Przyjdzie walec? (Iz 40,1-5.9-11; Ps 85; 2 P 3,8-14; Łk 3,4.6; Mk 1,1-8)
Pewien ksiądz rozżalony opowiadał, że coraz częściej w czasie kolędy czuje się intruzem, nie gościem w domach swych parafian. „Dla mojej rodziny odwiedziny duszpasterza to było wydarzenie, do którego przygotowywaliśmy się przez kilka dni” - wspominał. „Wszystko było wysprzątane, my wyszorowani i ubrani w najlepsze, co było w szafie. A teraz coraz częściej ludzie przyjmują mnie w dresach lub w jakichś roboczych ciuchach. Czuję się, jakbym ich oderwał od obierania ziemniaków albo naprawiania kranu...”.
„To chyba też ma jakąś zaletę” - ktoś próbował pocieszać księdza. „To znaczy, że traktują księdza jak domownika, a nie jak gościa z innej planety”.
Ksiądz nie wyglądał jednak na przekonanego tą argumentacją. Nadal uważał, że na takie wydarzenie, jak odwiedziny kolędowe, ludzie powinni się przygotowywać. „Nie przychodzę na plotki, tylko przynoszę błogosławieństwo Boże” - argumentował.
Adwent jest czasem oczekiwania na spotkanie z Panem. Ale czy jest też dla mnie czasem przygotowania?
Przygotujcie na pustyni drogę dla
Pana, wyrównajcie na pustkowiu
gościniec naszemu Bogu!
Niech się podniosą wszystkie doliny,
a wszystkie góry i wzgórza obniżą;
równiną niechaj się staną urwiska,
a strome zbocza niziną gładką.Czy traktuję te słowa jako wezwanie skierowane do wprost do mnie czy też jak w piosence Wojciecha Młynarskiego zakładam, że „przyjdzie walec i wyrówna” bez mojego wysiłku?
W kolejce do lekarza (Iz 35,1-10; Ps 85; Łk 5,17-26)
Królewski błazen Stańczyk twierdził, że w Polsce jest najwięcej lekarzy. Słuchając o czym Polacy rozmawiają dzisiaj, trzeba to przekonanie znawcy polskiego narodu nieco poprawić. W Polsce aktualnie najwięcej jest ludzi chorych. To bardzo smutne. Niemal każdy powyżej pewnego wieku (wcale niewysokiego) skarży się na jakieś dolegliwości.
Zresztą chyba coś jest na rzeczy, skoro w telewizji tak wiele reklam rozmaitych specyfików medycznych i paramedycznych.
Zresztą chyba jest coś na rzeczy, skoro najczęstsze życzenia składane przy różnych okazjach to życzenia zdrowia. Jedna z najczęstszych próśb w czasie modlitwy dotyczy zdrowia. Nawet najpopularniejszy toast również mówi o pragnieniu zdrowia.
Wygląda na to, że niemal wszyscy znaleźliśmy się w wielkiej kolejce do lekarza...
On sam przychodzi, aby was zbawić.
Wtedy przejrzą oczy niewidomych
i uszy głuchych się otworzą.
Wtedy chromy wyskoczy jak jeleń
i język niemych wesoło krzyknie.Bóg jest najlepszym lekarzem. Iluż ludzi uzdrowił Jezus, gdy chodził po ziemi! Leczył inaczej niż nawet najlepsi ziemscy specjaliści. Leczył nie tylko ciało, ale także duszę.
Być uzdrowionym przez samego Boga... Nie ma lepszej terapii.
Wołaj!!! (Iz 40,1-11; Ps 96; Mt 18,12-14)
Adwent jest wypełniony optymizmem. Przesycony nadzieją. Bogaty w obietnice, które na pewno zostaną spełnione. Jest czekaniem na coś, co musi się zdarzyć. Boże Narodzenie. Przyjście Boga.
„Boże Narodzenie przegrywa walkę o obecność w kulturze. Jego miejsce zajmuje Gwiazdka poprzedzona dwumiesięcznym supermarketowym adwentem, który przynosi zyski, ale zabija ochotę do świętowania” - napisał ze smutkiem jeden z tygodników.
Smutek to nie jest rzecz właściwa w Adwencie. Tak jak nie jest smutkiem oczekiwanie na pojawienie się potomka w rodzinie. W prawosławiu świętowanie Narodzenia Pańskiego poprzedzone jest postem. Katolicy tez jeszcze nie tak dawno zaliczali Adwent do „czasów zakazanych”, razem z Wielkim Postem. Teraz podkreślają, że jest to czas radosnego oczekiwania i przygotowania. Ale nawet post nie zabija nadziei. Wręcz przeciwnie, post jest - choć wydaje się to dziwne - wyrazem nadziei.
Nadzieja jest czymś, czym należy się dzielić. Ten smutek, który wypełnił autora tekstu w tygodniku, wynika chyba z zaniedbania przez chrześcijan ich adwentowej misji. „Pocieszcie, pocieszcie mój lud!” - mówi wasz Bóg.
„Przemawiajcie do serca...” - apeluje prorok Izajasz. „Wołaj!” - zachęca.
Co mam wołać?
„Oto wasz Bóg!”
Skrzydła jak orły (Iz 40,25-31; Ps 103; Mt 11,28-30)
Jestem wykończony. Jestem przemęczona. Mam wszystkiego dość. Ledwo stoję. Muszę odpocząć...
To dziwne. Mnóstwo ludzi trwa w nieustannym zmęczeniu. Nawet młodzi. Oni nie udają. To nie jest tylko wymówka mająca ukryć lenistwo. Są napraw zmęczeni.
Co mnie męczy? Praca? Tysiące obowiązków, które muszę wykonać? Też. Ala także konieczność nieustannego nadążania za innymi. Presja, żeby nie zostać w tyle, nie dać się pokonać, nie pozwolić, by ktoś inny miał więcej. Żeby się wyrwał do przodu i zagarnął dla siebie najlepsze kąski. Moje zmęczenie nie jest tylko fizyczne lub psychiczne. Moje zmęczenie dotyczy sfery ducha. Jest czymś więcej niż zmęczeniem. Jest znużeniem. Znużeniem życiem.
Kto uważnie czyta Ewangelię, ze zdumieniem odkrywa, że Jezus też bywał przemęczony. Ale też nie pozwalał, aby ten stan trwał. Jezus chodził w miejsca ustronne i tam odpoczywał. Modliła się. W Ojcu szukał odpoczynku.
On dodaje mocy zmęczonemu
i pomnaża siły omdlałego.
Chłopcy się męczą i nużą,
chwieją się słabnąc młodzieńcy;
lecz ci, co zaufali Panu, odzyskują siły, otrzymują skrzydła jak orły;
biegną bez zmęczenia,
bez znużenia idą.Izajasz wie co mówi.
Pierwsza ewangelia (Rdz 3,9-15; Ps 98; Ef 1,3-6.11-12; Łk 1,28; Łk 1,26-38)
Wredny ten wąż. Wykorzystał ludzką słabość, niezrozumienie sytuacji, chwilowe niezadowolenie z tego, co się ma. A skutki jego perfidii? Fatalne. I to na wieczność.
Wąż stał się symbolem zła. Wielu ludziom sam widok jakiegokolwiek węża natychmiast przywołuje na myśl tamto tragiczne wydarzenie w raju. Dlatego nie lubią oglądać węży. Omijają ich stanowiska w ZOO, nie patrzą na przyrodnicze folny o wężach, denerwują się, gdy przypadkiem gdzieś natkną się na zdjęcie gada zaraz odwracają wzrok.
Słynna rozmowa Boga z Adamem i Ewą po grzechu pierworodnym rodzi różne uczucia. Z jednej strony jest złość na węża, który tak skutecznie zniszczył dotychczasową sielankę. Z drugiej jest wstyd, że ludzie nie potrafią wziąć na siebie odpowiedzialności na swoje postępowanie i niczym małe dzieci wołają „To nie ja, to on, to ona!”.
Ale jest też aspekt pozytywny. Nawet kilka aspektów pozytywnych. Po pierwsze co prawda Bóg usunął ludzi z raju, ale nie usunął ich z ziemi, a tym bardziej ze świata. Po drugie, dał im szansę. Po trzecie zapowiedział, że pojawi się ktoś, kto nie da się nabrać przebiegłości węża. Jak powiedział jeden uczeń podczas rorat „Wąż ma przechlapane”.
To jest dobra nowina. Nie wszystko stracone.
Gdybyś słuchał (Iz 48,17-19; Ps 1; Mt 11,16-19)
Siedzi i ryczy. Jak syrena. Ma pretensje do całego świata, bo spadł i potłukł się. A przecież go ostrzegali. Mówili, nie idź tam, bo spadniesz. Ale poszedł. No i spadł. Teraz ryczy. Ma trzy lata.
Dziwny mechanizm - obarczanie innych winą za własne niepowodzenia, za własne błędy. To coś chyba charakterystycznego tylko dla ludzi. Nie słychać, aby w podobny sposób postępował jakiś inny gatunek stworzeń.
A najbardziej podpadnięci są ci, którzy ostrzegają. Bo potem mają prawo powiedzieć: „A widzisz, trzeba było słuchać”. Nie cierpimy ludzi, którzy mówią „A nie mówiłem”.
Co zrobić, jeśli tym, który ostrzega jest sam Bóg? Jeśli dawał przestrogi, przykazania, wskazówki? Wystarczyło posłuchać...
Tak trudno uwierzyć, że zakazy i nakazy mogą wynikać z miłości, a nie ze złośliwości.
Czekanie dla czekania (Syr 48,1-4.9-11; Ps 80; Łk 3,4.6; Mt 17,10-13)
Są różne czekania. Czeka się na coś. Czeka się na kogoś. Czeka się cierpliwie lub nie. Czeka się samotnie albo razem z innymi. Czeka się z radością albo z niepokojem.
Zdarza się, że jeśli czekanie trwa zbyt długo, czekający zapominają, na co lub na kogo czekają. Sensem staje się czekanie samo w sobie. Urasta ono do rangi najważniejszej czynności na świecie. Staje się nie tylko kultem, ale czasami także bożkiem.
Eliasz jest w świadomości Żydów kimś wyjątkowym. To przecież prorok, którego Bóg zabrał na ognistym wozie do nieba. To prorok, który miał powrócić. Prorok, na którego trzeba czekać.
Czy Eliasz już wrócił? Chrześcijanie wierzą, że tak, że to Jan Chrzciciel był wracającym prorokiem Eliaszem. Żydzi nadal czekają. Dlaczego nie dostrzegli jego powrotu?
Czekanie nie jest łatwe. Umiejętność czekania trzeba w sobie pielęgnować i doskonalić. Po to, aby nigdy nie zapomnieć, że ono nie jest istotą. Jest tylko drogą.