Kto zaczyna? Kto kończy? (Ba 5,1-9; Ps 126; Flp 1,4-6.8-11; Łk 3,4.6; Łk 3,1-6)
Ksiądz w kazaniu starał się mówić o tym, że to Bóg jest inicjatorem wszelkiego dobrego działania człowieka. Z drugiej strony zaraz przypominał sobie o wolnej woli człowieka i z naciskiem o niej mówił. Cały jego wywód przypominał piłkę odbijającą się od ściany do ściany. Można było niemal zobaczyć, jak słuchacze śledząc tok jego rozumowania kręcą głowami w prawo i w lewo niczym kibice na meczu tenisa.
„Mam właśnie ufność, że Ten, który zapoczątkował w was dobre dzieło, dokończy go do dnia Chrystusa Jezusa” - napisał św. Paweł Apostoł do Filipian. Z tego zdania jasno wynika, że Bóg nie tylko zawsze robi pierwszy krok, ale również później, gdy inicjatywa przechodzi na stronę człowieka (wolna decyzja, czy chcę współpracować z łaską), nie rezygnuje z aktywności. Dobry finał nie dokonuje się bez Jego udziału.
Mówi się, że sukces ma wielu ojców, tylko porażka jest sierotą. To prawda. Lubimy się pławić w oparach sukcesu. Chętnie dołączamy się do cudzego zwycięstwa. Lubimy się pokazywać z triumfatorami.
Ksiądz, który postanowił w kazaniu wyjaśnić jak to jest, że dobre działania człowieka inicjuje Bóg nie niszcząc przy tym ludzkiej wolności powiedział w końcu: „To tajemnica”. I wszyscy odetchnęli. Nareszcie usłyszeli coś, co byli w stanie zrozumieć.
Myśli o powołaniu: Nie bój się, nie przerażaj się i nie bądź zdziwiony, ani też nie kieruj się fałszywą roztropnością.
Wezwanie do spełnienia woli Bożej - a także powołanie - przychodzi nagle, jak w przypadku Apostołów: spotkać Chrystusa i pójść za Jego wezwaniem...
- Żaden nie miał wątpliwości: poznanie Chrystusa i pójście za Nim to było jedno i to samo.
(św. Josemaria Escriva)
Cisi bohaterowie (Iz 35,1-10; Ps 85; Łk 5,17-26)
Fascynująca opowieść o uzdrowieniu paralityka zestawiona z zapowiedzią powszechnej szczęśliwości. Tak można streścić dzisiejsze czytania. Można snuć piękne, pełne nadziei rozważania.
Warto jednak zwrócić uwagę na cichych bohaterów historii uzdrowienia paralityka, a właściwie sprawców tego wydarzenia. Chodzi o owych czterech, którzy przynieśli paralityka do Chrystusa. Nikt nie wie, kim byli, ale jedno o nich wiadomo - mieli silną wiarę. Nie zniechęcili się trudnościami w dotarciu do Jezusa. Nie powiedzieli „To za trudne, to wymaga zbyt wiele wysiłku, to się nie da”. Ruszyli głową i znaleźli sposób, aby spełnić misję, której się podjęli. I osiągnęli sukces.
Jezus, aby czynić znaki, domagał się wiary. Tam, gdzie w Niego nie wierzyli, właściwie nie robił cudów. Niejednokrotnie mówił ludziom, którzy prosili go o cud „niech ci się stanie według twojej wiary”. A tym razem? Uczynił cud nie ze względu na wiarę paralityka, lecz ze względu na wiarę owych czterech upartych ludzi, którzy paralityka nieśli.
To dla mnie istotna wskazówka. Moja wiara jest ważna. Nie tylko dla mnie.
Myśli o powołaniu: Prostota serca i dobra wola. - Dysponując tymi dwoma czynnikami i bacząc, by pełnić wolę Bożą, zdołasz spełnić marzenia twej Miłości i zaspokoić głód dusz.
(św. Josemaria Escriva)
Dobrze się zgubić? (Iz 40,1-11; Ps 96; Mt 18,12-14)
Ci, którzy słabo znają chrześcijaństwo, wyobrażają sobie, że jest to religia, w której lepiej być złym niż dobrym.
- Wasz Bóg nie dba o ludzi dobrych i przyzwoitych. Woli się zajmować łajdakami i grzesznikami - powiedział mi jeden z takich młodych fachowców od mojej religii.
I zaczął przytaczać biblijne przykłady dowodzące jego tezy. Wśród tych przykładów znalazła się przypowieść o synu marnotrawnym i o zagubionej owcy.
- Zobacz, wasz Bóg dla jakiegoś zabłąkanego palanta potrafi zostawić bez opieki dziewięćdziesięciu dziewięciu uczciwych i porządnych ludzi. A przecież oni bardzo Go potrzebują...
Zdarza mi się czasami coś zgubić. Nie lubię takich sytuacji. Poświęcam mnóstwo czasu, żeby odnaleźć nawet zagubiony drobiazg. Ale przecież to nie znaczy, że narażam na stratę resztę moich rzeczy! A skoro ja tak postępuję, to Bóg miałby być mniej roztropny? Bzdura. Wiadomo, że dba o te dziewięćdziesiąt dziewięć owiec ta samo, jak przedtem.
Mnie zdarza się czasem, po długich męczących poszukiwaniach machnąć ręką i zaprzestać szukania. Bóg nigdy nie macha ręką. Szuka aż do skutku.
Myśli o powołaniu: Proś pokornie Pana, aby przymnożył ci wiary. - W nowym świetle łatwiej ocenisz różnice pomiędzy ścieżkami świata, a twoją drogą apostolską.
(św. Josemaria Escriva)
Odpocząć (Iz 40,25-31; Ps 103; Mt 11,28-30 (z dnia) lub 2 Kor 10,17-11,2; Ps 148; Mt 25,1-13)
- Życie jest tragicznie męczące. Normalnie nie wyrabiam. Marzę o chwili prawdziwego odpoczynku - chłopak mówił szczerze. Wyglądał na zmęczonego. Albo inaczej - wyglądał na kogoś, kto naprawdę powinien odpocząć. A jego młody wiek raczej pogarszał sytuację niż ją ratował. Skłaniał do zastanowienia, jakie życie wiedzie ten chłopak, skoro doprowadził się do takiego stanu.
Istotnie, żyjemy w obłędnym tempie. Żyjemy z ogromną intensywnością. Wszystko w biegu. Wszystko na przyspieszonym oddechu. I właściwie bez przerwy. Bo nawet, jeśli jest przerwa, to wypełniamy ją hałasem, zamieszaniem, emocjami.
Nie umiemy odpoczywać. Z jednej strony skwapliwie kombinujemy, żeby mnożyć dni wolne, z drugiej marnujemy je całkiem bez sensu. Zamiast przeżyć dany nam czas, „spędzamy” go w nieprzytomnym lenistwie albo w idiotycznych działaniach, które nie tylko nas nie regenerują ani fizycznie ani duchowo, ale dodatkowo męczą.
„Chłopcy się męczą i nużą, chwieją się słabnąc młodzieńcy; lecz ci, co zaufali Panu, odzyskują siły, otrzymują skrzydła jak orły; biegną bez zmęczenia, bez znużenia idą” - zapewnia Izajasz. A Jezus zaprasza „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię”.
Patrzę do wnętrza pobliskiego kościoła. Jakoś niewielu szuka tu prawdziwego odpoczynku. Tylko jakaś staruszka odmawia różaniec w trzeciej ławce. O, nie tylko. Tam przy filarze klęczy dziewczyna. Uśmiecha się. :)
Myśli o powołaniu: Nie pragnij błyszczeć jak ów pozłacany kur na dachu wysokiego budynku. Choćby najpiękniej lśnił i wynosił się najwyżej, nie ma to żadnego znaczenia dla trwałości budowli.
- Bądź raczej jako ów stary głaz, ukryty pod ziemią w fundamentach, którego nikt nie dostrzega; dzięki tobie dom się nie zawali.
(św. Josemaria Escriva)
Facet z pogranicza (IIz 41,13-20; Ps 145; Iz 45,8; Mt 11,11-15 (z dnia) lub 1 Kor 2,1-10a; Ps 37; Łk 9,23; Łk 14,25-33)
Jak można równocześnie być największym i najmniejszym? Jakoś można. Jan Chrzciciel był. „Między narodzonymi z niewiast nie powstał większy od Jana Chrzciciela. Lecz najmniejszy w królestwie niebieskim większy jest niż on” - powiedział o nim Jezus.
Tacy ludzie, jak Jan Chrzciciel, nie robią wielkiej kariery. Nie otrzymują zaszczytów. Ale nie przechodzą też niezauważeni. Są ludźmi pogranicza czasów. Łączą to, co stare z tym, co nowe. Niezwykle trudne zajęcie. I niebezpieczne. Największym niebezpieczeństwem takiego zajęcia jest stała samotność. Nie jest już człowiekiem starego czasu, ale jeszcze nie jest w pełni człowiekiem czasu nowego. Ludzie żadnego z czasów nie uważają go w pełni za swojego.
Taki jest los proroków.
Jednak bez nich świat w ogóle by sobie nie poradził. Świat potrzebuje proroków. Nieustannie. Wciąż potrzebuje ludzi, którzy będą łączyć stare i nowe czasy. Z całym poświęceniem.
Myśli o powołaniu: Podsycaj te szlachetne myśli, owe nawiedzające cię święte pragnienia... - Jedna jedyna iskra potrafi wzniecić pożar.
(św. Josemaria Escriva)
Ani cukierek ani kiszony ogórek (Iz 48,17-19; Ps 1; Mt 11,16-19)
Ludziom trudno dogodzić. Zawsze coś im się nie podoba, zawsze coś jest nie tak, zawsze czegoś brakuje, zawsze mają za złe. Możesz stawać na rzęsach, starać się, dawać z siebie wszystko, a i tak będą mieli pretensje. Nawet najbliżsi.
Z tą ludzką cechą zderzył się Jezus. Nie krył rozczarowania. „Z kim mam porównać to pokolenie? Podobne jest ono do przebywających na rynku dzieci, które przymawiają swym rówieśnikom: «Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście; biadaliśmy, a wyście nie zawodzili»” - powiedział.
Przez dwa tysiące lat nic się nie zmieniło. Wciąż - niezależnie od wieku - zachowujemy się jak rozkapryszone dzieci. Nie smakuje nam ani cukierek ani kiszony ogórek. Nie podoba nam się świat według Boga. Każdy z nas ma swój przepis na świat idealny.
Przychodzi jednak chwila, w której nagle odkrywamy, że odkrywamy niedoskonałość swoich pomysłów i zaczynamy szukać czegoś sprawdzonego. I stopniowo dochodzimy do odkrycia, że to jednak świat według Boga ma największy sens. Bo jak powiedział Jezus „mądrość usprawiedliwiona jest przez swe czyny”.
Myśli o powołaniu: Czy nie macie nieraz chęci wołać do młodzieży, tłumnie przewalającej się dokoła: "Szaleńcy! Porzućcie ten światowy kram, który zawęża serca... a częstokroć je upadla; rzućcie to wszystko i pójdźcie wraz z nami za Miłością?"
(św. Josemaria Escriva)
Pomiędzy (Syr 48,1-4.9-11; Ps 80; Łk 3,4.6; Mt 17,10-13)
Kiedy czytam o powtórnym przyjściu Eliasza od razu zaczynam myśleć o powtórnym przyjściu Jezusa na końcu czasów. Mam wrażenie, że dawniej ludzie bardziej na to przyjście czekali. Dziś nawet dobrzy chrześcijanie patrzą na powtórne przyjście Chrystusa z dystansem. Nie chodzi o to, że w nie nie wierzą. Wierzą. Ale nie biorą go do siebie.
Czasami zastanawiam się, co by było, gdyby Jezus przyszedł na ziemię nie dwa tysiące lat temu, ale dzisiaj. Czy w ogóle zostałby dostrzeżony? Ilu ludzi poszłoby za Nim? Jak świat zareagowałby na Ewangelię, gdyby usłyszał ją dopiero w naszych czasach?
W pędzie codzienności zapominamy, że sensem naszych czasów jest przygotowanie świata na powtórne przyjście Bożego Syna. Gubimy świadomość, że żyjemy pomiędzy jednym a drugim przyjściem Jezusa. Nie wiemy, czy na linii czasu jesteśmy bliżej pierwszego czy drugiego przyjścia. Ale z całą pewnością to te wydarzenia nadają sens czasowi.
Myśli o powołaniu: Dotąd jeszcze rozlega się po świecie owo wołanie Boże: "Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął". - A tymczasem widzisz jak prawie wszystko przygasło...
Czy nie ogarnia cię pragnienie, by wzniecać pożar?
(św. Josemaria Escriva)
Myśli św. Josemarii Escrivy zostały zaczerpnięte z: Droga. Bruzda. Kuźnia, Katowice-Ząbki 2001