Lepiej późno niż wcale (Iz 63,16b-17.19b; 64,3-7; Ps 80; 1 Kor 1,3-9; Mk 13,33-37)Czemu Kościół mówi, że jest źle, skoro jest dobrze? – usłyszałam rok temu retoryczne pytanie. "Jest dobrze", znaczyło: jest matka, ojciec i dziecko. Rodzina. Zabrakło tylko jednego: małżeństwa. Cóż za różnica, czy istnieje "papierek"?
Niedawno rozmawiałam już o kosztach dla dziecka, jakie niesie życie w rozbitej rodzinie. Kosztach, na które trzeba się zgodzić. Nieco wcześniej miałam okazję widzieć, jak bardzo ta sytuacja niszczy drugie z rodziców. Czemu Bóg pozwala, by ludzie tak cierpieli? By cierpiały niewinne niczemu dzieci?
My wszyscy opadliśmy zwiędli jak liście, a nasze winy poniosły nas jak wicher. Nikt się nie zbudził, by się chwycić Ciebie.Nie chodzi o to, by komukolwiek wypominać. "A nie mówiłem?" to najgłupsze słowa świata. Nie chodzi też o to, by "nie móc sobie darować". Chodzi o to, by zobaczyć błąd i zdążyć chwycić się Boga. Lepiej późno, niż wcale.
Tylko słowo (Iz 2,1-5; Ps 122; Mt 8,5-11)Łatwiej uwierzyć, gdy widzi się znak. Dużo trudniej, gdy trzeba zawierzyć słowu. Wiara setnika była tak wielka, że zrezygnował ze znaku. Jeśli masz władzę, by uzdrowić sparaliżowanego, nie ma znaczenia czy przyjdziesz, czy nie. - powiedział - Jeśli masz taką władzę, nie jestem godzien, byś przyszedł.
Wielka była jego wiara, ale też wielka miłość. Przyszedł bowiem do Jezusa prosić o uzdrowienie nie syna, córki, matki, żony, ale… sługi, który leżał w domu sparaliżowany. Jednak nie dlatego proszę - mówi - bym pozbył się ciężaru opieki nad nim. Nie dlatego też, by znów stał się dla mnie użyteczny. Uzdrów go, gdyż bardzo cierpi. Tylko dlatego przyszedłem do Ciebie, tylko o to Cię proszę.
Przymnóż mi wiary i miłości, Panie. Powiedz tylko słowo…
Prosta mądrość (Iz 11,1-10; Ps 72; Łk 10,21-24)Niełatwo ich usłyszeć – nie mają tytułów naukowych, czasem nawet formalnego wykształcenia, nie krzyczą, żyją cicho, często biednie. A jednak potrafią wyprostować wszelkie życiowe zawiłości. Jednym słowem ustawiają rzeczywistość z powrotem z głowy na nogi i pokazują, co ważne, a co nieistotne.
Dziś często problemem jest nadmiar informacji, w których człowiek tonie. Otoczony masą nieistotnych faktów we własnym życiu też przestaje odróżniać, co jest ważne, a co bez znaczenia. W efekcie giną mu z oczu rzeczy istotne, czasem kluczowe dla jego życia. Gdy zauważa brak, wielokrotnie jest już zbyt późno.
Ewangeliczny prostaczek może nie wie bardzo wielu rzeczy. Ale potrafi wyłuskać z potoku informacji to, co najważniejsze.
Weź to, co masz (Iz 25,6-10a; Ps 23; Mt 15,29-37)Nie chcę ich puścić głodnych! Nie chcę, nie mogę pozwolić, by im czegoś brakowało! Tylko tyle. Wezwanie, które nakazuje obdarować, nie patrząc na to, co mam.
Ciekawe, że Jezus nie rozmnożył tego chleba i ryb w tajemnicy. Nie wysłał apostołów z pełnymi koszami chleba i ryb. Stanął przed ludźmi z tym, co miał: siedmioma chlebami i kilkoma rybkami. Z niczym, w perspektywie tłumu, który stał przed nim. Ciekawe, co myśleli wygłodniali ludzie, siadając do posiłku, którego niemal nie było… Wierzyli, byli ciekawi, co będzie czy kpili między sobą?
Nie warto myśleć, że nie mam nic, by dać. Nie warto myśleć, że nie mogę pomóc tak, jakbym chciała, więc nie pomogę. Trzeba wziąć to, co mam i z tym stanąć przed ludźmi. Choćby nędza budziła uśmiech czy wzgardę.
Bóg sprawi, że wystarczy.
Zbudować dom (Iz 26,1-6; Ps 188; Mt 7,21.24-27)Dwóch ludzi budowało dom. Jeden wybrał na miejsce piaszczysty, płaski teren. Drugi się uparł na budowlę na skale. Można sobie wyobrazić, któremu szło szybciej.
Dom potrzebuje fundamentów, ale niełatwo kopać w skale. Zapewne ten pierwszy znacznie prędzej i łatwiej osiągnął sukces. Może nawet wystarczyło mu czasu i pieniędzy na dekoracje, gdy drugi z wysiłkiem kończył budowę w tak skomplikowanych warunkach.
Wiadomo, co stało się w czasie ulewy.
Można budować swoje szczęście na wielu rzeczach. Rodzinie. Wiedzy. Majątku. Trzeba jednak mieć świadomość, że wszystko to jest jedynie fundamentem. Naszym – ludzkim - wkładem w budowlę.
Nie to jest najważniejsze, jaki położymy fundament. Ważne, czy podłoże będzie dość odporne, by nie poddać się naporowi życia. Wolę to, na którym można budować szybko, łatwo i bez wysiłku, czy może to trudne i kosztowne, ale pewne?
Narzędzie i rączka (Iz 29,17-24; Ps 27; Mt 9,27-31 )Wycięci będą wszyscy, co za złem gonią – mówi Pismo. I wymienia tych, co słowem przywodzą do grzechu i tych, co dopuszczają się przekupstwa sędziego, powodując krzywdę sprawiedliwego.
Zawsze mocno niesprawiedliwe wydawało mi się skupianie jedynie na tych, którzy się zła bezpośrednio dopuścili. To narzędzie, a gdzie rączka? Oczywiście, człowiek jest wolny, każdy może podjąć decyzję za dobrem. Tylko, czy ktoś, kto – przez swój strach, zaniedbanie, dla własnych korzyści - stawia innego w sytuacji wymagającej heroizmu, jest bez winy?
Nie powiem, podoba mi się taka postawa Boga. To sprawiedliwe. Tylko… czy zwracam uwagę na znaczenie, jakie dla innych mają moje słowa i decyzje? Czy zgorszenie jeszcze jest dla mnie słowem istotnym?
Przewodnik (Iz 30,19-21.23-26; Ps 147; Mt 9,35-10,1.5.6-8)Nie będziesz gorzko płakał. [Bóg] ledwie usłyszy odpowie ci. To brzmi jak zapowiedź szczęścia, bezpieczeństwa, komfortu, radości, życia bez trosk. Jednak już za chwilę okazuje się, że bliskość Boga nie oznacza, że będzie łatwo.
Choćby ci dał Pan chleb ucisku i wodę utrapienia, twój nauczyciel już nie odstąpi. Co mi z tego, skoro czeka mnie ucisk i utrapienie? Czy to, że Bóg jest obok ma jakiekolwiek znaczenie, skoro nie jest przez to lżej (a czasem trudniej)?!?
Twoje uszy usłyszą słowa rozlegające się za tobą: „To jest droga, idźcie nią” gdybyś zboczył na prawo lub na lewo. Bóg obiecuje przewodnik po życiu. Daje gwarancję, że nie pozwoli mi wejść w wielkie, nieodwracalne błędy. Jeśli tylko zechcę Go słuchać.
Nie będziesz gorzko płakał. On poprowadzi.