Między ozdobą a zasadami (Pwt 11,18.26-28; Ps31; Rz 3,21 -25a.28; Ps 25,4b.5; Mt 7,21-2)
„Kościół powinien złagodzić swoje stanowisko w następujących sprawach...” I tu wyliczanka. Ostatnio sporo takich wskazówek można było przeczytać w gazetach w związku z wyborem nowego papieża.
Specjaliści „zatroskani” o dobro Kościoła nie mają zahamowań. Dekalog nie ma u nich szans. Nie tylko dlatego, że aż dziesięć przykazań. Dlatego, że to nakazy i zakazy. Kościół nie może przecież ograniczać ludzkiej wolności. Może co najwyżej swoim członkom składać propozycje i wykazywać nieustanną gotowość do kompromisu. Dopiero jak to lub tamto przykazanie zostanie zatwierdzone przez parlament, a najlepiej przez narodowe referendum, wtedy można go zacząć przestrzegać.
Jest jednak poważny problem. Te niewygodne zakazy i nakazy, które tak uwierają i przeszkadzają, gdyż wciąż pojawiają się przed naszymi oczami, nie są wymysłem Kościoła. Ich autorem jest sam Bóg.
Nie są propozycją do negocjacji. Można je przyjąć lub odrzucić, bez ingerowania w ich treść. Decyzja pociąga jednak za sobą konsekwencje. Nieodwracalne. Przyjęcie (czyli podporządkowanie im całego życia) daje błogosławieństwo. Odrzucenie daje przekleństwo. Nie ma trzeciej możliwości.
Traktowanie ich tylko jako ozdoby, o której przypominamy sobie od czasu do czasu, prowadzi donikąd. Noszenie w uszach kolczyków z krzyżykami nie oznacza, że się jest chrześcijaninem.
Modlitwa dniaBoże, Twoja opatrzność nigdy się nie myli w swoich zrządzeniach, pokornie Cię błagamy, abyś oddalił od nas wszystko, co nam szkodzi, i udzielił wszystkiego, co służy naszemu dobru. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, Bóg, przez wszystkie wieki wieków.
Bardziej bojąc się Boga aniżeli króla (Tb 1,1a.2;2,1-9 Wlg; Ps 112; Ap 1,5a; Mk 12,1-12)
Historię Antygony wszyscy znają. No, może prawie wszyscy. Jak napisano w jednej internetowej ściądze: Antygona wybiera pomiędzy prawem ludzkim a boskim. Prawo boskie nakazuje jej pochowanie zwłok brata bez względu na karę, jaka może ją spotkać za strony władcy. Prawo ludzkie wydane przez Kreona nie pozwala na pochowanie zwłok zdrajcy. Antygona podlega obu prawom. Wybór jednego powoduje kolizję z drugim. Złamanie prawa boskiego to klątwa i przekleństwo, ludzkiego - śmierć.
Nie tylko Antygona miała taki problem. Tobiasz w niewoli króla asyryjskiego też po kryjomu i wbrew zakazowi grzebał swych umarłych współrodaków. Dlaczego to robił? Bo bardziej słuchał Boga niż ludzi. Wiedział, że prawo Boskie jest zawsze nad prawem ludzkim.
Na początku dwudziestego pierwszego wieku wielu ludzi uważa odwrotnie. Chcą Bogu narzucić ludzkie prawo. Chcą, żeby Bóg dostosował się do człowieka. Z budynków sądowych znikają tablice Dekalogu.
Niegdyś za stawianie prawa Boskiego nad ludzkim zabijano. Dzisiaj grozi za to „śmierć cywilna”. Ludzkość osiągnęła wielki postęp cywilizacyjny.
Gościu siądź pod mym liściem... (So 3,14-18 lub Rz 12,9-16b; Ps: Iz 12,2-6; Łk 1,45; Łk 1,39-56)
Ojciec się rozchorował na dobre. Po wyjściu ze szpitala nie mógł dłużej sam mieszkać. Wydawało się, że nie będzie problemu ze znalezieniem dla niego lokum. Miał przecież czworo dzieci.
A jednak sprawa okazała się trudna. Najstarszy syn właśnie wyjeżdżał z żoną i dziećmi za granicę. Młodszy miał alergiczne dzieci i raczej nie było wskazane wpuszczanie do domu jeszcze jednego mieszkańca, zwłaszcza, że ojciec lubił intensywnie pachnące kosmetyki. A co z córkami? Starsza chętnie, ale za pół roku, bo właśnie rozpoczęli generalny remont mieszkania. Została więc najmłodsza. Zgodziła się, chociaż w jej niewielkim mieszkaniu ojciec nie miał potrzebnych mu wygód...
Jesteśmy znani w świecie z gościnności. Przynajmniej oficjalnie. Bo nasza gościnność ma granice. Nie każdego chętnie wpuszczamy za próg. Lubimy gości sympatycznych, dobrze ubranych, obarczonych prezentami i... krótkotrwałych.
Gdybyśmy naprawdę byli tacy gościnni, jak o sobie myślimy, znacznie mniej byłoby bezdomnych na dworcach i w różnych ośrodkach.
Modlitwy przed oczami Pańskimi (Tb 3,1-11,24-25 Wlg; Ps 25; 2 Tm 1,10b; Mk 12,18-27)
„Modliłem się, żebym nie został papieżem, ale Bóg nie wysłuchał mojej modlitwy” - powiedział kilka dni po wyborze Benedykt XVI. Gdyby to nie był żart, można by się przestraszyć. Byłoby naprawdę strasznie, gdyby Bóg pozostawił niewysłuchaną jakąkolwiek modlitwę.
Na szczęście przed Boga dociera każda ludzka modlitwa. I każda zostaje wysłuchana.
A jednak mamy wątpliwości. Nie ma chyba człowieka, który nie potrafiłby natychmiast wymienić sprawy, w których zwracał się do Boga prosząc o konkretne rozwiązanie, a jednak stało się inaczej.
Bóg wysłuchuje każdej modlitwy, ale to nie znaczy, że jak magiczna skrzynka spełnia każdą ludzką zachciankę. Nie może przecież dokładnie wypełniać życzeń człowieka, które przyniosą modlącemu się lub komuś innemu szkodę. Postępuje jak kochający rodzic, który każdą prośbę swej pociechy filtruje przez troskę o jej dobro. Dlatego większą szansę mają bezinteresowne modlitwy dzieci niż przewrotne kalkulacje dorosłych.
Jest modlitwa, która zawsze przynosi efekty: „Bądź wola Twoja”...
Musi być poważna różnica (Tb 6,10-11a;7,1.9-17;8,4-10 Wlg; Ps 128; Ps 119,34; Mk 12,28b-34)
- Jak odróżnić chrześcijanina od wyznawców innych religii lub od niewierzących? - pytał bez złośliwości. Po prostu chciał wiedzieć. Okazało się jednak, że odpowiedź nie jest prosta. Nie interesowały go teoretyczne rozważania. Pytał praktycznie. Oczekiwał jasnych wyróżników. Chciał uniknąć nieporozumień.
Podobno Mahatma Gandhi po przeczytaniu Biblii był zachwycony jej przesłaniem. „Bez wątpienia byłbym chrześcijaninem, gdyby chrześcijanie byli nimi przez 24 godziny na dobę” - miał powiedzieć. Według niektórych powiedział jeszcze ostrzej: „Byłbym chrześcijaninem, gdyby nie chrześcijanie”.
Chrześcijaństwo nie jest religia prywatną. Do jego istoty należy uzewnętrznianie swej wiary. W języku religijnym nazywa się to dawaniem świadectwa. Musi być poważna różnica między chrześcijaninem a niechrześcijaninem.
Biblijny Tobiasz już w czasach Starego Testamentu wiedział, że wiara w Boga musi człowieka wyróżniać. Biorąc Sarę za żonę powiedział „Jesteśmy bowiem dziećmi świętych i nie możemy się tak złączać, jak narody, które nie znają Boga”.
Pierwsi chrześcijanie wyróżniali się z tłumu. Nie musieli nic mówić - od razu było wiadomo, kim są. Wystarczyło spojrzeć, jak żyją.
Dzisiaj nie jest to już takie łatwe. Ale nadal są tacy, po których widać, że wierzą w Chrystusa. To właśnie ich przykład pociąga.
Dlaczego Bóg wybrał właśnie mnie? (Pwt 7,6-11; Ps 103; 1 J 4,7-16; Mt11,29ab; Mt 11,25-30)
Na świecie jest kilka miliardów ludzi. Zaledwie dwa miliardy z nich to chrześcijanie. Zaledwie miliard z nich to katolicy. Dlaczego? Dlaczego większość ludzi na świecie to nie chrześcijanie?
Wiara jest łaską. Jeśli ktoś jest chrześcijaninem, to znaczy, że Bóg go wybrał. Wyłuskał go z tłumu ludzkości i powierzył szczególną misję na ziemi. Jakimi kryteriami kieruje się Bóg? Co sprawia, że jednych wybiera, a innych nie?
Nie tylko chrześcijanie doświadczają wyjątkowej sytuacji wyboru przez Boga. Niegdyś, przed wiekami, Bóg wybrał jeden naród. Dlaczego właśnie ten?
„Pan wybrał was i znalazł upodobanie w was nie dlatego, że liczebnie przewyższacie wszystkie narody, gdyż ze wszystkich narodów jesteście najmniejszym, lecz dlatego, że Pan was umiłował. Chce On wam dochować przysięgi danej waszym przodkom” - czytamy w Księdze Powtórzonego Prawa.
Zadajemy Bogu to samo pytanie, które swym ukochanym zadają miliony ludzi na świecie. „Dlaczego właśnie mnie wybrałeś, dlaczego właśnie mnie wybrałaś?” Czy to tylko kwestia feromonów, jak twierdzą niektórzy naukowcy? Bzdura. Gdyby tak było, zwykły katar zabijałby miłość. Poza tym jaki feromon działa na Pana Boga?
Na tropie Bożej radości (Iz 61,9-11; Ps: 1 Sm 2,1.4-5.6-7.8abcd; Łk2,19; Łk 2,41-51)
Wstaję i - jak to w Polsce - od razu wyrażam niezadowolenie. A jeszcze by się pospało. A ktoś strasznie hałasował przez pół nocy za oknem. A tyle roboty mnie dziś czeka. A to i tamto mnie boli. A łazienka zajęta. A na śniadanie znów to, czego nie lubię. I jeszcze ktoś mnie posłał do sklepu z samego rana. I znów te same twarze muszę oglądać.
Cały ten świat jakiś taki nie po mojemu urządzony. Za dużo obowiązków, za mało praw. Sukcesy osiągają głównie kombinatorzy i lizusy. Uczciwy i pracowity nie ma co liczyć na zauważenie. I tak od najmłodszych lat.
Czy ten Pan Bóg w ogóle się mną interesuje? Jeśli tak, to dlaczego w moim życiu tak mało radości?
To głupie. Traktujemy naszego Boga, naszego Stwórcę i Zbawiciela jak dostawcę zmartwień i smutków, autora tysięcy utrudniających życie przepisów, obwiniamy Go o spotykające nas nieszczęścia i cierpienia.
A przecież On jest dawcą radości. Tak wiele jest jej w codziennych, zwykłych zdarzeniach. Pozwalam, aby zginęła przygnieciona powszechnym nastawieniem, na to, co złe. Dziennikarze nie potrafią szukać radości. Ale ja potrafię.
Modlitwa na dziś niech brzmi:
„Ogromnie się weselę w Panu, dusza moja raduje się w Bogu moim”.