Gdy świat demonstruje znaki władzy chrześcijanie poddają się władzy znaków.
Władza. Legitymacja, łańcuch z medalem, toga, tron, funkcja, pieniądz, tron, jabłko i berło… Posługujący się nimi może coś nakazać, czegoś żądać bądź zabronić, czasem odczuć swoją wyższość, niekiedy wręcz upodlić. Niestety – w imię tak zwanego dobra wspólnego. „Nie tak będzie między wami…”
Choć i Pismo święte mówi o władzy Jezusa. „Mówił nie jak ich uczeni w Piśmie, ale jak ktoś, kto ma władzę”. Dodając: skoro ją ma, niech służy. Więc ta Jego władza objawia moc Bożą i służy człowiekowi. Podnosi, odpuszcza grzechy, uzdrawia, uwalnia od złego ducha. Zatrzymując się przed wolnością człowieka. „Jeśli chcesz”. Po „nie lękajcie się” najczęściej używany zwrot.
Wielki Tydzień. Czas władzy znaków. Zanim o kolejnych, ważna uwaga. Ze znakami władzy Jezusa, jakimi posługuje się Kościół jest jak z uzdrowieniem Syryjczyka Naamana. Zawiedzie się ten, kto czeka na jakieś spektakularne wydarzenia, choć ich działanie – niewątpliwie będzie skuteczne. Przypomnijmy. Oczekiwał dotknięcia, magicznych formuł, modlitw, tymczasem prorok kazał mu zanurzyć się siedem razy w Jordanie. Pamiętamy bunt… A jednak racja była po stronie Elizeusza. Z Wielkim Tygodniem jest podobnie. Wielu z nas zapewne przez lata oswoiło się z liturgią tego czasu i nie oczekuje niczego nadzwyczajnego. To dobry moment, spróbować odkryć na nowo znaki, poprzez które Bóg wkracza w nasze życie, by je przemienić, przebóstwić, czy choćby uczynić bardziej sensownym. Zatem zaczynamy.
Palma. Kojarzona, słusznie z wjazdem Chrystusa do Jerozolimy. W lekcji brewiarzowej święty Andrzej z Krety sugeruje, by zamiast niej ścielić drogę Jezusowi sobą. „Lecz my sami, jak tylko możemy, rozścielmy się na ziemi w pokorze ducha i prostocie serca, abyśmy przyjęli nadchodzące Słowo i pochwycili Boga, który nigdzie nie daje się ująć”. Ta sama palma pojawia się także w Apokalipsie. Zwycięzcy, odziani w białe szaty, trzymają w rękach palmy i stoją przed Barankiem, śpiewając pieśń uwielbienia.
Procesja. Zazwyczaj palmy święci się z dala od świątyni. Inny kościół, kapliczka przydrożna, skąd po odczytaniu Ewangelii o wjeździe do Jerozolimy rusza procesja. Znak ludu w drodze, zmierzającego do swojej Jerozolimy, czyli miejsca, gdzie zostaliśmy przyobleczeni w białe szaty. Wielki Tydzień to nie tylko pielgrzymka na Kalwarię i do pustego grobu. To także, a może nawet przede wszystkim pielgrzymka do chrzcielnicy. Tam zostaliśmy zanurzeni w Jego śmierci i zmartwychwstaniu. Tam przyoblekliśmy białą szatę dzieci Bożych. Zawarliśmy przymierze. Jeszcze do tego wrócimy.
Pusta świątynia. W liturgiczny dramat zostaniemy wprowadzeni po zakończeniu Mszy świętej Wielkiej Środy. Puste tabernakulum, opróżniona chrzcielnica. Nie ma paschału i świętych olei. Czekamy. Za kilkadziesiąt godzin On wszystko „zacznie czynić nowe”.
Mandatum. Niegdyś zarezerwowane dla biskupa. Dzielnie wkracza do liturgii parafialnej. Po homilii celebrans myje nogi dwunastu mężczyznom (choć od pewnego czasu mogą to być także kobiety). Dwunastu. Bo Judasz wyszedł z Wieczernika dopiero po umyciu nóg. Można powiedzieć, że gest Jezusa był dlań ostatnią szansą. „Nazwałem was przyjaciółmi”. W Ogrodzie Oliwnym ponownie usłyszy to słowo. „Przyjacielu, po coś przyszedł”. Ale w geście obmycia nóg nie o to chodzi. To znak miłości zawsze gotowej służyć. Zawsze gotowej pochylić się nad drugim człowiekiem, klęknąć przed człowieczeństwem odkupionym przez Boga. Miłości będącej zawsze darem z siebie. Gotowej oddać życie. Bóg, w osobie celebransa, klęka przed człowiekiem…
Ciemnica. Czyli kaplica, w której przechowuje się Najświętszy Sakrament do momentu Komunii świętej Liturgii Męki Pańskiej. „Jednej godziny nie mogliście czuwać ze Mną?” Tak, ciemnica jest miejscem towarzyszenia Jezusowi modlącemu się w Ogrójcu, przetrzymywanemu w więzieniu, sądzonemu, przeżywającemu agonię na krzyżu. Ponieważ jest to miejsce rzadko przez nas odwiedzane pytanie Jezusa dla jednych będzie wyrzutem sumienia, dla innych zaproszeniem.
Prostracja. Po wejściu do świątyni celebrans pada na twarz i trwa na modlitwie w ciszy. W tym czasie zgromadzeni w świątyni klęczą. „Między przedsionkiem a ołtarzem” rozlega się wołanie: „przepuść, Panie, ludowi swojemu”. Wierząc, że celebrans działa „in persona Christi” widzimy w nim Chrystusa, który „wstawia się za nami jako nasz obrońca”.
Krzyż na ołtarzu. Stary zwyczaj nakazuje zasłonięty krzyż oprzeć stopą o ołtarz. Znak, że Ten, który na nim umarł, uobecnia swoją ofiarę na ołtarzu. Ale także, że jest Ofiarą i Ołtarzem. Barankiem i Kapłanem.
Cisza. Nieodłącznie związana z drugim dniem Triduum. Przypomnijmy: zaczynającym się wystawieniem Najświętszego Sakramentu w kaplicy adoracji (tak zwanym, choć to nie jest poprawne, grobie), kończącym się przed rozpoczęciem Wigilii Paschalnej. To drugi, nie pierwszy (zaczynający się Mszą Wieczerzy Pańskiej i kończący się Liturgią Męki Pańskiej) dzień Triduum jest tym, gdy Kościół powstrzymuje się od sprawowania Eucharystii. Jest cisza oczekiwania. Cisza miłości. Cisza wypatrywania Ukochanego. Cisza trwania z Nim i dla Niego. Cisza pozwalająca usłyszeć głos Chrystusa budzącego Adama: „wstań, który śpisz”. Cisza, przed którą uciekamy na wszystkie możliwe sposoby. Święconka, media społecznościowe, powiadomienia o ostatnich przedświątecznych promocjach, dziesiątki wysyłanych i odczytywanych „wesołych świąt”. Jakby cały świat sprzągł się, by zniszczyć ciszę, o której prorok pisze; „w ciszy i ufności leży wasza siła”.
Ciemność. Anioł śmierci przeszedł przez Egipt w nocy. Ciemność jest znakiem niewoli, pogrążenia w grzechu, narodu „kroczącego w ciemności”. Także zwątpienia, smutku, beznadziei… Liturgię Wigilii Paschalnej rozpoczynamy w ciemności, przemawiającej jak krew Abla. Jeszcze bardziej uświadamiającej naszym zmysłom, że oto w ciemności Wielkiej Nocy zajaśnieje światło Bożego zwycięstwa.
Ogień. Rozprasza ciemność nocy. Już nie poprzedzający naród wybrany słup ognia, ale Chrystus Zmartwychwstały, „światłość ze światłości”, który „uwalnia wszystkich wierzących na całej ziemi od zepsucia pogańskiego życia i od mroku grzechów, do łaski przywraca i gromadzi w społeczności świętych”.
Woda. Morze Czerwone pochłonęło wojsko faraona. Mojżesz śpiewa pieśń zwycięstwa. W jej rytm podążamy ku źródłu chrzcielnemu. Miejscu, gdzie stary człowiek został pogrzebany w wodzie i narodził się nowy. „Zatem przez chrzest, zanurzający nas w śmierć zostaliśmy razem z Nim pogrzebani po to, abyśmy i my wkroczyli w nowe życie (…) Umarliście dla grzechu, żyjecie zaś dla Boga w Chrystusie Jezusie”. Stojąc przy źródle chrzcielnym wspominamy tamten dzień, odnawiamy przymierze i po raz kolejny powtarzamy: wyrzekam się, wierzę.
Uczta. Bo przecież Pan Zmartwychwstały daje się poznać uczniom po łamaniu chleba. Obmyci, nakarmieni, odnowieni… „On nasyca dobrem twoje usta i odnawia twoją młodość jak pióra u orła”. Biją dzwony, rozlega się niebiańskie Alleluja, a my… Niczego nie kończymy. Jesteśmy zaproszeni by, jak orzeł, wzbić się w przestworza. Z Nim, w Nim i przez Niego. Szybując wysoko będziemy mieli pewność: władza znaków działa.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |