się w Słowo, ale do tego, by całe życie stało się miejscem, gdzie Ono będzie mogło zamieszkać, w każdym momencie.
Może u progu drugiego tygodnia Adwentu warto zastanowić się, co zrobić, jak otworzyć swoje życie, by Słowo mogło być tam zapraszane nie tylko z okazji Bożego Narodzenia, ale w każdej chwili.
Zobacz także:
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |