Najważniejsze jest Boże słowo (Dz 6,1-7; Ps 33; 1 P 2,4-9; J 14,6; J 14,1-12)
Wiosenna noc. Za oknem pogodna cisza. Wciągnięty w wir ostatnich zmian w Kościele, słysząc zewsząd pytania o przyszłość Kościoła pochylam się nad kartami Pisma Świętego z niedzielną liturgią słowa. Są jakby odpowiedzią, którą dobry Bóg daje dziś swoim wiernym na całym świecie. Emanują pokojem i radością.
Wielu dziś widzi w Kościele wielką organizację charytatywną, która powinna całą swoją energię poświęcić pomocy potrzebującym. Inni chcieliby widzieć w nim narzędzie do walki o pokój i sprawiedliwość społeczną. Jeszcze inni martwią się przede wszystkim o to, żeby Kościół szedł w kierunku tego, co sami nazywają postępem.
Apostołowie byli świadomi, że wśród wielu spraw ważnych są sprawy najważniejsze. Że troszcząc się o stoły nie można zaniedbywać głoszenia Bożego słowa. Bo po to nas Chrystus zorganizował w Kościół, byśmy „ogłaszali dzieła potęgi Tego, który was wezwał z ciemności do przedziwnego swojego światła”. Nie możemy prawdy Ewangelii zamienić na jakąś doraźną działalność czy – nie daj Boże - przypodobanie się światu...
Ziemia nie jest naszym domem. Mamy mieszkanie w niebie. Chrystus poszedł przygotować tam dla nas miejsce. Wierność wobec Niego i Jego Ewangelii to jedyne kryterium, jakim dziś powinniśmy się kierować. I ja w swojej doraźnej działalności o tym ostatecznym celu nie mogę zapominać...
Modlitwa porannaBoże, Ty nam zesłałeś Zbawiciela i uczyniłeś nas swoimi przybranymi dziećmi, wejrzyj łaskawie na wierzących w Chrystusa i obdarz ich prawdziwą wolnością i wiecznym dziedzictwem. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, Bóg, przez wszystkie wieki wieków.
Odwrócić się od bożków do Boga prawdziwego (św. Marka: Dz 6,1-7; Ps 33; 1 P 2,4-9; J 14,6; J 14,1-12 poniedziałek 5. tygodnia Wielkanocy Dz 14,5-18; Ps 115; J 14,26; J 14,21-26)
„Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną”. To niby tak oczywiste przykazanie, ale często ulegam pokusie, by w praktyce postąpić inaczej. Wprawdzie nie ubóstwiam – jak mieszkańcy Listry - innych ludzi, ale często na miejscu Boga stawiam samego siebie. Zawsze, gdy ważniejsze niż On stają się dla mnie pieniądze, władza, oryginalne poglądy czy wygodne życie, Bóg niezauważalnie schodzi na dalszy plan.
Wiem, że nie ma się co łudzić. Jestem realistą. Prócz Boga nikt i nic nie może mojej kruchej ziemskiej egzystencji zamienić na życie wieczne. I wiem, że stawianie na pierwszym miejscu Boga w cudowny sposób porządkuje całe życie. Wszystkie sprawy odnajdują sobie właściwe miejsce, a niezrozumiałe zyskują sens.
Nie muszę, jak Paweł i Barnaba, walczyć z bliźnimi przeciwko uznaniu mnie bogiem. To mi nie grozi. Muszę jednak stoczyć odważną walkę z samym sobą. Muszę co dzień samego siebie detronizować i stawać w pokorze u stóp Tego, który wraz z Ojcem chce we mnie zamieszkać. Muszę z pokorą przyjąć Jego naukę. A wtedy dalej uczył mnie będzie sam Święty Duch...
Modlitwa porannaPamiętam dzień, w którym jasno uświadomiłem sobie, kim naprawdę jestem. W śnieżnej bieli, sieczony drobnymi lodowymi igiełkami, omiatany mrozem i obolały od dreszczy, które ciągle z zimna wstrząsały moim ciałem. Pyłek na ziemi, nic wobec kosmosu. Wtedy zrozumiałem, jak niepojęta jest Twoja miłość do mnie. Bo mógłbym dla Ciebie nic nie znaczyć. A jednak dla mnie się narodziłeś, dla mnie przyjąłeś haniebną śmierć. I dla mnie, by dać mi wieczne życie, zmartwychwstałeś. Dlatego w pokorze klękam dziś przed Tobą. Wszystko co moje, z ufnością Ci oddaję. Nie chcę mieć swojej ułomnej mądrości. Daj mi swoją. Zamieszkaj we mnie...
Nie trwożyć się i nie lękać (Dz 14,19-28; Ps 145; J 3,15; J 14,27-31a)
Przyszło mi żyć w spokojnym kraju w spokojnych czasach. Nigdy z powodu swojej wiary nie otarłem się o śmierć. Najwyżej ktoś mnie wyśmiał, ktoś popukał się w czoło, a jeszcze inny potraktował jak żywy relikt średniowiecza. A jednak zdarzało mi się popadać w zniechęcenie. Nawet nie próbowałem podejmować wysiłku, z góry zakładając, że nic z niego nie wyjdzie. Z podziwem więc patrzę na Pawła, który, choć ledwo uszedł z życiem, nie przestał głosić Ewangelii. Potem ze spokojem tłumaczył, że to nic takiego, że przez wiele ucisków wchodzi się do królestwa Bożego.
Dziś wiem, skąd czerpał siłę. Od Chrystusa. On mówił do swoich uczniów: „Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam daję. Niech się nie trwoży serce wasze ani się nie lęka”. To dziwne, ale chyba też znam ów powiem Bożego pokoju, który tak trudno zrozumieć. Jest jak wesoły ogień skaczący po gałęziach w chłodną i ciemną noc; jest jak źródlana woda w dzień skwaru i spiekoty...
Kiedy znów przyjdzie chwila zniechęcenia, przypomnę sobie słowa Jezusowej obietnicy. Uśmiechnę się. Boży pokój wypełni moje serce. Pokój, którego świat dać nie może.
Modlitwa porannaKiedy Ciebie, Jezu, poznałem, nie byłem pewien niczego. Ani swoich zdolności, ani dobrej woli. Nie wiedziałem nawet, jaki kształt powinienem nadać swojemu życiu. Ty odsłoniłeś przede mną nowe, nieznane horyzonty. Choć wskazałeś drogę niełatwą, to przecież najpiękniejszą z możliwych. Nosić Twoje imię, być Twoim świadkiem. W Twoim pokoju zniknęły lęki. Choć nic się nie zmieniło, stałem się nowym człowiekiem. Pomagaj mi codziennie wykuwać szlachetny kształt mojego życia. Pomóż mi trwać.
Być chrześcijaninem (Dz 15,1-6; Ps 122; J 15,4.5b; J 15,1-8)
Znów pochylam się nad kartami Pisma Świętego. Odkrywam w nim współczesne życie, współczesne dylematy. „Jeżeli się nie poddacie obrzezaniu według zwyczaju Mojżeszowego, nie możecie być zbawieni”. Dziś nikt nie formułuje takich sądów. Ale czasami nasz sposób myślenia jest podobny. „Jeśli nie spełnisz takich a takich praktyk religijnych, jeśli nie zachowasz uświęconej tradycji, nie możesz być zbawiony”. Na dalszy plan odchodzi wierność Ewangelii, dobre życie, umiłowanie Chrystusa. Bycie chrześcijaninem sprowadza się do pustego rytuału.
A Chrystus uczy: „Trwajcie we Mnie, a Ja w was trwać będę. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie, o ile nie trwa w winnym krzewie, tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie”. Nie zawsze wiem, dokąd pójść. Nie zawsze wiem, w którą stronę się zwrócić. Ale wiem, że jeśli będę starał się zachować łączność z Chrystusem, jeśli co dzień będę na modlitwie konfrontował swoje życie z Jego Ewangelią, wtedy wydam owoc obfity.
Modlitwa porannaIm więcej lat minęło od chwili, kiedy pierwszy raz świadomie w swoim życiu Cię spotkałem, tym częściej muszę zadawać sobie pytanie, czy mojej wiary nie zamieniłem w ideologię. Łatwo się przyzwyczajam do bycia chrześcijaninem. W oczach wielu jestem osobą religijną. Tylko się boję, że w tym wszystkim zabraknie mi tego, co przecież jest najważniejsze: prostego, zwyczajnego spotykania się z Tobą; nasiąkania Twoją świętością. Bez tych życiodajnych spotkań moja wiara stanie się pusta. Dlatego proszę Cię dziś, bym miał odwagę być w swoim życiu duchowym permanentnym rewolucjonistą, zawsze gotowym na nowo rewidować swoje życie w świetle Twojej Ewangelii. Proszę, byś pomógł mi zawsze wracać do spraw najbardziej prostych i podstawowych.
Roztropność drogą do miłości (Dz 15,7-21; Ps 96; J 10,27; J 15,9-11)
Bez gorliwców świat byłby nijaki. To oni zmieniają oblicze ziemi. Niezależnie od tego, czy są orędownikami dobrych, czy złych spraw. Ich działania, choć czasem oceniane jako fanatyczne, bywają bardzo skuteczne. Bo ich widać. Bo nie można wobec ich postawy przejść obojętnie. A jednak czasami wzdrygam się przed ludzką gorliwością. Nie tylko wtedy, gdy służy złej sprawie. Również wtedy, gdy gorliwcy nie rozumieją, że nie każdego stać na życiowy maksymalizm.
Myślę, że krocząc ścieżką radykalizmu wiary łatwo zacząć wymagać zbyt wiele od innych. Jak Ci, którzy nawracającym się na chrześcijaństwo poganom chcieli nałożyć ciężar zachowywania przepisów Mojżeszowego prawa. Jednak zbyt wielki ciężar rodzi zniechęcenie. Żądając od słabego za wiele można go tylko zniechęcić.
Dlatego trzeba mi roztropności. Zanim postawię bliźniemu kolejne wymagania, powinienem dobrze się zastanowić, czy rzeczywiście ich spełnienie jest konieczne. Czy wolno mi będzie odsądzać od czci i wiary tych, którzy tego nowego ciężaru jednak nie będą mogli unieść. I czy wymagając od nich więcej, przypadkiem nie zapominam o jedynym i najważniejszym przykazaniu: przykazaniu miłości na wzór Chrystusa oddającego swoje życie za braci...
Modlitwa porannaUcz mnie, Boże, mądrości. Abym nie wymagał od innych czegoś, czego Ty sam byś nie wymagał. Abym starając się być gorliwym nie zamienił swojej wiary w puste rytuały. Abym umiał rozróżnić sprawy ważne i nieistotne...
Postanowiliśmy Duch Święty i my (święto św. Katarzyny: 1 J 1,5-2,2; Ps 103; Mt 11,25; Mt 11,25-30; piątek 5 tygodnia wielkanocnego: Dz 15,22-31; Ps 57; J 15,15b; J 15,12-17)
Jak odczytać wolę Ducha Świętego? Najczęściej słyszę w odpowiedzi to, co powiedział kiedyś sam Jezus Chrystus: „poznacie ich po owocach”. Jak dobre drzewo przynosi dobre owoce, tak ludzkie działanie wsparte łaską Ducha Świętego przynosi radość, miłość, pokój, zgodę, życzliwość i inne szlachetne postawy. Czasami jednak ulegam złudzeniom. Radość pokój, życzliwość, bywają tylko na pokaz, a miłość okazuje się przede wszystkim miłością własną.
Bo zamiast ulegać nastrojom powinienem przede wszystkim pytać swojego rozumu i sumienia. „To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, jak ja was umiłowałem” - mówi dziś do mnie Chrystus, który za mnie umarł. Duch Święty nie naucza czego innego. Jest przecież tym, który tylko przypomina naukę Jezusa i pomaga ją głębiej zrozumieć. Na pewno więc nie Jego jest natchnieniem, by obrażać się na Kościół i budować nowe, niezależne wspólnoty. Raczej śladem mojego Mistrza powinienem być gotów oddać swoje życie dla tych, za których On umarł.
Czytając dziś słowa Apostołów: „postanowiliśmy bowiem Duch Święty i my” uświadamiam sobie, że Duch działa nie tylko na ekstatycznej modlitwie, ale także podczas zwyczajnej narady, której przedmiotem są sprawy wiary. I dziękuję Mu, że mimo iż często nie przejawia dziś swego działania w nadzwyczajnych darach, to jednak stale jest w rozumnych decyzjach zwierzchników Kościoła.
Modlitwa porannaDziękuję Ci Duchu Święty, że nie każesz mi być liściem na wietrze targanym powiewem uczuć i przeczuć. Dziękuję że działasz w pobożnym namyśle, mądrej radzie i roztropnej trosce o dobro człowieka. Wielbię Cię dziś słowami piosenki:
Duchu Ogniu, Duchu Żarze,
Duchu Światło, Duchu Blasku, Duchu Wichrze i Pożarze,
Ześlij płomień Twojej łaski.
Chcesz, rozpalisz i rozognisz,
Serca wzniesiesz na wysokość.
W ciemność rzucisz blask pochodni
I rozproszysz grzechu mroki.
Naszą nicość odbudujesz,
W najpiękniejsze znów struktury.
Tchnieniem swoim świat przesnujesz
W szeleszczących modlitw sznury.
Z mgieł konkretny kształt wywodzisz
I z chaosu piękno ładu.
Tyś spokojem wśród niezgody,
W bezradności Tyś jest radą.
Twe zbliżenie zaróżowi
Pulsem życia, wzrostu drżeniem.
Narodzimy się na nowo,
Ciemność stanie się promieniem.
Dać się prowadzić Duchowi (Dz 16,1-10; Ps 100; Koi 3,1; J 15,18-21)
Dobrze jest mieć swoje plany. Dzięki nim człowiek nie jest liściem miotanym chwilowymi zachciankami. Ale nie warto się do nich za bardzo przywiązywać. Łatwo wtedy zamknąć się na niespodziewane i zmarnować najlepsze okazje. Zwłaszcza, kiedy chodzi o sprawy wiary.
Można wiele czasu i energii poświęcać na przygotowanie dobrej katechezy. Jedna sytuacja, w której dostrzegło się ważny uczniowski problem, pozwala sięgnąć do serc i uczynić każdą następną lekcję bardziej o wiele skuteczniejszą. Można przygotowywać płomienne kazania. Jedno od serca wypowiedziane zdanie potrafi nieraz uczynić znacznie więcej. Można wielką wagę przywiązywać do odpowiedniego wychowywania. Jedno przyznanie się do błędu wzniesie autorytet rodzica na wyżyny, których dotychczas nie był w stanie osiągnąć.
W niespodziewanym trzeba dostrzec Boży palec; zobaczyć działanie Ducha. Jak Paweł i Tymoteusz, nieświadomie zmierzający przez drogi Azji ku nowemu, wielkiemu wyzwaniu: Europie.
Modlitwa porannaZawsze staram się dostrzec Twoją wolę, Boże, w tym, co nam nakazałeś. Nie szukam nadzwyczajności i nie zaśmiecam nieba pytaniami o swoje powołanie. Wiem, że zawsze jest nim miłość, na jakiej bym jej nie realizował drodze. Ale proszę Cię, bym nie skostniał w swoim wyobrażeniu sensownej pracy na rzecz bliźniego; bym umiał też dostrzegać inne, nieraz niespodziewanie nadarzające się okazje.