Dlaczego nie...? (Dz 1,1-11; Ps 47,2-3.6-7.8-9; Ef 1,17-23; Mk 16,15-20)Jechaliśmy na Jasną Górę. Z głośników rozbrzmiewała muzyka. Gdzieś za Łodzią puściłem jedną ze swoich ulubionych piosenek. „Zabierz mnie tam, gdzie Miejsce Najświętsze. Zabierz mnie przed Baranka tron.” Z głębi autobusu usłyszałem głosy protestu. Nieee… Wówczas je zlekceważyłem. Nie ten typ muzyki, pomyślałem.
Nie tak dawno, w małym gronie, rozmawialiśmy o spadającej na niedzielnych Mszach św. frekwencji. Ktoś zauważył, że wszystkie teksty liturgiczne mówią o zbawieniu, niebie, życiu wiecznym. A to nikogo nie interesuje. Sukces i szczęście tak, ale tu i teraz. Wtedy wrócił obraz z pielgrzymki. Nie chodziło o typ muzyki.
Dziś mężowie w białych szatach wrócili z innym pytaniem. Dlaczego nie wpatrujecie się w niebo?
Jeżeli Chrystus nie zmartwychwstał, aż dotąd pozostajemy w grzechach. Jeżeli nie wstąpił do nieba, wiara w Zmartwychwstanie na nic się nie przyda.
Pocieszycielu! Przyjdź i wzbudź tęsknotę!
Męska rozmowa (Dz 19,1-8; Ps 68,2-3.4-5ac.6-7ab; J 16,29-33)Chcieli zaimponować. Pokazać ile rozumieją i na co są gotowi. Jednego nie przewidzieli. Że Nauczyciel zedrze maskę słów i odsłoni kryjącego się za nimi lizusa. Dlaczego to zrobił? Bo nie można budować na złudzeniach. Odwaga jest gotowością zmierzenia się z prawdą. Nawet wtedy, gdy prawda boli.
Nie wiemy, czy w tym momencie posmutniały im oczy, czy też poczuli się obrażeni. A może zapowiedź rozproszenia potraktowali jak mający rozładować napiętą atmosferę żart. Jedno jest pewne. Nie musiało upłynąć wiele czasu, by przekonali się, że znów racja jest po Jego stronie. Bo racja zawsze jest po stronie prawdy. Nawet gdy człowiek zgrywa się w nieskończoność, udając innego niż jest.
Zastanawia, że Jezus mówiąc o rozproszeniu nie gani uczniów. Mówi o swojej więzi z Ojcem i zapowiada zwycięstwo. Więc ta bolesna prawda nie musi rozkładać na łopatki i spisywać na straty. Może być i jest szansą.
Z takim Nauczycielem warto od czasu do czasu przeprowadzić męską rozmowę.
„Światłości najświętsza! Serc wierzących wnętrza poddaj Swej potędze!”
Aby znali (Dz 20.17-27; Ps 68,10-11.20-21; J 17,1-11a)Zastanawiam się, czy historia o przelewaniu morza, o jakiej pisze św. Augustyn, nie jest wykorzystywana przez nas dla usprawiedliwienia intelektualnego lenistwa. Zbyt często można ją usłyszeć jako odpowiedź na pytanie o Tego, w którego wierzymy. Nie dziwi zatem, że większość ochrzczonych odkłada Pismo św. na półkę. Po co czytać, skoro to nic nie da, bo Boga i tak człowiek nie jest w stanie poznać. Jeśli dodać do tego słynne „niebo gwiaździste nade mną, a prawo moralne we mnie”, to już tylko krok do religijności narcystycznej, której centrum jest rozdmuchane do granic wytrzymałości ego, ustanawiające jako jedyne kryterium wiary własne stany emocjonalne. Taka religijność nie chce poznawać. Chce czuć. Brak odczuć albo jest przyczyną wewnętrznego dramatu, albo argumentem za odejściem.
Tymczasem życie wieczne nie jest czuciem Boga. „To jest życie wieczne: aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa” (J 17,3).
Warto zauważyć, że nauka o życiu wiecznym poprzedzona jest wzruszającą deklaracją Jezusa. „Już was nie nazywam sługami (…), ale nazwałem was przyjaciółmi” (J 15,15). Zatrzymajmy się chwilę przy tej relacji. Przyjaźń to nie tylko szansa na wsparcie w biedzie. To przede wszystkim strefa wolności, w jaką wprowadzamy „TY”. Ono może w niej zamieszkać i odsłonić taką cząstkę siebie, jaką zechce. Jest więc przyjaźń gotowa przyjąć tajemnicę i uszanować tajemnicę. W tę perspektywę wpisuje się przyjaźń Jezusa i dające życie wieczne poznanie Boga. On nie bawi się z nami w ciuciubabkę. Odsłania przed nami to, co chce i kiedy chce. Naszą rzeczą jest pamiętać, że największym zagrożeniem dla poznającej przyjaźni jest pokusa zastąpienia wolności przymusem.
„Przybądź, Duchu Święty, spuść z niebiosów wzięty Światła Twego strumień.”
Nie są ze świata (Dz 20,28-38; Ps 68,29-30.33-36; J 17,11b-19)Lubię obserwować zachowania młodzieży na różnych imprezach towarzyskich. Zastanawia jak często wielu z nich chce pozyskać akceptację za cenę zachowań nie zawsze zgodnych z własnym sumieniem. Brak poczucia wartości własnej czy zakodowane gdzieś w podświadomości przekonanie, że chrześcijaństwo klasyfikuje ich w kategorii gorszych? Może jedno i drugie razem wzięte? Szkoda, że potem nie chcą zobaczyć drwin i usłyszeć szyderczych komentarzy tych, którym chcieli zaimponować.
Są też inni. Na przykład Sławek. Całe studia zamieszkiwał w dużym akademiku. Na pierwszej, zapoznawczej imprezie, zadeklarował swoją abstynencję. To my nauczymy cię pić, usłyszał od swoich kolegów. Z czasem drwiny zastąpił podziw. Co więcej, już na drugim roku cieszył się największym zaufaniem w swojej grupie. „Ty jesteś silny, na tobie można się oprzeć.”
Wykluczenie grozi słabym. Silny nie musi się obawiać.
„Daj zasługę męstwa, daj wieniec zwycięstwa, daj szczęście bez miary!”
Drogi jedności (Dz 22,30;23,6-11; Ps 16,1-2.5.7-11; J 17,20-26)Pamiętasz tamto nocne czuwanie? Trwaliśmy na modlitwie kilka godzin pod gołym niebem. Upał, deszcz, a potem zimna noc. A my śpiewaliśmy, słuchaliśmy Słowa, tańczyliśmy i zastygaliśmy w milczeniu. Wszyscy dla siebie braćmi i siostrami. Przekonani, że w tym zgromadzeniu objawiła się chwała Boża. Końcowe błogosławieństwo upewniło nas w przekonaniu, że wracamy inni, lepsi. Szliśmy do autobusu śpiewając „nowi ludzie w historię wpiszą miłość”. Gdy zasiedliśmy w fotelach dopadło nas zmęczenie. Ktoś otworzył okno. Dało się poczuć silny podmuch wiatru. I wtedy zaczęła się ta przez nikogo nie przewidziana awantura. Jednym było duszno, drugim zimno. Zapytałeś potem, czy to, co przeżyliśmy w czasie czuwania nie było złudzeniem. Właściwie nie musiałem odpowiadać. Kaśka z Marcinem chwycili za gitary i zaczęli nucić. „Ruah. Ruah. Nie siłą, nie mocą naszą, lecz mocą Ducha Świętego.” Najbardziej zacietrzewieni pospuszczali głowy. Zrobiło się im głupio. Niektórzy się popłakali. Wreszcie ktoś pierwszy wyciągnął rękę w geście pojednania. Przez kilka minut toczyła walkę pycha z pokorą. I dalej brzmiało „nie siłą, nie mocą naszą”. Tym razem zwyciężyła pokora. Chwała Boża, która kilka godzin wcześniej objawiła się we wspólnocie zgromadzonych na czuwaniu, teraz objawiła się w przebaczeniu. Takie są drogi jedności…
„Nagnij, co jest harde, rozgrzej serca twarde, prowadź zabłąkane.”
List do św. Piotra (Dz 25,13-21; Ps 103,1-2.11-12.19-20; J 21,15-19)Wiedziałeś, Piotrze, czemu Pan powtarza pytanie. A Ty nie chciałeś Go smucić. Przecież wciąż brzmiało w Twoich uszach pianie koguta, przypominając, że prędzej się zaprzesz, niż oddasz życie. Dlatego wolałeś zadeklarować przyjaźń, ale bez idących zbyt daleko obietnic, marząc w skrytości o powrocie do cichego życia nad brzegiem Jeziora Genezaret.
Złamał Cię trzecim pytaniem? Nie, przecież napisano o Nim, że „nie złamie trzciny nadłamanej, nie zagasi knotka o nikłym płomyku”. Przypuszczam, że właśnie tego dnia odkryłeś w sobie to, co On widział w Tobie od dawna. Nie wiedziałeś o tym biegnąc do grobu pierwszego dnia po szabacie i dziś rano, rzucając się w morze, by wyprzedzić płynących łodzią towarzyszy. Wyczytałeś to dopiero w Jego oczach. Że Twoje przywiązanie do Niego jest większe od Twojej słabości. On nie stawiał Ci pytań. On odsłaniał Ci prawdę o Tobie.
Cieszę się, że zdobyłeś się na odwagę spojrzenia Mu w oczy. Może i mnie kiedyś się uda.
„Obmyj, co nieświęte, oschłym wlej zachętę, Ulecz serca ranę!”
Ty pójdź za Mną (Dz 28,16-20.30-31; Ps 11,4-5.7; J, 21,20-25)Ostatni dzień nowenny przed Zesłaniem Ducha Świętego wydaje się być mało wzniosły w czytanym przez Kościół Słowie. Św. Paweł w więzieniu, a św. Piotr bardziej jest zainteresowany losem idącego za sobą ucznia, aniżeli losem owiec, których ma być pasterzem. Może to i dobrze, bo pokazuje jak bardzo wszyscy potrzebujemy Pocieszyciela, Ducha Prawdy, by oderwać nasz wzrok od spraw błahych, drugorzędnych, mało istotnych i skierować go ku Jezusowi, który chce być życiem naszego życia. Potrzebujemy Go, by odkryć, że pójście za Jezusem jest lepszym wyborem, niż pójście za własnymi wyobrażeniami. Tylko wtedy nasze świadectwo będzie prawdziwe, a żadne bariery zewnętrzne nie przeszkodzą nam w głoszeniu królestwa Bożego.
Dlatego – w kontekście czytanego słowa – tak ważna jest modlitwa, odmawiana dziś w Eucharystii nad darami. „Miłosierny Boże, niech przyjdzie Duch Święty, który jest odpuszczeniem grzechów, i przygotuje nasze serca na Twoje Sakramenty.” Bez nich chwała Boża i odnowienie człowieka stają się abstrakcją.
Czytania mszalne komentuje ks. Włodzimierz Lewandowski