Dobry przewodnik (Ml 1,14b-2,2b.8-10; Ps 131; 2 Tes 2,7b-9.13; Mt 23,9a.10b; Mt 23,1-12)
Znajomi się dziwili. „Umrzesz z nudów na tej wycieczce. Przecież znasz te wszystkie miejsca. Po co kolejny raz jechać w miejsca, w których się już było? I to z przewodnikiem!”.
Nie chodziło o mnie. To miała być wycieczka dla moich najbliższych, którzy jeszcze w tych miejscach nie byli, a nie chcieli jechać beze mnie. We mnie chcieli mieć przewodnika.
Pojechaliśmy. I wielkie pozytywne zaskoczenie. Przewodnik zapewniony przez biuro turystyczne był fantastyczny. Był naprawdę przewodnikiem. Nie tylko streszczał to, co wyczytał w książkach. Prowadził. Stwarzał z jednej strony poczucie bezpieczeństwa, a z drugiej atmosferę odkrywania nieznanych lądów. Chciało się za nim iść.
Od czasu do czasu jednak moim najbliżsi przychodzili do mnie. „Zaprowadź nas w miejsca, które tylko ty znasz. Pokaż nam drogi, które tylko ty znasz”. I szliśmy. Tylko raz o mało nie zabłądziliśmy. Ale nie. Nie pomyliliśmy drogi.
Każdy jest dla kogoś przewodnikiem. Nie zawsze zdaje sobie z tego sprawę, że ponosi odpowiedzialność za to, dokąd idzie ktoś inny. A skutki fałszywego przewodnictwa mogą być tragiczne.
Modlitwa dnia Wszechmogący i miłosierny Boże, Ty sprawiasz, że wierni Twoi godnie Ci służą; daj nam bez przeszkody dążyć do zbawienia, które obiecujesz. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, Bóg, przez wszystkie wieki wieków.
Doradca Pana Boga (Rz 11,29-36; Ps 69; J 8,375-32; Łk 14,12-14)
Bo to wszystko jakoś nie tak. Gdyby ode mnie zależały losy świata, wyglądałby zupełnie inaczej. Nie byłoby tylu dziwnych i niezrozumiałych rzeczy, zdarzeń i sytuacji. Jeśli nawet istniałoby zło, to nie panoszyłoby się tak, jak teraz. Ludzie nie mieliby tyle do powiedzenia o swoim losie i o kształcie świata. Przecież widać, że nie dorośli do tak odpowiedzialnych decyzji.
Przede wszystkim nie byłoby czegoś takiego, że ze zła wynika dobro. Nie, nie. Zło, to zło. Dobro, to dobro. W moim świecie wszystko byłoby prostsze. Przewidywalne.
Nie rozumiem Boga. Nie rozumiem, dlaczego po nieudanym eksperymencie z pierwszymi ludźmi w raju po prostu nie zniszczył wszystkiego i nie zaczął od nowa. Nie rozumiem, dlaczego to Jego Syn musiał cierpieć i umrzeć, aby przezwyciężyć zło popełnione przez ludzi. Nie rozumiem także milionów drobniejszych Bożych decyzji.
„Jakże niezbadane są Jego wyroki i nie do wyśledzenia Jego drogi! Kto bowiem poznał myśl Pana albo kto był Jego doradcą?”
Chyba dobrze, że to nie ode mnie zależą losy świata. Byłby strasznie nieludzki.
Tłum czy wspólnota? (Ap 7,2-4.9-14; Ps 24; 1 J 3,1-3; Mt 11,28; Mt5,1-12a)
Raczej nie przepadam za tłumem. Kojarzy mi się z ciasnotą, anonimowością, pewną bezwolnością. Dlatego unikam sytuacji, w których muszę znaleźć się w tłumie. Stawiam na nieduże grupy, w których łatwo o kontakt ze wszystkimi, w których wszyscy się znają, w których rozmowa nie jest zastępowana krzykiem.
Zdarzyły się w moim życiu sytuacje, w których nie przeszkadzał mi tłum. To były spotkania z Janem Pawłem II. Chociaż było nas tam za każdym razem wiele tysięcy, było mi dobrze z tymi ludźmi. Nie przeszkadzali mi. To były jedyne w swoim rodzaju wspólnoty.
W niebie też będzie tłum. „Wielki tłum, którego nikt nie mógł policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków”. Chcę się znaleźć w tym tłumie. Chcę tam być, bo wiem, że to będzie wspólnota miłości, a nie dzika tłuszcza czekająca na otwarcie hipermarketu.
To miłość zamienia tłum we wspólnotę.
Modlitwa dnia Wszechmogący, wieczny Boże, Ty pozwalasz nam w jednej uroczystości czcić zasługi Wszystkich Świętych, prosimy Cię, abyś dzięki wstawiennictwu tak wielu orędowników, hojnie udzielił nam upragnionego przebaczenia. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, Bóg, przez wszystkie wieki wieków.
Zmartwychwstaniesz? (I: Job 19,1.23-27a; Ps 27; 1 Kor 15,20-24a.25-28; Ap 1,5-6; Łk 23,44-46.50.52-53; 24,1-6a; II: Dn 12,1-3; Ps 42; Rz 6,3-9; J 3,76; J 11,32-45; III: Mdr 3,1-6.9; Ps 103; 2 Kor 4,14-5,1; J 6,40; J 14,1-6)
Ksiądz był zdumiony. Ta rodzina miała opinię „dobrej” i „katolickiej”. Tymczasem ich reakcja na śmierć jednego z dzieci, córki Ani, była pełna rozpaczy połączonej z agresją. Płacz, krzyki...
Nie słuchali kazania. Zajęci byli tylko sobą. Urwał więc w pół zdania i stał przy ambonce w ciszy. To nietypowe zachowanie w końcu zwróciło ich uwagę. Zaskoczeni przycichli i patrzyli na niego wyczekująco. Wtedy wymieniając ich imiona i mówiąc per „ty”, ksiądz zapytał bardzo mocnym głosem: „Czy wierzysz w zmartwychwstanie? Czy wierzysz, że ta zmarła Ania, którą dziś żegnamy, zmartwychwstanie? Czy wierzysz, że ty zmartwychwstaniesz? Czy wierzysz, że Jezus nie tylko cierpiał i umarł na krzyżu, ale także zmartwychwstał?”.
W kościele zrobiło się tak bardzo cicho, że słychać było oddech organisty. Najbliżsi zmarłej dziewczynki siedzieli z szeroko otwartymi oczami wpatrywali się w wyraźnie poirytowanego księdza, który po chwili dalej odprawiał Mszę.
Przez kilka dni po parafii krążyły komentarze do tego, co zrobił ksiądz. Raczej nieżyczliwe. Przeważała opinia, że okazał się człowiekiem bez serca. Nie miał prawa pokazywać, że żal rodziny po stracie dziecka go irytuje.
Minął miesiąc. Po niedzielnej Mszy do księdza podeszli rodzice Ani. Przyszli podziękować. „Wstyd przyznać, ale z powodu bólu zapomnieliśmy o zmartwychwstaniu. Gdyby ksiądz nam nie przypomniał... stracilibyśmy nadzieję”.
Żyję dla... (Rz 14,7-12; Ps 27; Mt 11,28; Łk 15,1-10)
„I w życiu więc, i w śmierci należymy do Pana” - napisał św. Paweł. W naszych czasach nie brzmi to dobrze. Jak „należymy”? Czy to znaczy, że nie jesteśmy na tym świecie właścicielami samych siebie? Czy to znaczy, że nie decydujemy sami o sobie, lecz ktoś inny podejmuje za nas decyzje?
A przecież tak bardzo staramy się sami decydować o wszystkim. Włącznie ze śmiercią. W kolejnych krajach legalizowana jest eutanazja - po to, aby człowiek mógł sam, bez Boga, zdecydować o chwili swego odejścia z tego świata.
Jednego jednak nigdy nie uda nam się przeskoczyć. Nigdy sami nie będziemy podejmowali decyzji o swoim zaistnieniu.
W czasach, gdy egoizm podnoszony jest do rangi najwyższej cnoty trudno bez buntu przyjąć do wiadomości, że istotą ludzkiego życia jest „bycie dla”. I że z tego „bycia dla”, dla Boga, dla innych ludzi, zostaniemy wszyscy rozliczeni.
Śmiały jak apostoł (Rz 15,14-21; Ps 98; 1 J 2,5; Łk 16,1-8)
O co współczesny świat ma pretensje do Kościoła? O zbytnią wyrazistość i stanowczość. O zbytnią śmiałość. O to, że nie chce rozwadniać swych zasad i być „politycznie poprawny”.
Tego rodzaju pretensje pojawiają się też wewnątrz Kościoła. Niektórzy chcieliby, żeby dostosował się on w swym nauczaniu do powszechnego dystansu i braku jednoznacznych, jasnych zasad.
Święty Paweł musiał się spotkać z podobnymi zarzutami ze strony Rzymian. Mieli mu za złe „zbyt śmiałe” przypominanie pewnych spraw. Ale on nie mógł inaczej. To, jak postępował, wypływało z mocy danej mu przez Boga łaski. „Dzięki niej jestem z urzędu sługą Chrystusa Jezusa wobec pogan, sprawującym świętą czynność głoszenia Ewangelii Bożej, by poganie stali się ofiarą Bogu przyjemną, uświęconą Duchem Świętym” - tłumaczył tym, dla których był zbyt śmiały.
Te Pawłowe słowa może przywołać każdy chrześcijanin, który spotka się z zarzutami, że zbyt radykalnie ewangelizuje.
Pozdrawiam (Rz 16,3-9.16.22-27; Ps 145; 2 Kor 8,9; Łk 16,9-15)
Bardzo często rozmowa kończy się prośbą: „Pozdrów żonę”, „Pozdrów męża” „Proszę pozdrowić mamę i ojca”, „Pozdrów Michała”, „Pozdrów Joasię”.
I co? I nic. Zaledwie część tych pozdrowień dociera do adresatów. Tylko niektórzy napotykając pozdrawianą przez kogoś osobę rzeczywiście mówią „Marcin cię pozdrawia”, „Kasia prosiła, aby cię pozdrowić”, „Pozdrowienia od biskupa”.
Jan Paweł II dość często, nawet w czasie modlitwy Anioł Pański transmitowanej na cały świat, prosił „Pozdrówcie wasze rodziny, waszych najbliższych”. Ciekawe, jak wielu to potem czyniło...
List św. Pawła do Rzymian kończy długa lista pozdrowień. „Pozdrowienia kończące list dają pewien wgląd w życie pierwotnej wspólnoty chrześcijańskiej. Była to społeczność skupiająca osoby powiązane ze sobą osobistymi więzami...” - wyjaśnia komentarz do tego fragmentu w wydanym przez gaulistów przekładzie Nowego Testamentu.
No tak. Czyż może być więź bardziej osobista niż miłość?
Zaraz, zaraz. Kto mnie ostatnio prosił o przekazanie pozdrowień?