On utrwali Prawo (Iz 42,1-4.6-7; Ps 29; Dz 10,34-38; Mk 1,6b-11)On z mocą ogłosi Prawo…
Znam wielu, którzy z wielkim zapałem głoszą i próbują egzekwować różne prawa i zasady. Zwykle niewiele z tego wychodzi, poza zgorzknieniem i coraz większym radykalizmem głoszących. Coraz większym, bo skuteczne egzekwowanie prawa wymaga żelaznej konsekwencji i jednoznaczności. Litera nie ma względu na osobę. Ale jak w końcu inaczej osiągnąć sukces?
Znam takich, którzy odrzucili zasady dlatego, że wymagano od nich czegoś, czego nie rozumieli, czegoś, co okazało się ponad ich siły (czy było konieczne?) czy dlatego, że przez egzekwowanie prawa według litery nie ducha poczuli się skrzywdzeni. Nie byli idealni, wręcz przeciwnie, popełniali wiele błędów, ale jednak…
On nie złamie trzciny nadłamanej i nie zagasi knotka o nikłym płomieniu. Nie odepchnie nikogo, żeby mieć lepszą statystykę. Tym większego znaczenia nabierają słowa, że się nie zniechęci i nie załamie. Skoro odrzuci siłę i przymus, by źdźbła nie podeptać, z doraźną skutecznością może być kiepsko.
A jednak On utrwali Prawo na ziemi. Będzie przestrzegane nie ze strachu, a z miłości.
Utrwali je także w moim sercu.
Dziś jest ten dzień (Hbr 1,1-6; Ps 97; Mk 1,14-20)Pójdź za mną - słyszę. Chętnie, ale… Dasz mi się zastanowić? Poradzić bliskich, przyjaciół? Rozważyć za i przeciw? Przecież nie można decydować o życiu tak od razu, tak bez rozwagi! Trzeba ostrożnie, to nie jest, nie ma być decyzja na chwilę! Trzeba być odpowiedzialnym za siebie…
Pójdź za mną – usłyszeli Szymon, Andrzej, Jakub i Jan. Natychmiast zostawili sieci i poszli za Jezusem. A ich obowiązki wobec rodziny? A dobro, które pozostało na brzegu? A przemyślenie decyzji? Dziś byśmy ich nazwali nieodpowiedzialnymi.
A jednak… Ile w tej „roztropności” i „odpowiedzialności” jest lęku? Obawy, że zmarnujemy życie? Niezgody na to, by kiedyś było trudno, by pojawiło się cierpienie? Pragnienia, by wierność była zawsze prosta?
W końcu trzeba powiedzieć „tak” lub zostać na brzegu. I nie jest ważne, czy wyartykułowało się „nie”, czy nie udzieliło odpowiedzi.
Dziś jest ten dzień, gdy Pan przechodzi obok.
Niewiele mniejszy (Hbr 2,5-12; Ps 8; Mk 1,21-28)Pytanie, na które każdy musi sobie na nie odpowiedzieć. Kim jestem? Jaka jest moja wartość? Co znaczę dla innych, dla siebie?
Od tej odpowiedzi bardzo wiele zależy. Człowiek musi mieć poczucie, że jest dla kogoś ważny, cenny, kochany - by mógł żyć. Bez tej świadomości duchowo umiera. Bez tej świadomości pozostaje mu bez końca udowadniać – sobie i innym - że jednak jest niezbędny, lub wmówić sobie, że mu nie zależy. Na nikim i niczym.
Kim jestem? Mało co mniejszymi od aniołów Bóg nas uczynił – mówi psalm. Uwieńczył nas chwałą i czcią, obdarzył władzą nad dziełami rąk swoich. W końcu Syn stał się jednym z nas i nie zawahał nazwać się naszym bratem.
Jeśli czujesz, że jesteś nikim, pomyśl: niewiele mniejszy od aniołów, chwałą i czcią obdarzony. Ja, Ty, każdy człowiek mijany na ulicy…
Do nieba? Windą! (Hbr 2,14-18; Ps 105; Mk 1,29-39)Kim trzeba być, by zasłużyć na Bożą miłość? Pytanie absurdalne? Nie tak bardzo. Człowiekowi często się wydaje że na miłość Boga musi zasłużyć, że jak się tak mocno postara, jeszcze raz…
Skutek: załamanie sobą lub życie w zakłamaniu, udawanie przed sobą i innymi, że jest dobrze. Tymczasem „nie aniołów przygarnia, ale potomstwo Abrahamowe”. Ludzi z krwi i kości, nieidealnych, słabych i grzesznych. Tych przemienia, na swoje podobieństwo.
Jeśli tylko pozwolimy Mu działać, zamiast bez końca próbować samodzielnie osiągnąć doskonałość.
„Jestem zbyt mała, by wstępować po stromych stopniach doskonałości” – pisała św. Tereska. Ale znalazła rozwiązanie: przecież u ludzi bogatych schody zastępuje winda! „Windą, która mnie uniesie aż do Nieba, są twoje ramiona, o Jezu! a do tego nie potrzebuję wzrastać…”
Bóg nasz codzienny (Hbr 3,7-14; Ps 95; Mk 1,40-45)Na początku jest gorliwość. Jak ten człowiek uzdrowiony z trądu, który mimo zakazu Jezusa wszystkim wokół mówił, co go spotkało i kto go uzdrowił, tak i dzisiaj świeżo nawróceni najchętniej krzyczeliby o Bogu całemu światu.
„Gorliwość neofity” – mówi nieco pobłażliwie otoczenie – „Przejdzie mu”.
Dziś, jeśli głos Jego usłyszycie, nie zatwardzajcie serc waszych, jak to robili wasi ojcowie, którzy widzieli moje dzieła przez wiele lat - słyszymy dziś w liście do Hebrajczyków.
Tak przywykliśmy do obecności i działania Boga w naszym życiu, że staje się czymś codziennym, naturalnym i należnym. Bóg obecny jest w naszym życiu jak sen i posiłek. O czym tu mówić? Nikt przecież nie opowiada wszystkim wokół, co jadł na śniadanie, obiad i kolację. Nie cieszy się tym, że miał gdzie spać.
Od tego tylko krok, by przestać Go zauważać, zignorować cichy głos, pójść własną ścieżką. Początkowo tuż obok Bożej drogi, stopniowo coraz dalej.
Uważajcie – ostrzega św. Paweł. - Nie zatwardzajcie waszych serc...
Czego szukam? (Hbr 4,1-5.11; Ps 78; Mk 2,1-12)Zbiegły się tłumy. Czy po to, by słuchać nauki, czy raczej po to, by zobaczyć cuda lub doznać uzdrowienia? Co myśleli, gdy On – zamiast uzdrawiać – nauczał? Czekali cierpliwie, czy tak jak wielu dzisiaj, irytowali się, że tracą czas?
Bóg sprowadzony do lekarza-cudotwórcy. Bóg, który chce dać więcej niż człowiek może sobie wyobrazić skazany na odłamywanie od tego ogromu łaski okruchów, które człowiek zechce zauważyć i przyjąć.
Czterech ludzi przyniosło paralityka. Kierowała nimi nadzieja tak wielka, że zdobyli się na olbrzymi wysiłek spuszczenia go przez dach. Mało prawdopodobne, by słuchali głoszonych nauk. Być może w ogóle ich nie obchodziły. A jednak Bóg wysłuchał ich prośby.
Dlaczego idę za Bogiem? Czego szukam? Czy chcę go słuchać, czy raczej karmić się rozdawanymi okruchami łaski?
Jeśli jednak ktoś w tej chwili chcę tylko być karmiony i niewiele więcej go obchodzi niech nie ucieka, nie wycofuje się, nie rezygnuje. Chrystus i jego chce obdarować. Bardziej, niż może sobie wyobrazić.
Puste ręce (Hbr 4,12-16; Ps 19; Mk 2,13-17)Czy można sobie wyobrazić rozdzielenie duszy i ducha, stawów i szpiku? Czy można wyobrazić sobie coś bardziej nierozdzielnego? A jednak Słowo Boga przenika tak głęboko, że zdolne jest osądzić nie tylko czyny i słowa, ale także pragnienia i myśli serca.
Któż się ocali przed takim spojrzeniem? Cóż mamy począć?
Przybliżmy się z ufnością – mówi św. Paweł. To pierwsze zaskoczenie. Zamiast próbować ukryć się przed Słowem, mamy się do Niego zbliżyć. Więcej – zbliżyć się z ufnością. Zbliżyć się, by otrzymać dar: miłosierdzie i pomoc.
Nic nie mam. Im bardziej próbuję jednak coś znaleźć, jakieś dobro, które bym mogła Tobie przynieść, tym bardziej okazuje się miałkie i bylejakie. Ty chcesz, bym przyszła z pustymi rękami, byś mógł mnie obdarować.
Jeśli ciągle będę trzymać w rękach swoje skarby i podarki dla Ciebie, nie zdołam przyjąć Twojej łaski. W końcu ręce mają ograniczoną pojemność.
Czytania mszalne komentuje Joanna Kociszewska