Jest bardzo łaskawy (Iz 55,1–3a; Ps 145,8–9.15–16.17–18; Rz 8,35.37–39; Mt 4,4b; Mt 14,13–21)
Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? – pyta święty Paweł. Tak, wiem, między nami a Bogiem nie stanie żadne ze stworzeń. Jego miłość jest większa niż wszelkie oskarżenie, jakie przeciw nam mogliby wnieść jacyś wrogowie. Jednak nie śpię zupełnie spokojnie. Lękam się siebie samego. Wiem, że ja sam, przez swój grzech, oziębłość, lenistwo, mogę oddalić się od miłości Chrystusowej. Ziarno słowa niekoniecznie wydaje we mnie plon. Czy Bóg przyjmie mnie z pustymi rękami? Czy Jego miłość jest większa od mojej bylejakości?
Gdybym miał liczyć na moje zasługi, niczego nie mógłbym być pewien. Ale ufam że ten, który pięcioma chlebami i dwiema rybami nakarmił całą rzeszę, pomnoży także to niewielkie dobro, jakie znajdzie we mnie. Jest przecież „łagodny i miłosierny, nieskory do gniewu i bardzo łaskawy”…
Prorok zwodniczych nadziei (Jr 28,1-17; Ps 119,29 i 43.79-80.95 i 102; Mt 4,4b; Mt 14,22-36)
Bóg może wszystko. Żaden cud nie jest poza zasięgiem Jego możliwości. Jeśli zechce, może z dnia na dzień odmienić radykalnie ludzki los: podźwignąć zgnębionego, poniżyć zarozumiałego pyszałka. Ale czy rzeczywiście zawsze tak chce?
Nigdy nie odważyłbym się powiedzieć ciężko choremu, że dzięki modlitwie na pewno wyzdrowieje, podobnie jak strapionemu przez los, że wszystko się jeszcze jakoś ułoży. Bo choć wierzę we wszechmoc Boga, nie znam Jego zamysłów. Choćby mi zarzucano brak głębokiej wiary, takiej, która jest pewna wysłuchania każdej modlitwy, to wolę dodawać na końcu swoich próśb: „bądź wola Twoja”.
„Pan cię nie posłał, ty zaś pozwoliłeś żywić temu narodowi zwodniczą nadzieję” – powiedział Jeremiasz Chananiaszowi. Lepiej chyba nie być takim prorokiem…
Dlaczego krzyczysz? (Jr 30,1-2.12-15.18-22; Ps 102,16-18.19-20a i 21.29 i 22-23; Ps 130,5; Mt 15,1-2.10-14)
„Dlaczego krzyczysz z powodu twej rany, że ból twój nie da się uśmierzyć? Przez wielką twoją nieprawość i liczne twoje grzechy tak tobie uczyniłem”. Bywa cierpienie niezawinione. Jego sens jest tajemnicą, którą być może dopiero po śmierci człowiek będzie mógł zobaczyć. Ale bywa też cierpienie, które wedle naszych, ludzkich (jakże omylnych!) ocen można potraktować jako karę, mającą służyć opamiętaniu. Gdy mnie spotyka nie powinienem obłudnie krzyczeć: „Jezu, za jakie grzechy?!”. Bóg może widzi inaczej, ale ja, sądząc po ludzku, wiem za jakie. Krzycząc muszę uderzyć się w pierś i wyznać prawdę. Może, widząc moje opamiętanie, Bóg szybko się nade mną zlituje?
Życie po Taborze (Dn 7,9-10.13-14; Ps 97,1-2.5-6.9; 2 P 1,16-19; Mt 17,5c; Mt 17,1-9)
Co myśleli o Jezusie, zanim zobaczyli Jego jaśniejącą jak słońce twarz i białą jak światło szatę? Poszli za Nim, związali z Nim swoje życie. Ale czy tak naprawdę wiedzieli na co się decydują? Chyba nie. Nawet po Taborze nie do końca wierzyli Mistrzowi, skoro nie bardzo umieli się odnaleźć w godzinie Jego śmierci. Ale na pewno tamta przejmująca chwila była dla nich iskierką nadziei w godzinach próby…
Ja też miewałem swoje Tabory. Chwile, kiedy Jezus jawił mi się w sposób oczywisty moim jedynym i prawdziwym Zbawicielem. Gdy przychodzą trudne chwile, światło tamtych godzin opromienia mroki zwątpienia…
Serce zamiast kamienia (Jr 31,31-34; Ps 51,12-13.14-15.18-19; Mt 16,18; Mt 16,13-23)
Zamiast egzekwowania Starego Przymierza – zawarcie Nowego. Zamiast prawa wyrytego na kamiennych tablicach, prawo wypisane w ludzkim sercu. Odpowiedzią Boga na niewierność człowieka jest ciągłe dawane nowych, lepszych szans. By w końcu człowiek uznał, kto jest jego Bogiem, kto dał mu życie, kto broni przed czyhającymi w niezbyt przyjaznym świecie nieszczęściami…
On się nie zniechęca. W Jego oczach nawet największa niewierność nikogo nie przekreśla. Dlatego mam nadzieję, że i mną, grzesznym, nie gardzi. Oby tylko każdego dnia zabierał mi moje serce kamienne, a dawał mi serce z ciała…
Odpuść, bo i ja odpuszczam (Na 2,1.3; 3,1-3.6-7; Pwt 32,35cd-36ab.39abcd.41; Mt 5,10; Mt 16,24-28)
Trzask biczów i głos turkotu kół, i konie galopujące, i szybko jadące rydwany. Jeźdźcy szturmujący, i połysk mieczy, i lśnienie oszczepów. I mnóstwo poległych (…)Niniwa, dumna stolica Asyrii, nie obroniła się przed koalicją obcych wojsk. Upadła, a później na wieki poszła w zapomnienie. Tak dokonała się pomsta na tych, którzy uciemiężyli Izraela. Bóg zlitował się nad pohańbionymi.
Czasem może mi się wydawać, że mój krzywdziciel triumfuje. Gdy chodzi z dumnie podniesioną głową, moje upokorzenie wydaje się coraz większe. Dlaczego Bóg na to pozwala? Dlaczego ludziom nikczemnym tak dobrze się powodzi?
Kiedyś wszyscy staniemy przed Jego obliczem. I ci, którzy krzywdzili i ci, którzy zostali skrzywdzeni. Każdy z nas odpowie za wszelkie nieprawości. Dziś może wolałbym, żeby Bóg ukarał moich wrogów. Ale chyba lepiej będzie, jeśli im przebaczę. Wszak sam też nie jestem bez winy. Lepiej, by mogło za mną orędować to, że sam przebaczyłem moim winowajcom…
Ile można stracić? (Oz 2,16b.17b.21-22; Ps 45, 11-12. 14-17; Mt 16,24-27)
Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie jeNikt nie obiecywał, że jeśli pójdę za Jezusem nic mnie to nie będzie kosztowało i że nie będę miał żadnych problemów. Bywają, choć w sumie nie mogę narzekać. Nawet gdyby miało być gorzej, na pewno warto. Lepiej przecież stracić to życie, niż nie dostąpić życia wiecznego. Bo w tym życiu… Jak to napisał Kohelet? Wszystko marność i pogoń za wiatrem…