Czas uschniętych chrześcijan Dz 9,26-31; Ps 22; 1J 3,18-24; J 15,1-8Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie, o ile nie trwa w winnym krzewie, tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie.Obrazek pierwszy. Uważali się za awangardę polskich katolików. A ja słuchałem i zastanawiałem się, jak to możliwe by pełną dynamiki prawdę Ewangelii zamienić w polityczne przepychanki. Nie chodził mi o to, że chrześcijanin powinien stronić od angażowania się w sprawy świata. Ale wydawało mi się, że powinien umieć jedno od drugiego rozróżnić…
Obrazek drugi. Patrzyłem jak na ich talerzach lądowały góry pieczywa, wędlin, sera i wszystkiego innego, co można było zjeść. Chyba nie przyszło im do głowy, że nie starczy dla tych, którzy stoją za nimi. Byle zabezpieczyć się przed głodem na cały długi dzień, a pieniądze zamiast na kanapkę wydać na kolejną pamiątkę - durnostoja. Jak to się miało do tych długich modlitw, w których tak chętnie uczestniczyli?
Nie jestem pewien czy umiałbym nazwać, co znaczy trwać w Jezusie jak w winnym krzewie. Ale wiem, że kiedy brakuje prawdziwej łączności z Chrystusem, takiej budowanej w ciszy serca na modlitwie i czytaniu Ewangelii, gubi się gdzieś autentyzm wiary. Otwartość na wszystko co dobre, piękne i szlachetne zastępuje przyzwyczajenie i ciasny dogmatyzm trzymania się tradycji. Tylko trwając w Jezusie można rzeczywiście przynosić dobre owoce. Bez Niego pozostają śmieci…
Nie potępiam innych. Tę gorzką uwagę odnoszę też do siebie. Tyle że trudniej mi dostrzec brak ożywczych soków w sobie samym. I jeszcze przyznać się do tego...
Bez pustosłowia Dz 14,5-18; Ps 115; J 14,21-26To takie proste. Tylko kochając mogę naprawdę być z Jezusem. Ale miłość to nie puste słowa. To cierpliwość, łaskawość, życzliwość, pokora, czystość, sprawiedliwość, chętne wybaczanie, trzymanie się prawdy... I tylko to autentyczne umiłowanie nauki Jezusa otwiera na Ojca. Tam gdzie miłość, tam jest sam Bóg...
A Duch Święty? Wiem, że obietnica Pocieszyciela, Parakleta, o której czytam dziś u Jana, dotyczy przede wszystkim Kościoła. To dzięki Jego pomocy Kościół nieustannie przypomina sobie naukę Jezusa. Ale mam też cicha nadzieję, że i we mnie działa łatwiej, gdy przygotowuję się na Jego działanie umiłowaniem tego, co dobre, piękne i szlachetne…
Pokój dający oddychać Dz 14,19-28; Ps 145; J 14,27-31a „Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam daję”.
Wiem. Takiego pokoju nie da żaden człowiek, żadne ubezpieczenie społeczne, żadne międzynarodowe gwarancje. To pokój płynący z pewności, że nawet gdy rozsypie się ten świat, mam gdzieś tam, po drugiej stronie życia, dom. Mój przyjaciel – sam mnie tak nazwał – już tam poszedł. Wcześniej czy później, lepiej czy gorzej przygotowany, podążę Jego śladem…
W deszczowe noce spędzone niegdyś pod namiotem wiedziałem, że to tylko chwilowe niewygody. Świadomość, że gdzieś tam czekają na mnie moi bliscy w ciepłych czterech ścianach domu, pozwalała mi z nadzieją czekać na chwilę, kiedy wiatr rozpędzi chmury i można będzie chłonąc całym sobą piękno surowej przyrody. Jezus dał mi większą nadzieję. Wiele rzeczy może się nie udać, ale myśl o wiecznym domu pomaga mi szczerze uśmiechnąć się do kąpiących się w kałuży wróbli…
Niekoniecznie konieczne Dz 15,106; Ps 122; J 15,1-8 „Jeżeli się nie poddacie obrzezaniu według zwyczaju Mojżeszowego, nie możecie być zbawieni”. Okazało się potem, że Apostołowie inaczej odczytali nauczanie Jezusa. Postanowili nie nakładać na nawróconych z pogaństwa ciężarów większych, niż potrzeba.
Czasem słyszysz może podobne wypowiedzi. No, może nie tak kategoryczne, nie zamykające nikomu możliwości zbawienia, ale jednak bolesne. „Co z ciebie za katolik, jak nie chodzisz na różaniec”, „jak możesz nie słuchać katolickiego głosu w twoim domu”, „dlaczego nie żywisz kultu do o Pio”. Albo, co gorsze, głosy utożsamiające wiarę z partią polityczną, której sposób działania przyprawia cię o mdłości...
Nie martw się. Ewangelia jest na tyle szeroka, że pewnie i ze swoją pobożnością się w niej zmieścisz. Byleś szczerze podążał za tym, co z niej zrozumiałeś, a nie próbował jej zastępować swoimi przyzwyczajeniami…
Przyjaciel Dz 1,15-17.20-26; Ps 113; J 15,9-17Byłem zmęczony. Bardzo zmęczony. Dzień był stanowczo zbyt długi, a powracający co jakiś czas deszcz skutecznie wysysał ze mnie siły. Brak kondycji po kolejnym roku za katedrą dawał się we znaki. I ta konieczność obchodzenia błota, pokonywania powalonych konarów, przedzierania się przez krzaczory i brodzenia po pachy w trawie. Ostatnie minuty marszu było możliwe tylko dzięki nadziei, że zaraz będzie schronisko. I było, ale puste. Tylko na dole ktoś zostawił otwarte drzwi, żeby tacy jak my mogli przenocować. O podaniu jedzonka pod nos nie było mowy. Niespecjalnie chciało mi się ruszać szczęką, więc tym bardziej zajmować się jedzeniem. Witek bez słowa wyciągnął maszynkę i zaczął gotować. Prawdziwy przyjaciel.
„To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem”. Miłość to też takie proste gesty. Czasem nic nie kosztujące, czasem wymagające wielkiego wysiłku. Gdy przychodzi pokusa, żeby traktować bliźnich jak kupiec – coś za coś – muszę pamiętać o Jezusie. Niewiele Mu mogę dać. On oddał za mnie życie. I nie nazywa mnie nieużytecznym sługą, natrętnym petentem, ale przyjacielem…
Owocować Dz 15,22-31; Ps 57; J 15,12-17 "(…) abyście szli i owoc przynosili i by owoc wasz trwał…"
Jest już noc, a ja zastanawiam się, czy to, co przynoszę światu, cokolwiek mu da. Zaszczepił mnie w Siebie, bym przynosił owoce. Takie zwyczajne owoce są po to, by zaspokajać głód i stać się początkiem nowej rośliny. Czy to, co dzięki mnie powstaje, nakarmi jakiś duchowy głód? Czy da pokój tym, którzy miotają się w poszukiwaniu sensu? Czy pozwoli zakiełkować nowemu dobru, dzięki któremu kiedyś ktoś inny zaspokoi swój głód i znów zainicjuje nowe dobro?
Jeśli dzięki mnie ktoś zobaczy Boga, mój owoc będzie trwał. Biada mi, jeśli zostawiam po sobie pustkę…
Różnica Ap 12,1-12a (1 Kor 1,10-13.17-18); Ps 34; J 17,20-26 Czasem mam wrażenie, że ludzie lekceważą piekło. Myślą sobie, że gdzie by nie trafili, zawsze jakoś wszystko się ułoży. Myślą, że będą mogli wraz z biednym diabłem mieć pretensje do Boga, że ich na te straszliwe męki skazał. Zapominają, że w piekle nie ma żadnego razem. Że szatan jest pełen nienawiści. Że zrobi wszystko, by maksymalnie uprzykrzyć im życie…
Być w niebie to być z Tym, który jest miłością. To coś zupełnie innego. W miłości jest bezinteresowna chęć obdarowania wszystkim, co najlepsze. Jakże wyraźnie brzmi to w słowach modlitwy Chrystusa: „Ojcze, chcę, aby także ci, których Mi dałeś, byli ze Mną tam, gdzie Ja jestem, aby widzieli chwałę moją, którą Mi dałeś, bo umiłowałeś Mnie przed założeniem świata”. Nie dla siebie, nie dla własnego szczęścia. Ale by inni, moi bliscy, mogli się cieszyć razem ze mną…
Bardzo się cieszę, że i mnie, marnego człowieka, ktoś tak bardzo sobie ceni…