28. tydzień zwykły

Przeczytaj i rozważ


A zapłata? (2 Krl 5,14-17; Ps 98; 2 Tm 2,8-13; 1 Tes 5,18; Łk 17,11-19)

Upokorzony Naaman siedem razy zanurzył się w mętnych wodach Jordanu, „a jego ciało na powrót stało się jak ciało małego dziecka”. Uradowany zakrzyknął: „Oto przekonałem się, że na całej ziemi nie ma Boga poza Izraelem! A teraz zechciej przyjąć dar wdzięczności od twego sługi!”

I tu zaczyna się problem… Jak łatwo w takiej chwili przypisać sobie chwałę. Przecież nawet sam król izraelski bezradnie rozdarł szaty. Wydawało się, że sytuacja jest beznadziejna. Na szczęście w Izraelu żył mąż Boży. Prorok musiał przejść solidną lekcję pokory skoro zamiast przypisywać sobie chwałę i odebrać wynagrodzenie zawołał: „Na życie Pana, przed którego obliczem stoję – nie wezmę!”.

Znajomy zakonnik pojechał kiedyś na drugi koniec Polski, by głosić rekolekcje (bardzo często zapraszano go w różne miejsca). Skończył ostatnią homilię, ludzie wyszli z kościoła i nagle zorientował się, że został w nim sam, jak palec. Organizatorzy… zapomnieli mu zapłacić. Oficjalnie głosił Dobrą Nowinę o zbawieniu za darmo, sporo mówił o ciemnej nocy, ubóstwie i upokorzeniach, ale teraz, gdy został na lodzie, coś w nim pękło. Ta sytuacja bardzo wiele powiedziała mu o tym, co naprawdę siedzi w jego sercu. Skąd się w nim wzięło tyle gniewu?


Bicie serca (Rz 1,1-7; Ps 98; Ps 95,8ab; Łk 11,29-32 (z dnia) lub Rz 8,22-27; J 15,1-8)

Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni.

Wracając z wakacji odwiedziłem Służebnice Bożego Miłosierdzia w Rybnie. Siedem lat temu założyły tam klasztor dokładnie według wskazań siostry Faustyny, która kilkadziesiąt lat wcześniej proroczo opisała w „Dzienniczku” jak będzie wyglądać dom zgromadzenia, jego charyzmat, działalność a nawet codzienne życie. Gdy byłem tam po raz pierwszy cud dosłownie gonił cud.

Do dziś wiele osób przyjeżdżających do klasztoru zostaje uzdrowionych. Bardzo często wychodzą z potwornych depresji. Jak wy to robicie? – pytam, a mniszki śmieją się: My niczego nie robimy. Nie nakładamy na nikogo rąk, nie mamy żadnych specjalnych formuł modlitewnych. Rozmawiamy jedynie pokornie z Jezusem, a On sam zaczyna działać. Chodzi o przylgnięcie do Jego serca, wsłuchanie się w Jego myśli, intencje. Do tego stopnia, by poznać Jego wolę – opowiada siostra Gertruda – Chodzi o taką zażyłość, o jakiej kiedyś opowiadała Vicka z Medjugorie. Ktoś zaczepił ją: Maryja powiedziała to i tamto, a Vicka uśmiechnęła się: Nie. Maryja tak by nie powiedziała, znam ją…

Święty Jan w czasie Ostatniej Wieczerzy położył głowę na piersi Jezusa i wsłuchał się w bicie Jego serca. Jako jedyny apostoł nie zwiał spod krzyża…


Zmieszczę się? (Rz 1,16-25; Ps 19; Hbr4,12; Łk 11,37-41 (z dnia) lub Prz 31,10-13.19-20.30-31 albo 1 Tm 5,3-10; Ps 103; Mt 5,6; Mk 3,31-35)

Dajcie to, co jest wewnątrz, na jałmużnę, a zaraz wszystko będzie dla was czyste.

Gromadzę religijną wiedzę, charyzmaty, przeżycia, emocje. Sporo widziałem, niejedno przeczytałem. Moje wypchane serce jest bardzo bogate duchowo. I tu pojawia się wielki problem, bo jak zapewniał Jezus brama do nieba jest wąska. Nie zmieszczę się.

Jaki jest ratunek? Rozdać innym całe swoje wnętrze. Łatwo powiedzieć…

To ciekawe, że w czasie rozmowy z bogatym młodzieńcem, padającym teatralnie na kolana i zadającym pełne pychy pytanie: „Co jeszcze dobrego mam uczynić, by pójść do nieba?” Jezus pytając o przykazania wymienia jedynie te, które… dotyczą człowieka. Facet nie kradł, nie cudzołożył, nie zabijał. Czyżby Pan Jezus zapomniał o pierwszych najważniejszych przykazaniach? Nie. Nie zapytał o przestrzeganie przykazań dotyczących Boga, bo Pan Bóg młodzieńcowi nie był do niczego potrzebny. Sam był dobry, pełen dobrych uczynków, bardzo bogaty duchowo. Rozdaj to ubogim – podpowiedział Jezus. Młodzieniec odszedł.

Nie potrafił rozdać swoich zdobyczy, posiadłości, zasług ubogim. „Rozdajcie to co jest wewnątrz na jałmużnę” – pisze Paweł, „a będziecie czyści”. Puści, otwarci na napełnienie łaską. Ubodzy duchem. Zmieścicie się w ciasnej jak ucho igielne bramie.


To on! (Rz 2,1-11; Ps 62; J 10,27; Łk 11,42-46 (z dnia) lub Flp 3,17-4,1; Ps 34; Jk 1,12; J 12,24-26)

Osądzasz tych, którzy się dopuszczają takich czynów, a sam czynisz to samo…

Faryzeusze postawili prostytutkę na środku. Myślała, że spali się ze wstydu. Jej grzech było widać jak na dłoni. Jawnogrzesznica.

To codzienna moja zagrywka. Opowiadam o słabościach i śmiesznostkach innych, by zasłonić się nimi. Wystawiam ich na środek, by nikt nie zobaczył mojej ogromnej pustki, niewiary i pychy. Dziś o takich, jak ja Jezus mówi wprost: „Biada wam, bo jesteście jak groby niewidoczne, po których ludzie bezwiednie przechodzą”.

Faustyna o ludziach, którzy jej ubliżali mówiła: „biedni grzesznicy”. Ja znam kilka dosadniejszych określeń…

Dlaczego tak łatwo osądzam innych? Bo nieustannie sądzę siebie samego. To prosta zależność wynikająca już z samego przykazania miłości: będziesz kochał bliźniego, tak jak siebie samego.

Zamiast szukać usprawiedliwienia na stronach Biblii, słucham złego doradcy, który „dniem i nocą oskarża braci przed Bogiem”.

Jeśli osądzam siebie, automatycznie osądzam też innych. Jednak w chwilach, gdy naprawdę wierzę, że jestem usprawiedliwiony, moim obrońcą jest sam Paraklet – Duch Święty, a Jezus wykupił mnie za ogromną cenę przestaję zasłaniać się innymi. Czuję się kochany.


Upokorzony (2 Tm 4,9-17a; Ps 145; J 15,16; Łk 10,1-9)

W mojej obronie nikt przy mnie nie stanął, ale mię wszyscy opuścili

Przyjdzie taki czas, że nie będziesz miał w nikim oparcia. I dopiero wtedy spotkasz żywego Boga – opowiadała siostra ze wspólnoty. Balem się tych słów jak ognia. Na wszelki wypadek klepałem wszystkich po ramieniu, czarowałem ich pochlebstwami. Nie chciałem mieć wrogów. Irytowało mnie, ze co chwila na kartach Biblii czytałem o walce z wrogami. Ja nie chciałem mieć nieprzyjaciół.

Kiedyś czytałem znakomity wywiad z jednym z muzyków jazzowych. Dziennikarz zaczął: Słuchaj, ty jesteś znakomitym kumplem. Potwierdza to wiele osób. Wszyscy cię lubią… A muzyk odparował: Tak, bo ja nie chcę mieć wrogów! Wolę wszystkich klepać po plecach niż powiedzieć prawdę w cztery oczy. I to jest mój największy problem…

Postępowałem podobnie. Przyszedł jednak czas upadku. Cała moja wspólnota zobaczyła moją słabość i grzeszność. Byłem upokorzony, ale jak Paweł w dzisiejszym czytaniu poczułem, że staje przy mnie anioł Pana. I dopiero wtedy Pan Bóg zaczął działać. Przestałem Mu wreszcie przeszkadzać…


Kwas (Rz 4,1-8; Ps 32; Ps 32,22; Łk 12,1-7)

Słowa „Strzeżcie się kwasu, to znaczy obłudy faryzeuszów” znałem na pamięć, ale nigdy nie zastanawiałem się, w jakim kontekście były wypowiedziane. Dotarło to do mnie dopiero przed chwilką. Jezus nauczał tak swoich uczniów w chwili, gdy „wielotysięczne tłumy zebrały się koło Niego, tak że jedni cisnęli się na drugich”. Dlaczego własne w takiej sytuacji? To proste. Widząc nieprzebrane tłumy ludzi, którzy dosłownie tratowali się, by tyko dopchać się do Jezusa łatwo można przypisać sobie chwałę i dumnie wypiąć pierś: jestem Jego uczniem, przebywam z Nim 24 godziny na dobę, zdradza mi wiele sekretów, które dla was – ludzi z tłumu pozostaną na zawsze tajemnicą. Widziałem na własne oczy wiele znaków, dotykałem cudu. Jestem wybrany: spośród mnóstwa kandydatów Jezus wybrał jedynie dwunastu i ja znalazłem się w tej elitarnej grupie!

Odcinanie kuponów do Chwały Bożej, wystawanie na rogach ulic, jałmużna na pokaz to kwas do dziś zżerający uczniów Jezusa. W sytuacji, gdy otaczają nas wiwatujące tłumy łatwo przyznać się do Jezusa. Gorzej, gdy tłum zaciska dłonie w pięści. Wtedy jak Piotr łatwiej wyszeptać: nie znam tego człowieka.

Jak nisko musieli upaść apostołowie, by zrozumieć, że są jak dwanaście koszów ułomków. Wypluci, odrzuceni, ale zebrani przez samego Boga.


Wbrew nadziei (Rz 4,13.16-18; Ps 105; J 15,26b.27a; Łk 12,8-12 (z dnia) lub Syr 3,30-4,10 albo Jk 2,14-17; Ps 112; J 13,34; Mt 25,31-40)

On to wbrew nadziei uwierzył nadziei, że stanie się ojcem wielu narodów

Tracił wszystko po kolei. Opuścił po awanturze dom ojca w Ur, wędrował zmęczony po spalonej słońcem pustyni, jego żona była bezpłodna, utracił ukochanego Lota. Na pewien czas stracił również Sarę, bo zamiast przyznać się, że jest jego żoną skłamał i faraon zabrał ją na swój dwór…

Otrzymał ogromne obietnice, ale zanim zobaczył ich realizacje dotknął dna. Abraham szedł pod prąd. Wszystko wokół zdawało się przeczyć obietnicy Boga, on jednak jak tonący brzytwy chwytał się słów Najwyższego. Siedział pod dębami Mamre (słowo to znaczy po hebrajsku Gorycz). W końcu bezradny wziął siekierę i rozłupał ofiarne zwierzęta na pół. Tak, jakby chciał pokazać Panu swoje wewnętrzne rozdarcie. I Bóg zbliżył się.

„Abram zapadł w głęboki sen i opanowało go uczucie lęku, jak gdyby ogarnęła go wielka ciemność. (…) A kiedy słońce zaszło i nastał mrok nieprzenikniony, ukazał się dym jakby wydobywający się z pieca i ogień niby gorejąca pochodnia i przesunęły się między tymi połowami zwierząt”. Przymierze zostało zawarte.
«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg
« » Kwiecień 2024
N P W Ś C P S
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
Pobieranie... Pobieranie...