Trzy chrzty (Iz 42,1-4.6-7; Ps 29; Dz 10,34-38; Mk 9,6; Łk 3,15-16.21-22)
Jan mówi o trzech chrztach. O chrzcie wody, Ducha i ognia. Chrzest wody to zanurzenie się w Jezusa, obmycie, usprawiedliwienie, ochłoda. Chrzest Ducha to doświadczenie przytulenia, ukojenia, śpiewu języka aniołów. Chrzest ognia? Tu poczułem niepokój. Moja słabość wzięła górę i przestraszyłem się tego chrztu... jak ognia. Uspokoiło mnie (jak zwykle) Słowo.
„Słudzy królewscy, którzy ich wrzucili, nie ustawali w rozpalaniu pieca naftą, smołą, pakułami i chrustem, tak że płomień wznosił się czterdzieści dziewięć łokci ponad piec i rozprzestrzeniając się spalił tych Chaldejczyków, którzy znaleźli się koło pieca. Jednak anioł Pański zstąpił do pieca wraz z Azariaszem i jego towarzyszami i usunął płomień ognia z pieca, sprowadzając do środka pieca jakby orzeźwiający powiew wiatru, tak że ogień nie dosięgnął ich wcale, nie sprawił im bólu ani nie wyrządził krzywdy. (Dn 3, 46–50)
Młodzieńcy przechadzali się w ogniu. Wzniecony na 49 łokci, palił wszystko dokoła, lecz im nie czynił krzywdy. Po 49 dniach przerażeni apostołowie doczekali się płonącej ognistymi językami obietnicy Ojca. Bóg jest delikatny. Żarowi języków towarzyszył „orzeźwiający powiew wiatru”. Pan łączy sprzeczne żywioły. Pięćdziesiątnica trwa nadal, nieustannie wypełnia się krzyk Jezusa: „Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął!”.
Wieczny poniedziałek (Hbr 1,1-6; Ps 97; Mk1,15; Mk 1,14-20)
Dziś pod biblijnymi czytaniami liturgicznymi pojawia się mała wzmianka: „Rozpoczyna się zwykły okres liturgiczny”. Zaczyna się zwykły czas. Bez uniesień, świątecznych fajerwerków. Codzienność. Trapista, ojciec Michał Zioło nazywa taki czas „stanem wiecznego poniedziałku, gdy się człowiekowi nie chce wstać do roboty”
Nawet dzisiejsza, poniedziałkowa (!) ewangelia opowiada o Jezusie zastającym rybaków przy zwykłej pracy. „Przechodząc obok Jeziora Galilejskiego, ujrzał Szymona i brata Szymonowego, Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro; byli bowiem rybakami”. Nuda, harówka, codzienna orka. I właśnie wtedy zdarza się cud.
Ważna jest wierność. „Łaskawość i wierność spotkają się ze sobą” (Ps 85, 11). Jeśli będę wierny, w końcu spotkam łaskę. Cytowany już o. Michał Zioło pisze: „Chodzi o bardzo popularną w cysterskim myśleniu Paschę Pana, Jego Przejście. Był to moment bardzo przez mnichów oczekiwany i sumiennie przygotowywany, choć czas i miejsce nawiedzenia znane były tylko Jezusowi. Istnieją piękne średniowieczne opowieści, w których Jezus zaskakuje cysterskich mnichów swoją mistyczną, rozpalającą serce obecnością w najbardziej zwykłych miejscach: w drewutni przy rąbaniu drzewa, w stajni, na pastwisku przy pilnowaniu wołów”.
Przyjdzie kiedy chce. Jego przyjście jest pewne jak świt poranka.
Warto czekać. W stanie „wiecznego poniedziałku”. Szczególnie wtedy.
Czego ode mnie chcesz? (Hbr 2,5-12; Ps 8; 1 Tes 2,13; Mk 1,21-28)
Był właśnie w synagodze człowiek opętany przez ducha nieczystego. Zaczął on wołać: Czego chcesz od nas, Jezusie Nazarejczyku? Przyszedłeś nas zgubić. Wiem, kto jesteś: Święty Boży.Siedział w świątyni. My też siedzimy w kościele.
Znał świetnie Jezusa. My też nazywamy Go po imieniu.
Krzyczał: „Przyszedłeś nas zgubić”. My...
Dopóki Jezus nie wszedł do świątyni, nikt nie przeczuwał, że wśród modlących się jest opętany. Sam opętany też nie wiedział, że ma tak „pobożnego” demona!
To zadziwiające, jak wiele złych duchów Jezus wyrzucał właśnie w świątyniach!
Co z tego, że wierzę w Boga? Demony też w Niego wierzą. Wierzyć Bogu. Ufać, że nie chce mnie skrzywdzić, że z troską pochyla się nade mną, że noc, która mnie otacza skończy się blaskiem wschodzącego słońca. Boże, wiem, że jesteś. Wiem nawet, że jesteś święty Boży. Ale czy kochasz? Innych kochasz, w to wierzę. Ale mnie?
Wierzę, ale zaradź memu niedowiarstwu.
Całe miasto u drzwi (Hbr 2,14-18; Ps 105; J 10,27; Mk 1,29-39)
– Wiesz, ten bioenergoterapeuta jest dobry, uzdrowił podobno znajomego. Idź do niego – usłyszałem ostatnio rozmowę na zebraniu rodzinnym. Zakłuło mnie serce. Ale nie zareagowałem. Stchórzyłem. Co miałem powiedzieć? Że Księga Powtórzonego Prawa radykalnie przestrzega przed każdą formą magii i szukania prawdy poza Bogiem? Że Kościół przestrzega? Że doświadczenia moich poranionych przez okultyzm i ezoteryzm kolegów powodują, że włosy stają dęba?
Nie uwierzą. Jak przekonać innych, że mój Bóg dotyka, pomaga, uzdrawia? Ludzi interesuje jedno:
skuteczność. Tylko ona się liczy. Znajomy ksiądz śmiał się, że gdy chrzcząc niemowlę zapytał rodziców: „O co prosicie Kościół?”, odpowiedzieli: „O zdrowie, bo to teraz najważniejsze”. Skuteczność za wszelką cenę.
Dzisiaj czytamy, że: „Z nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło, przynosili do Niego wszystkich chorych i opętanych; i całe miasto było zebrane u drzwi”.
Całe miasto zebrane u Jego stóp. Brzmi niewiarygodnie. Ale to prawda. Jezus uzdrawia. Widziałem ludzi wstających z inwalidzkich wózków, uleczonych z dotkliwych zranień. Łatwo o tym zapominam. Panie, ulecz moją pamięć.
Z łożem, marsz! (Hbr 3,7-14; Ps 95; Mt 4,23; Mk 1,40-45)
Mówię ci: Wstań, weź swoje łoże i idź do domu!Ten cytat od dawna nie daje mi spokoju. Rozumiem, że Jezus dotknął i uzdrowił, ale dlaczego kazał wziąć z sobą łoże? Czy wszyscy wokół muszą znać moją grzeszną, chorobliwą przeszłość. Po co? Na świadectwo.
Zanim Mojżesz przez czterdzieści lat prowadził Izraela przez pustynię, sam wcześniej przez czterdzieści lat ukrywał się na niej. Przeżył to, przetrawił, mógł później wyprowadzić naród… Ks. Jerzy Szymik opowiada: Przypominam sobie jedną z ważniejszych spowiedzi mojego życia. Miała miejsce w kaplicy KUL-owskiego konwiktu. Spowiednik mówi: Pan Bóg ci przebaczył, zostaw już to wszystko. Nie zostawiaj tego tylko pod jednym względem: zapamiętaj sobie doskonale te doświadczenia, ponieważ już za chwilę przyjdą do ciebie ludzie z tym samym typem trudnego doświadczenia. Być może Pan Bóg przeprowadził cię przez nie po to, byś mógł służyć tą wiedzą innym.
Weź łoże. Na świadectwo, że Bóg uzdrawia.
Na kolana! (Hbr 4,1-5.11; Ps 78; 2 Kor 5,19; Mk 2,1-12)
„Przyszedł do Niego trędowaty i upadając na kolana, prosił Go: Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić”.
I inny cytat: „Przybiegł pewien człowiek i upadłszy przed Nim na kolana, pytał Go: Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?”
I jeszcze trzecia opowieść: „Szymon Piotr przypadł Jezusowi do kolan i rzekł: Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny”
Trzy fragmenty, w których ludzie padają Jezusowi do nóg. Młody człowiek, ostentacyjnie pada na kolana i podchlebiając się („nauczycielu dobry”) zaczyna Go pytać: „Co jeszcze dobrego mam czynić, aby otrzymać życie wieczne?”. „Tylko Bóg jest dobry” - te oczyszczające słowa Jezusa musiały zrobić na nim spore wrażenie. Nawet gest padnięcia na kolana, okazał się zwyczajną pokazówą.
„Odejdź ode mnie Panie!” – krzyk rybaka, który widząc przeczystego Jezusa, nie mógł wytrzymać Jego świętego spojrzenia. W Jego świetle ujrzał całą swą nędzę i... przeraził się. Błagał: „Odejdź ode mnie”.
I jeszcze ogromna pokora trędowatego dającego Bogu wolną rękę: Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić.
Młodzieniec odszedł zasmucony. Piotr pozostał przy Mistrzu, a trędowaty pobiegł uzdrowiony. Co z tego, że padam na kolana? Bóg zna intencje. Widzi serce.
Kolacja z grzesznikiem (Hbr 4,12-16; Ps 19; Mk 2,17; Mk 2,13-17)
Czemu On je i pije z celnikami i grzesznikami?– Pamiętam z dzieciństwa: jak ogromnym zgorszeniem było to, że jeden z katów Oświęcimia poprosił przed egzekucją o spowiedź i... dostał rozgrzeszenie– opowiada o. Adam Piecuch, paulin – Skoro Bóg przyznaje się do mnie grzesznego, to przyznaje się też do kogoś, kim ja pomiatam, kogo poniżam Paweł usłyszał: Dlaczego mnie prześladujesz? Kto jesteś, Panie? Dlaczego mnie prześladujesz? Nie jestem ideą błąkająca się po niebie, utożsamiam się z tymi, których niszczysz i wsadzasz do więzień. Odtąd, gdy Paweł zobaczył chrześcijanina, widział w nim Chrystusa. Nieważne czy był to człowiek mądry, dobry, głupi, niepełnosprawny. To Chrystus. Bóg patrząc na mnie, widzi swojego Syna. I mogę spotkać się z łajdakiem, zabójcą, bo wiem, że Bóg ojciec szepcze: to moje dziecko. Albo męka Jezusa jest prawdą o mnie i mogę to udowodnić, albo niewiele mam wspólnego z tym przedsiębiorstwem z krzyżem na dachu. I chodzę na Msze jak do sklepu. Wypełniam obowiązki jak w urzędzie. Jestem lojalny. Krzyż jest prawdą o mnie, o moich grzechach. Skoro Bóg wybaczył mi zdradę, to jak mógłbym milczeć?